Ta lista może być, a nawet na pewno jest, niekompletna, lecz zakładamy, że w swej różnorodności skupia postacie i wydarzenia kluczowe dla naszej piłki. W większości te piękne, najlepiej zapamiętane, ale również te składające się na ciemniejszą stronę polskiego futbolu. Nie przywiązujcie, proszę, wagi do umownej kolejności. Dla każdego, także w redakcji „PN”, inne wydarzenie, inny mecz, stanowi fundament i punkt odniesienia. To zatem wybór mocno subiektywny. Pewne było jedno – najważniejsze musiało być Wembley.
MICHAŁ CZECHOWICZ, ZBIGNIEW MROZIŃSKI, ZBIGNIEW MUCHA
Od związku wszystko się zaczęło.
Inaczej być nie może. Ukonstytuowanie się Polskiego Związku Piłki Nożnej to początek. Potem można już szukać pierwszego mistrza Polski, pierwszego występu drużyny narodowej itd., ale kluczowe jest, że PZPN został założony 20 grudnia 1919 roku w Warszawie. Do FIFA przystąpił 20 kwietnia 1923 roku, do UEFA 2 marca 1955.
(…)
ZSRR.STOP
20 października 1957 roku, Stadion Śląski, Chorzów. Polska po dwóch golach Gerarda Cieślika wygrywa ze Związkiem Radzieckim 2:1 w obecności aż 93 tysięcy widzów. W gazetach piszą o największym sukcesie polskiego futbolu w historii – na pewno powojennej, bo drużyna ZSRR była wtedy aktualnym mistrzem olimpijskim z Melbourne z Lwem Jaszynem i Eduardem Strielcowem w składzie. Euforia w narodzie była tak wielka, że zaczęła niepokoić władze. Po kolejnym zwycięstwie w grupie, 4:0 z Finlandią, Polacy mieli realne szanse na awans do MŚ w Szwecji. Zostały stracone po porażce 0:2 w kolejnym meczu z ZSRR.
Solidarność na trybunach
Mecz, który dał nam awans do najlepszej czwórki MŚ ’82, rozegrano na Camp Nou w Barcelonie. Rywalem był mocny zespół Związku Radzieckiego. Wystarczał nam remis, przeciwnik musiał wygrać. Nie atakował huraganowo, mówiono, że bał się porażki z przedstawicielem kraju, który domagał się demokracji i zerwania komunistycznych pęt. Porażki, która przez najwyższe czynniki w Moskwie mogłaby zostać źle odebrana. Po ciężkim boju, walce niemal wręcz, po słynnych narożnikach Włodzimierza Smolarka, udało się bezbramkowo zremisować. Na stadionie w Barcelonie zasiadło sporo kibiców znad Wisły, którzy dumnie wywieszali transparenty z napisem „Solidarność”. Telewizja Polska była czujna. Specjalny pracownik techniczny przerywał wówczas transmisję i wrzucał zmontowany, miły dla oka, obrazek trybun bez żadnego, niepotrzebnego transparentu.
(…)
Srebro stanu wojennego
Nic nie zapowiadało, że z hiszpańskiego mundialu drużyna Antoniego Piechniczka wróci z tarczą. W Polsce panował stan wojenny, w pierwszym półroczu 1982 roku reprezentacja nie zagrała ani jednego meczu międzypaństwowego (nikt nie chciał grać ze sportowcami reżimowego państwa), pozostawały sparingi z zespołami klubowymi i zgrupowania. Z drużyną jeździli „opiekunowie”, bojąc się ucieczek piłkarzy na Zachód. Mundial rozpoczął się od dwóch bezbramkowych remisów i kontuzji piłkarzy. Wymuszone zmiany, złość, ale i jakość Orłów zaowocowały efektownym 5:1 z Peru. Potem były trzy cudowne bramki Zbigniewa Bońka z Belgią, a cały mundial zakończył się trzecim miejscem i srebrnym (choć tak naprawdę brązowym) medalem.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWY (46/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”