Zagłębie Lubin – Wisła Płock 2:2
Na inaugurację zmagań w ósmej kolejce polskiej ekstraklasy Zagłębie Lubin zmierzyło się przed własną publicznością z Wisłą Płock. Oodopieczni Piotra Stokowca zdobyli jeden punkt i awansowali na pozycję lidera tabeli. Bohaterem został jednak Giorgi Merebaszwili, dzięki któremu goście odrobili dwubramkową stratę.
Czy kibice „Miedziowych” będą mieli powody do zadowolenia? (fot. Łukasz Skwiot)
Zagłębie od początku sezonu spisuje się bardzo dobrze i przed przerwą na mecze reprezentacji narodowych rozsiadło się wygodnie w fotelu wicelidera tabeli. W starciu ze słabszą i grającą w kratkę Wisłą, to właśnie w „Miedziowych” upatrywano zdecydowanego faworyta do odniesienia zwycięstwa.
Za gospodarzami przemawiały również statystki. W trzech domowych spotkaniach podczas tego sezonu, odnieśli oni komplet zwycięstw, nie tracąc przy tym ani jednego gola. Z kolei „Nafciarze” w delegacjach radzili sobie różnie – raz zwyciężyli, raz zremisowali i doznali jednej porażki.
Spotkanie zaczęło się zgodnie z planem. Kontrolę nad wydarzeniami na boisku próbowali przejąc piłkarze Stokowca, których atak pozycyjny nie przynosił jednak rezultatu. Wisła dzielnie stawiała czoła faworytowi i to właśnie goście zdołali sobie stworzyć dwie niezłe okazje strzeleckie.
Już w dziewiątej minucie na uderzenie z dystansu zdecydował się Damian Szymiński, który jednak nie zdołał trafić w bramkę. Ten sam zawodnik po upływie kwadransa spróbował swoich sił raz jeszcze, jednak tym razem jego strzał z dalszej odległości dał możliwość Martinowi Polackowi na wykazanie się swoimi umiejętnościami.
Zagłębie w końcu się obudziło i w 23. minucie było byli wyjścia na prowadzenie. Znakomicie w polu karnym Wisły zachował się Arkadiusz Woźniak, a bliski wpisania się na listę strzelców strzałem piętą był Bartłomiej Pawłowski. Po wybloku futbolówką spadła pod nogi Jakuba Świerczoka, jednak ten uderzył wysoko pod poprzeczką.
Kibice w Lubinie długo czekali na otwarcie wyniku, jednak było warto. W 34. minucie Filip Starzyński obsłużył dokładnym podaniem Świerczoka, a ten najpierw ograł Damiana Byrtyka, a następnie mierzonym uderzeniem nie dał żadnych szans na interwencję Sewerynowi Kiełpinowi.
Goście zdołali się jeszcze podnieść po stracie pierwszego gola, a już Zagłębie zadało drugi cios. Kilkadziesiąt sekund po trafieniu Świerczoka, na listę strzelców wpisał się Bartłomiej Pawłowski.
Zagłębie rozpędzało się wraz z upływem spotkania i w końcu weszło na taki poziom w swojej grze, który okazał się zbyt wysoki dla gości z Płocka. Dominacja faworyta była absolutna i po pierwszej połowie można było śmiało postawić tezę, że „Miedziowym” nic złego w tym meczu stać się nie może.
Na drugą połowę goście wyszli z Giorgim Merebaszwilim w składzie, który zastąpił Adama Dźwigałę, co szybko przyniosło oczekiwany przez Jerzego Brzęczka efekt. W 57. minucie Gruzin ograł Lubomira Guldana i wbiegł w pole karne, po czym spod linii końcowej wycofał piłkę do Mateusza Piątkowkiego, który zdobył kontaktową bramkę.
Od tej pory mecz nabrał tempa i stał się znacznie ciekawszy. Mogłoby się to zmienić po trzecim golu Zagłębia, ale po akcji Świerczoka i Pawłowskiego, Kiełpin świetnie obronił uderzenie tego pierwszego. Szans na interwencję nie miał za to Polacek, bo Nico Varela po centrze Konrada Michalaka minimalnie przestrzelił.
W 68. minucie Merebaszwili wypracował kolejnego gola! Dryblował w polu karnym tak długo, aż został sfaulowany przez Woźniak. Jedenastkę wykorzystał zaś Varela.
W końcówce spotkania obie drużyny dążyły do zdobycia zwycięskiej bramki, ale żadnej się to nie udało. Najlepszą okazję zmarnował Starzyński, który nie trafił czysto w piłkę.
Remis pozwolił gospodarzom na awans na pierwsze miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy. Płocczanie zajmują 11. pozycję.
PiłkaNożna.pl