Arkadiusz Milik musi zapracować na kolejne powołanie (fot. Łukasz Skwiot)
Milik debiutował w reprezentacji Polski za kadencji Waldemara Fornalika, jednak swoje najlepsze mecze w biało-czerwonych barwach rozegrał u Adama Nawałki. To właśnie wtedy stworzył wraz z Robertem Lewandowski znakomicie funkcjonującą parę w ataku i przez lata wydawało się, że dla tej dwójki nie ma większej alternatywy.
Nowa rzeczywistość
Wszystko to jest już dziś zamierzchłą przeszłością, a chociaż Milik nadal gra w kadrze i ma docelowo pełnić w niej ważną rolę, to nie sposób przemilczeć fakt, że przy bardziej stanowczym selekcjonerze nie powinno go aktualnie być w reprezentacji.
Mamy już bowiem listopad, rok powoli zbliża się do końca, a napastnik SSC Napoli nie rozegrał w tym sezonie ani jednego meczu w swoim klubie. Co więcej, na skutek konfliktu piłkarza z władzami Azzurich, nie ma żadnych szansy, by sytuacja Milika miała w najbliższych tygodniach ulec zmianie. Wyjściem z tej patowej sytuacji może być zimowy transfer, ale jak donoszą włoskie media, o jego przeprowadzenie wcale nie będzie łatwo.
Arkadiusz Milik ma ważną umowę z Napoli do końca sezonu, przed którego początkiem odrzucił propozycję klubu dotyczącą jej przedłużenia. Wydawało się, że w lecie zawodnik zmieni otoczenie, jednak mimo długiej sagi transferowej i konkretnych ofert z takich klubów jak Juventus, Fiorentina czy Roma, do żadnej transakcji nie doszło. Efekt był z kolei taki, że Polaka skreślony z listy graczy zgłoszonych do wszystkich możliwych rozgrywek i zapadała decyzja, że najbliższe miesiące spędzi on wyłącznie na trenowaniu.
Tak jak można było się spodziewać, pomocną dłoń do napastnika wyciągnął Jerzy Brzęczek, ale w trakcie wspomnianego meczu z Ukrainą było widać, że to sztuczne podtrzymywanie pacjenta przy życiu nie daje żadnych pozytywnych skutków – ani leczonemu, ani temu, który podaje tlen.
Nieskuteczna terapia
Milik przeciwko Ukrainie był cieniem samego siebie. W i tak mocno przemeblowanej drużynie wyglądał niczym ciało obce. Brak praktyki meczowej rzucał się mocno w oczy i choć sam Arek bardzo chciał, to nie miał zbyt wielu argumentów, by potwierdzić swoją przydatność dla zespołu. Grać w piłkę snajper Napoli na pewno nie zapomniał, nikt nie pozbawił go talentu czy miarki w nodze, którą nie raz i nie dwa zaskakiwał rywali. Jakieś zasady muszą jednak obowiązywać i powinniśmy się spodziewać, że listopadowe zgrupowanie było już ostatnim dla Milika dopóki nie wróci do poważnego uprawiania sportu.
Już dziś na jego obecności traci cała reprezentacja, która z Milikiem na boisku gra w osłabieniu. Jeśli zaś chodzi o samego piłkarza, to ten również musi odpierać ciosy i zarzuty o „powołania na kredyt”, co na pewno nie jest dla niego przyjemne. Idealnym rozwiązaniem byłaby rezygnacja samego gracza z występów w kadrze do czasu znalezienia nowego klubu. Byłoby to uczciwe postawienia przez niego sprawy i tego można było oczekiwać. Jak się jednak okazało, Milik zaproszenie na kolejne zgrupowanie przyjął i dzisiaj tak on, jak i trener muszą się tłumaczyć.
Kluczem będzie więc zimowe okienko. Zmiana otoczenia i regularna gra przywróci piłkarza na łono reprezentacji. Pozostanie w Napoli i przeciąganie konfliktu z Aurelio De Laurentiisem może z kolei kosztować Milika bardzo drogo. Nawet brak w kadrze podczas finałów EURO 2020, co zresztą Jerzy Brzęczek bardzo wyraźnie zasygnalizował podczas konferencji prasowej. – Teraz nie chcę stwierdzać jednoznacznie, czy ktoś zostanie powołany, czy nie, jeśli będzie miał mało rozegranych minut. Są różne sytuacje, różni zawodnicy, różna jakość. Decyzje nie będą łatwe. Szerokość i lepsza jakość naszej kadry sprawiają, że wybór 23 zawodników na mistrzostwa nie będzie łatwy. Będą rozczarowania – powiedział.
Ostrzeżenie zostało więc wysłane. Dotyczy ono tak samo Arkadiusza Milika, jak i Kamila Grosickiego, który znajduje się w podobnej sytuacji.