90 minut z Tarasem Romanczukiem
Rok temu przyjął polskie obywatelstwo, jednocześnie musiał się zrzec ukraińskiego. Niedawno Taras Romanczuk wprowadził Jagiellonię Białystok do finału Pucharu Polski, strzelając dwa gole w półfinale. Kapitan wicemistrzów Polski opowiada o emocjach związanych ze starciem z Lechią Gdańsk, wiosennym kryzysie zespołu i zamiłowaniu do NHL i NBA.
ROZMAWIAŁ PAWEŁ GOŁASZEWSKI
– Odczuwasz większe zmiany w swoim życiu po otrzymaniu polskiego paszportu?
– Jest olbrzymia ulga, ponieważ nie muszę chodzić z ukraińskim dowodem i paszportem, które miały bardzo duże rozmiary – odpowiada kapitan Jagiellonii. – Polskie dokumenty są o wiele mniejsze i praktyczniejsze. Otrzymałem nawet swój numer PESEL. Jest zdecydowanie łatwiej. Kiedy jadę na Ukrainę to wyjeżdżam jako obywatel Unii Europejskiej, a to jest duży plus. Po zakończeniu kariery bardzo chciałbym zostać w Polsce, a konkretnie w Białymstoku, na stałe i wszystko na to wskazuje, że tak będzie. Jest tutaj dużo cerkwi i ludzi prawosławnych, czyli tej samej wiary, co ja. Poza tym dużo lasów, blisko na Mazury, ludzie życzliwi – idealne warunki do życia. W Białymstoku czuję się świetnie. Nawet jak jedziemy z żoną na Ukrainę i zbieramy się do powrotu na Podlasie, to mówimy, że wracamy do domu. Nasz dom jest w Polsce.
(…)
– Jak wyglądał twój wolny czas w dzieciństwie?
– Wracałem ze szkoły, rzucałem plecak i ruszałem przed blok, aby grać w piłkę. W wakacje szedłem na podwórko od rana do późnego wieczora. Zawsze wracałem cały brudny, graliśmy na piachu… Latem przenosiłem się do babci, która mieszkała 400 metrów od nas. W tamtej okolicy miałem wszystkich kolegów. Myśleliśmy tylko o zabawie, piękne czasy… Zresztą wymyślaliśmy różne rozgrywki. Mieliśmy takich hokeistów na sprężynkach – coś na wzór piłkarzyków – i organizowaliśmy na osiedlu małe mistrzostwa świata na szesnaście ekip. Zawsze grałem Kanadą, której do dzisiaj kibicuję. Moim idolem jest Sidney Crosby, który gra w Pittsburgh Penguins. Zresztą dawno temu – pewnie z dziesięć lat, jeszcze zanim wyjechałem z Ukrainy do Polski – grałem w NHL na konsoli. Wybierałem New York Rangers. Dzisiaj w Jadze mamy paczkę, która śledzi hokeja, m.in. Martin Pospisil czy Marian Kelemen. Lubię oglądać wiele dyscyplin, nie tylko piłkę i hokeja, ale włączam też koszykówkę czy tenis. Moim ulubionym zespołem jest Boston Celtics. Czasami, kiedy nie mogę zasnąć – jak chociażby po ostatnim remisie z Pogonią – włączam telewizor i oglądam do poduszki. Nie zarywam jednak specjalnie nocy.
– Widziałem nawet, że ktoś powiedział o twoim podobieństwie do tenisisty Novaka Djokovicia.
– Nie słyszałem tego, ale chciałbym być do niego podobny pod względem charakteru. Jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie, a jakiekolwiek braki nadrabia walecznością i ambicją. Zobacz, ile lat jest na szczycie.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (17/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”