Od bycia dyrektorem skromnej akademii w Tuscon do jednego z najbardziej zaufanych doradców Romana Abramowicza – dekada Michaela Emenalo w Chelsea Londyn to iście amerykański sen. Jednak wraz z odejściem Nigeryjczyka odsłonięte zostały problemy oraz spory wewnątrz klubu. Jak wpłyną na pozycję menedżera Antonio Conte i wyniki drużyny?
MICHAŁ ZACHODNY
Gdy sędzia gwizdnął po raz ostatni i podkreślił ligowe zwycięstwo Chelsea nad Manchesterem United, Emenalo był jednym z tych najmocniej celebrujących. Wybiegł na murawę i podążył prosto do Andreasa Christensena, duńskiego obrońcy, którego postawa pomogła wygrać ważne spotkanie. Ważniejsze w kontekście krótkoterminowym: po bolesnej wpadce w Lidze Mistrzów z Romą (0:3), po odsunięciu od składu Davida Luiza i przy rosnących spekulacjach dotyczących pozycji Conte.
CZŁOWIEK POMIĘDZY
Faktycznie, Włoch może w londyńskim klubie czuć się coraz bardziej osamotniony. Nie dlatego, że nie ma wsparcia Abramowicza, ale z powodu niespodziewanego odejścia jednego ze wspierających go zarządców – właśnie Emenalo, dotychczas dyrektora technicznego Chelsea. Ich biura w ośrodku Cobham były naprzeciw siebie, często razem obserwowali treningi i debatowali nad decyzjami włoskiego szkoleniowca. To jemu Conte żalił się z nikłej i nieefektywnej polityki transferowej latem, to jemu tłumaczył powody, dla których trzeba było pożegnać Johna Terry’ego w poprzednim sezonie, a teraz odstawić Luiza.
Radość Emenalo na Stamford Bridge była symboliczna, ponieważ gdzieś w drodze na murawę musiał minąć indywidualność, której dwa lata wcześniej pozbył się z Chelsea. Może nie do końca on – wiadomo, o wszystkim decyduje Abramowicz – ale to Nigeryjczyk dostał zadanie wytłumaczenia kibicom, dlaczego kilka miesięcy po mistrzostwie Anglii właściciel klubu zdecydował się pogonić Jose Mourinho. Jesienią 2015 roku Emenalo w wywiadzie dla telewizji Chelsea nie wymienił ani razu nazwiska Portugalczyka, ale jednoznacznie wskazał, że The Special One stracił szatnię.
Można to wziąć za typowo korporacyjny przekaz, ale patrząc przez pryzmat roli Nigeryjczyka, było to coś niesamowitego. Gdy bowiem Mourinho wygrywał z Chelsea swoje pierwsze mistrzostwo w 2005 roku, Emenalo pracował w szkółce w amerykańskim Tuscon, jako jej dyrektor i trener jednej z drużyn dziewczęcych.
Po 10 latach w Chelsea w angielskiej prasie Emenalo dostał przydomek „człowieka pomiędzy” – osoby idealnie pasującej do zarządzania ludźmi, potrafiącej podejmować decyzje i jednocześnie zachowującej pełną lojalność wobec szefa. Conte miał w nim bezcenny, bezpośredni kontakt do Abramowicza, co nie jest tak oczywiste przy napiętym terminarzu rosyjskiego oligarchy i rzadkich wizytach w ośrodku. Zresztą te ostatnie zwykle zapowiadają problemy: rok temu miliarder zawitał do Cobham po porażce 0:3 z Arsenalem, gdy Conte dopiero przyuczał zespół do gry w ustawieniu 1-3-4-3, czyli w systemie mającym później poprowadzić Chelsea do mistrzostwa kraju.
TWÓRCA FARMY
Wbrew jego ostatniej pracy przed Chelsea, Emenalo nie był postacią anonimową. 13-krotny reprezentant Nigerii, grał na MŚ w 1994 roku, występował w mniej znanych klubach Belgii, Anglii, Niemiec i Hiszpanii. To jednak ostatnie dwa lata kariery piłkarskiej w izraelskim Maccabi Tel Awiw okazały się najważniejsze – tam poznał Avrama Granta, który w 2007 roku ściągnął go do Chelsea.
Telefon od Granta musiał być dla Emenalo zaskakujący, ale sensacyjny następca Mourinho pamiętał i cenił obserwacje Nigeryjczyka. Polecił mu misję sprawdzenia rywali przed meczami z Valencią w Lidze Mistrzów, spostrzeżenia wykorzystał, a Chelsea kontynuowała drogę aż do finału rozgrywek. Nic dziwnego, że Grant wstawił się za Emenalo u Abramowicza i ten wkrótce zjawił się na Cobham. To jednak wciąż nie tłumaczy, dlaczego w kolejnych latach jego rola tylko rosła.
W rzeczywistości to jemu przypisuje się pracę nad zbudowaniem potężnej akademii. – Nikt nie ma lepszej – powiedział na odchodne Emenalo. To on również sprawił, że tak sprawnie działa system wypożyczania zawodników. Tak działa farma Chelsea – skupowanie rokujących piłkarzy, przekazywanie ich na sezon do innego klubu, a potem sprzedaż, z której zysk maskuje w finansowym fair play znacznie poważniejsze wydatki. On również polecał wielu utalentowanych nastolatków, którzy później z różnych przyczyn tracili zainteresowanie menedżerów. Na Stamford Bridge taką nieodżałowaną stratą jest choćby Kevin De Bruyne, dziś lider Manchesteru City Pepa Guardioli.
– Po 10 pięknych, ale wyczerpujących latach decyzja o odejściu nie była łatwa – powiedział Emenalo w kolejnym wywiadzie dla Chelsea TV. – Powody są jednak bardzo proste: chcę spędzić więcej czasu z rodziną, uczestniczyć w dorastaniu dzieci. Myślałem o tym od jakiegoś czasu, nie jest to więc decyzja podjęta na szybko, nieprzemyślana. Miałem ogromne szczęście pracować pośród osób o ogromnym doświadczeniu, uczyć się od nich – dodawał. Nie pomogło nawet spotkanie z Abramowiczem, obietnica podwyżki i zwiększenia odpowiedzialności. A przecież Rosjanin nie składa takich ofert osobom, którym choć w najmniejszym stopniu by nie ufał.
Jak trudno musiało przyjść mu budowanie pozycji i zaufania, pokazują mocno zaciśnięte i działające od lat powiązania na szczycie. Najważniejsze osoby w zarządzie – wyłączając Emenalo – działały w kluczowej spółce należącej do Abramowicza, Sibneft. Prezes klubu Bruce Buck pomagał Rosjaninowi w sprzedaży 72 procent udziałów Gazpromowi za 13 miliardów dolarów w 2005 roku. Członkami zarządu są Eugene Tenenbaum, który w Sibneft zarządzał finansami, i Marina Granowska, która również przez lata pracowała w tej spółce paliwowej. To ona jest również obecnie najpotężniejszą kobietą w futbolu.
W Anglii agenci piłkarzy jej nienawidzą. Przy transferach wartych kilkadziesiąt milionów Granowska bije się o każdy zapis w umowie, każdą premię i funta od sprzedaży. Doprowadza też do transakcji, które wydają się z pozoru niemożliwe: z Liverpoolu ściągnęła do Londynu Fernando Torresa, zaczęła także ponowne negocjacje z Mourinho przed jego powrotem, stała za rekordową umową z nowym sponsorem technicznym, choć najpierw trzeba było rozwiązać kontrakt z rywalizującą firmą. I teraz to Granowska przejmie obowiązki Emenalo, przynajmniej czasowo. A Nigeryjczyk był tym, który wystawiał ostateczną rekomendację transferom do klubu, polecał utalentowaną młodzież do akademii i skreślał zawodników, którzy w Chelsea stawali się niepotrzebni.
CHŁOPIEC DO PODAWANIA PIŁEK
Dla rywali zakulisowe roszady w Chelsea to dobra wiadomość, sygnał, że obrona mistrzowskiego tytułu jest tylko tłem dla ważniejszych wydarzeń. O tych nawet w kontekście pracy Conte było ostatnio głośno. Chociaż The Blues wygrali cztery z ostatnich pięciu spotkań, to jedyna porażka w tym okresie była znacznie ważniejsza. Po powrocie z Rzymu z trzybramkowym bagażem 48-letni Włoch miał zwołać odprawę, na której krok po kroku, minuta po minucie analizował wpadkę w Lidze Mistrzów. Była to „suszarka” w stylu tych najbardziej pamiętnych w wykonaniu sir Aleksa Fergusona.
Kontekst nakreślony przez szkoleniowca był jasny: kto nie ze mną, ten na aucie, koniec pobłażania, nie ma nietykalnych. Conte wyjątkowo zirytowała postawa obrońców – w 10 meczach przed Romą drużyna zachowała tylko trzy czyste konta – którzy przecież zasugerowali mu, by zmienił pozycję Gary’emu Cahillowi. Manewr kompletnie się nie sprawdził, a Włoch na swoim terenie został przez własnych piłkarzy ośmieszony. W jednym z kluczowych momentów fatalnego wieczoru cała trójka stoperów pobiegła kryć jednego rywala, dając szansę innemu. Conte takich juniorskich błędów nie akceptuje, a było ich więcej, klęska 0:3 bardziej schlebia Chelsea, niż odzwierciedla przewagę Romy.
Wszystko wskazuje na to, że włoski trener w stanie wyjątkowym czuje się najlepiej. Luiza odstawił poza skład, szansę na mecz z Manchesterem United dał 21-letniemu Christensenowi. Wysoki, ale szczupły Duńczyk miał radzić sobie z atletycznie zbudowanym Romelu Lukaku i z zadania wywiązał się znakomicie. Chelsea wygrała minimalnie – jedynego gola strzelił Alvaro Morata, tym samym kończąc serię sześciu meczów bez bramki – ale podkreśliła, że w Anglii wciąż należy do najlepszych. Nie było to takie oczywiste, wcześniej w sezonie zremisowała u siebie bezbramkowo z Arsenalem, uległa Manchesterowi City (0:1). Oprócz imponujących zwycięstw nad Tottenhamem na Wembley (2:1) i Atletico w Madrycie (2:1) The Blues potrafili przegrać z ostatnim w tabeli Crystal Palace (1:2), na starcie sezonu wtopili u siebie z Burnley (2:3).
Odsunięcie Luiza to tylko jedna z decyzji, które miały Brazylijczyka ustawić do pionu. Na przedmeczowym treningu jeden z liderów dostał rolę chłopca podającego piłkę grającym kolegom, zamiast niego na ławce rezerwowych usiadł 17-letni Ethan Ampadu. – To naprawdę była normalna decyzja – bronił się po spotkaniu Conte. – Może się to zdarzyć każdemu, kto nie jest w formie. To ja muszę nadstawiać karku w takich sytuacjach. Mam w składzie 16 zawodników i pięciu juniorów. Pytacie więc o przyszłość? Cóż, każdego dnia kwestionujecie moją przyszłość w tym klubie.
BEZ SIATKI BEZPIECZEŃSTWA
Może klęska z Romą będzie dla Chelsea takim momentem jak porażka z Arsenalem we wrześniu ubiegłego roku. Wtedy po zmianie taktyki zespół wygrał 13 kolejnych meczów, został wyprowadzony na pierwsze miejsce w tabeli i tam już pozostał. Teraz wydaje się to wątpliwe, bo i skala wyzwania jest trudniejsza – Chelsea jest dopiero czwarta w tabeli, do Manchesteru City traci dziewięć punktów.
Pewną ironią są więc słowa Emenalo o tym, że odchodzi w najlepszym dla klubu momencie. Zostawia drużynę, której zasobność może być przeszkodą przy walce na kilku frontach w dalszej części sezonu. Zostawia klub, który dopiero zadecyduje, jak wypełnić lukę po jednym z najważniejszych pracowników. Zostawia też trenera, który mu ufał, w przeciwieństwie do Granowskiej – to jej nieprzejednaną postawę w negocjacjach Conte ma stawiać za powód wielu transferowych niepowodzeń latem.
Wreszcie też kibice będą mogli przekonać się, jak wewnątrzklubowe rozgrywki polityczne wpływają na sytuację trenera, zawodników, wyniki. Wcześniej udział w nich miał Emenalo – w 2013 roku po nominacji Mourinho podał się do dymisji, by następnie argumentować jego zwolnienie, w 2010 roku proces żegnania Carlo Ancelottiego miało rozpocząć nominowanie Nigeryjczyka w zastępstwie za zaufanego asystenta. Jemu przypisywało się nietrafne transfery, zarzucano brak aktywności i znikomy przepływ ponoć utalentowanych juniorów do pierwszego zespołu. Jak słusznie zauważa Dominic Fifield z „Guardiana”: „zarządzający Chelsea wraz z Emenalo stracili siatkę bezpieczeństwa”.
Może Conte z tego najlepiej zdaje sobie sprawę i stąd tak bojowa jest jego postawa?
TEKST UKAZAŁ SIĘ W OSTATNIM (46/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”