Legia Warszawa postawiła kolejny krok w drodze po mistrzostwo Polski. Zespół Deana Klafuricia po szalonym spotkaniu pokonał przed własną publicznością Wisłę Płock 3:2. Mistrzowie Polski prowadzili już nawet dwoma golami, ale Nafciarze jednak odrobili straty. Warszawianie ostatnie dziesięć minut grali w osłabieniu i mimo to potrafili przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
(fot. Piotr Kucza/400mm)
Trener Klafurić dokonał kilku znacznych zmian w składzie w porównaniu do starcia z Jagiellonią Białystok. W pierwszej jedenastce zabrakło kontuzjowanych Jarosława Niezgody i Michała Pazdana. Pierwszy narzeka na ból pleców, a drugi doznał urazu w starciu z wicemistrzami Polski. Na ławkę rezerwowych zostali za to odesłani William Remy, Kasper Hamalainen i Michał Kucharczyk. W ich miejsce pojawili się Domagoj Antolić, Cafu, Eduardo, Cristian Pasquato czy Chris Phillips. Z kolei trener Jerzy Brzęczek nie mógł skorzystać m.in. z Giorgiego Merebaszwiliego, który od czterech tygodni jest kontuzjowany.
Nafciarze mają bardzo dobre wspomnienia z ostatniej wizyty przy Łazienkowskiej. Płocczanie w ostatniej ligowej kolejce w 2017 roku pokonali Legię po golach Niko Vareli z rzutu karnego oraz samobójczym trafieniu Jakuba Czerwińskiego.
Od początku mecz stał na bardzo wyrównanym poziomie. Gra toczyła się głównie w środku pola i żadna ze stron nie potrafiła zdominować rywala. W 11. minucie piłka wylądowała w bramce Arkadiusza Malarza, ale sędzia Jarosław Przybył słusznie dopatrzył się przewinienia na golkiperze Legii. Chwilę później groźny strzał Jakuba Łukowskiego zablokował Adam Hlousek i skończyło się tylko na strachu.
W 18. minucie bardzo poważnie odgryzła się Legia. Sebastian Szymański ograł na lewej stronie Dominika Furmana, podał do Hlouska, Czech dograł na 5. metr do Eduardo, ale Brazylijczyk z chorwackim paszportem trafił prosto w Thomasa Doehne’a. Dziesięć minut później młodzieżowy reprezentant Polski sam próbował zaskoczyć golkipera gości, ale uderzył zbyt lekko i bramkarz nie miał problemów z interwencją. Z drugiej strony odpowiedział Varela, ale Malarz nie również bez kłopotów złapał futbolówkę.
W 35. minucie gospodarze dopięli swego. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego niefortunną interwencję zaliczył Daehne, który piąstkując trafił piłką Cafu, a futbolówka wpadła do siatki. Chwilę później strzelec gola próbował drugi raz zaskoczyć golkipera Wisły, ale jego strzał z dystansu przeszedł dwa metry obok bramki.
Druga połowa rozpoczęła się od przewagi przyjezdnych. To oni dłużej utrzymywali się przy piłce, atakowali i w 54. minucie powinni doprowadzić do remisu. Katastrofalny błąd w wyprowadzeniu piłki spod własnego pola karnego popełnił Marko Vesović, który zagrał na 16. metr prosto pod nogi Semira Stilicia. Ten wyprowadził na czystą pozycję Jakuba Łukowskiego, ale świetną interwencją popisał się Malarz, który instynktownie odbił piłkę na korner.
W 62. minucie znowu Legię na prowadzeniu utrzymał jej bramkarz. Świetną akcję lewym skrzydłem przeprowadził Arkadiusz Reca, który wyłożył na czwarty metr futbolówkę Jose Kante, ale napastnik Wisły trafił prosto w Malarza.
Mistrzowie Polski się bronili, bronili i w końcu wyprowadzili zabójczą kontrę w 71. minucie. Vesović idealnym podaniem obsłużył wprowadzonego chwilę wcześniej Michała Kucharczyka, a ten w swoim pierwszym kontakcie z piłką podwyższył wynik na 2:0.
Cztery minuty później znowu zrobiło się gorąco pod bramką Wisły. Kucharczyk świetnie wyprowadził na prawym skrzydle Vesovicia, ten dośrodkował w pole karne do Szymańskiego, który wyłożył futbolówkę Antoliciowi przed pole karne, ale Chorwat uderzył nad bramką.
Z drugiej strony znowu rewelacyjnie w bramce spisał się Malarz. Golkiper Legii najpierw świetnie obronił strzał Vareli, a dosłownie dwie sekundy później zdołał odbić piłkę na rzut rożny po dobitce Kante.
Warszawska defensywa skapitulowała w 79. minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Malarza pokonał Alan Uryga i płocczanie złapali kontakt.
Kilkadziesiąt sekund później sytuacja mistrzów Polski zaczęła się mocno komplikować. Drugą żółtą kartką został ukarany Mauricio i Legia musiała grać w osłabieniu przez ostatnie 10 minut spotkania.
Nafciarze bardzo szybko wykorzystali grę w przewadze. Dosłownie kilkanaście sekund po zejściu Mauricio do wyrównania doprowadził Kamil Biliński, który popisał się kapitalnym uderzeniem z 15. metrów i nie dał szans Malarzowi!
Legioniści rzucili się do rozpaczliwych ataków i zaczęli posyłać długie piłki w kierunku Kucharczyka. W 88. minucie mistrzowie Polski znowu wyszli na prowadzenie – Szymański wyszedł sam na sam z Daehne i huknął w słupek. Z dobitką zdążył jednak Cafu, który posłał futbolówkę do pustej bramki.
W samej końcówce na strzał z rzutu wolnego z 20. metrów zdecydował się Szymański, ale piłka wylądowała tylko w bocznej siatce.
Ostatecznie mistrzowie Polski dowieźli prowadzenie do końca i na pewno do niedzieli zostaną na pozycji lidera. Kwestią otwartą pozostaje tylko przewaga nad wiceliderem.
Ze stadionu Legii,
Paweł Gołaszewski