Nie żyje Paweł Zarzeczny, znakomity dziennikarz sportowy. Nasz były kolega redakcyjny we wczesnych godzinach porannych doznał zawału serca. Paweł odszedł w wieku 56 lat.
ZAMKNIJ
Nie żyje Paweł Zarzeczny (fot. Maciej Debala / NCzas / Forum)
Paweł Zarzeczny był jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich dziennikarzy sportowych. Podczas swojej długiej przygody z zawodem pracował w Tygodniku „Piłka Nożna”, a także takich tytułach jak „Super Express”, „Nowy Świat”, „Fakt”, Uważam Rze”, „Polska The Times” czy „Przegląd Sportowy”, gdzie pełnił funkcję zastępcy redaktora naczelnego.
Był on znany widzom telewizyjnym, dzięki pracy w Orange Sport czy występom na antenach takich stacji jak Eleven Sports czy Republika, gdzie prowadził program „Bul głowy”.
Paweł Zarzeczny był również autorem kilku książek: „Piłka jest okrągła”, „Zawsze byłem najlepszy” czy też „Mój własny charakter pisma”.
***
Trudno wymienić wszystkie media, w których publikował i pracował redaktor PAWEŁ ZARZECZNY, ale na szerokie dziennikarskie wody wypłynął w tygodniku „Piłka Nożna”. Zmarł mając 56 lat. Poznałem Go, gdy był o połowę młodszy…
Zaczynał u nas w zamierzchłych czasach PRL, jeszcze jako student, w pierwszej połowie lat 80. XX wieku. Potem z „PN” odchodził i do niej wracał, a w pewnym momencie został zastępcą redaktora naczelnego, odpowiedzialnym na prowadzenie miesięcznika „Piłka Nożna Plus”. Gdy było trzeba był wymagający i poważny, ale jak pisał teksty o lżejszym zabarwieniu, to dla żartu podpisywał się Paolo River. Później, po kolejnym powrocie, był naszym stałym współpracownikiem. Sentyment do gazety, w której poznała go większość czytelników, miał zawsze i kiedy się Go spotkało gdzieś na piłkarskim szlaku, to nie zapomniał nigdy zapytać: a co tam w „Piłeczce”? Znalazł też dla nas dobro słowo, gdy robił przeglądy prasy już w innych mediach.
Doskonale odnalazł się po przemianach politycznych, do których doszło w Polsce na początku lat 90. Równie dobrze radził sobie bowiem pisząc w gazetach, a później i w portalach internetowych, jak i występując przed kamerą telewizyjną. I może tam czuł się właśnie najlepiej, bo nikt nie mógł skrócić albo przekręcić jego wypowiedzi. Dużo czytał, ale i sam pisał książki, wydawał piłkarskie albumy. Pewny siebie, często kontrowersyjny w swych sądach i aż do bólu szczery. Potrafił też zaskoczyć szczegółami, które rozmówca sam już często wymazał z pamięci. Jednak w czasach hejtu był też bezpardonowo atakowany. Wszystkim wydawało się, że z tym także świetnie sobie radzi, a może gdzieś tak w głębi wcale tak nie było i serce, które przestało bić dziś nad ranem, jednak bolało.
Paweł znał piłkarzy, trenerów, działaczy i oni znali Jego. Począwszy od legendarnego trenera Kazimierza Górskiego, z którym napisał kiedyś książkę, przez Kazimierza Deynę, którego zdążył poznać podczas turnieju oldbojów w Danii w 1989 roku, na kilka tygodni przed śmiercią wielkiego Kaki. Aż po ostatnie pokolenie, które w ubiegłym roku tak dobrze spisało się na mistrzostwach Europy. Meczu z Czarnogórą już nie doczekał…
Cudowne bramki, zwroty akcji. Co za mecz Lechii z Motorem!
4. kolejkę PKO BP Ekstraklasy zamykało poniedziałkowe spotkanie Lechii Gdańsk z Motorem Lublin. Po emocjonującym spotkaniu obie drużyny podzieliły się punktami.