Przejdź do treści
Życie prywatne Szymona Marciniaka

Polska Ekstraklasa

Życie prywatne Szymona Marciniaka

Od kilku lat jest eksportowym polskim sędzią. Jego życie toczy się w szybkim tempie. Wyjazdy na Ligę Mistrzów, konferencje, zgrupowania zagraniczne są na porządku dziennym. Ale oczywiście znajduje też czas na rodzinę i realizowanie pasji. Jaki jest Szymon Marciniak prywatnie?

ROZMAWIAŁ PAWEŁ GOŁASZEWSKI


– Miałeś przyjść z żoną…
– …ale mamy remont w domu i ktoś musi pilnować roboty – śmieje się Szymon Marciniak, który na spotkanie z „PN” przyszedł z córką Natalią. – Od kilku tygodni jest prawdziwy zawrót głowy. Robimy gruntowne zmiany, zrywanie podłóg i tak dalej – zbierałem się od dłuższego czasu do generalnego remontu. Po zakończeniu chyba będę musiał wynająć z pięć sprzątaczek, aby to ogarnąć. Sami nie damy rady.

– To gdzie teraz mieszkacie?
– Mnie więcej nie ma, niż jestem, ale chwilowo wynajęliśmy mieszkanie. W domu nie da się normalnie funkcjonować, wszystko jest w proszku. Ale za chwilę robotnicy położą podłogę i będzie już z górki.

(…)

– Może po zakończeniu kariery pójdziesz w tym kierunku?
– Jestem jeszcze młody. Nie myślę o odłożeniu gwizdka, ani o kontynuowaniu kariery w sztukach walki. Futbol jest na pierwszym miejscu, a sporty walki to moje hobby, które jest fajnym uzupełnieniem treningów biegowych. Po walce Jurasa (Łukasza Jurkowskiego – przyp. red.) z Sokoudjou rozmawialiśmy chwilę, pogratulowałem mu zasłużonego zwycięstwa i dyskutowaliśmy o sportach walki. Trener Piotr Woźnicki, z którym pracuję, namawiał mnie na walkę, ale nie mogę sobie w tym momencie pozwolić na jakiekolwiek obrażenia. 

– Serio?
– Wbrew pozorom to bardzo dobry trening uzupełniający, wymaga ode mnie szybkości i dynamiki. Trzeba się ruszać, robić uniki, aby nie otrzymać ciosu. Dwa razy w tygodniu pracujemy nad siłą, szybkością i techniką, a w piątek mamy sparingi. Zresztą w każdej dyscyplinie zwieńczeniem tygodnia pracy jest mecz – tu jest tak samo. Nie mam problemów z przywodzicielami, kopnięcia mnie uodporniły. Zresztą dobrze jest zmieniać trening, aby mięśnie nie przyzwyczajały się do tych samych ruchów.

– Opuściłeś jakiś mecz przez muay thai?
– Nigdy mi się to nie zdarzyło i nie zdarzy. Futbol jest na pierwszym miejscu.

– Nikogo jeszcze nie połamałeś?
– No coś ty, w sparingach uważamy na siebie. Nie jest sztuką zrobienie komuś krzywdy w takim pojedynku. Zawsze zakładam polar na treningi i muszę przyznać, że wyniki po zajęciach muay thai są imponujące. To bardzo intensywna i wymagająca dyscyplina.

– Ile jeszcze sobie dajesz lat na sędziowanie?
– Nie wiem. Na razie nie czuję się zmęczony. Fizycznie wyglądam bardzo dobrze, nie zastanawiałem się nad tym. Na pewno będę cały czas przy piłce. Kwestią do rozstrzygnięcia jest miejsce, gdzie będę pracował. Może będzie to Polska, może inny kraj. Nawiązuję współpracę z wieloma krajami, na przykład z Japonią, Arabią Saudyjską… Futbol na innych kontynentach wygląda zupełnie inaczej niż w Europie

(…)


[fot. Cezary Musiał]


CAŁY WYWIAD ZNAJDZIECIE W NOWYM (51-52 / 2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”



Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024