Przed startem sezonu skorzystałem z uprzejmości PZPN i wziąłem udział w szkoleniu/medialnej prezentacji przeprowadzonej przez naszego eksportowego arbitra Szymona Marciniaka, któremu asystowali Paweł Gil, szef sędziów Zbigniew Przesmycki oraz prezes PZPN Zbigniew Boniek. Wnioski? Technologia nie jest tania, ale nie wykracza poza finansowe możliwości polskiego związku. Powinna być pomocna w kluczowych sytuacjach, choć z góry trzeba założyć, że nie wykluczy wszystkich kontrowersji. Zwłaszcza że w ESA zaczniemy od jednego spotkania z zastosowaniem VAR, aby w trakcie sezonu rozpędzić się do siedmiu (z ośmiu rozgrywanych w każdej kolejce). Warto też wiedzieć, że założenia International Football Association Board (po naszemu Międzynarodowa Rada Piłkarska) są mocno odmienne od powszechnych wyobrażeń o zastosowaniu VAR. Na szczęście protokół IFAB bardzo precyzyjnie określa, kto i kiedy może posiłkować się technologią wideo dopuszczoną do użytku podczas meczów piłkarskich. Poniżej – najważniejsze wątki z: instrukcji, przepisów i… kosztów.
– Obecny protokół zatwierdzony przez IFAB będzie powtórnie analizowany w marcu 2018 roku. I nie jest wykluczone, że po ocenie wniosków, które napłyną z federacji stosujących VAR, zostanie nieco zmodyfikowany – ujawnił Marciniak, dając do zrozumienia, że FIFA wszelkie działania w tej mierze podporządkowała mundialowi w Rosji, gdzie wideoweryfikcja ma w efektywny sposób wyeliminować sędziowskie wielbłądy. – Wydaje mi się, że w pierwszej kolejności szansę na objęcie VAR będzie miała druga żółta kartka – ocenił przewodniczący Przesmycki. – W konsekwencji powoduje przecież wykluczenie. To jednak tylko domysł, na konkrety trzeba poczekać do marcowej analizy.
4. VAR nie jest na czas. TeoretyczniePrzepisy jasno stanowią, że w trakcie wideoweryfikacji arbitrzy nie powinni się spieszyć, ponieważ dokładność jest znacznie ważniejsza niż szybkość. Sugerowane jest nawet oglądanie (przy faulach) przez sędziego akcji w normalnym oraz zwolnionym tempie, aby w spornych sytuacjach właściwie została oceniona zarówno intensywność interwencji winowajcy, jak i punkty kontaktu. – Nawet w kuluarach nikt nie określał, że musimy wyrobić się w minutę czy półtorej – stwierdził Gil. – Wideoweryfikacja ma być przeprowadzona rzetelnie. Bez żadnego czasowego limitu. – W praktyce jednak VAR to także sztuka… ratowania czasu – śmieje się Marciniak. – Trzeba tak zarządzać sytuacją na boisku, aby w umiejętny sposób dać czas asystentowi wideo. A przede wszystkim – aby gra była jak najbardziej płynna nawet przy zastosowaniu wideoweryfikacji.
5. Sztuka przewijania. I kartkowania
W przypadku przeoczenia kluczowego zdarzenia sędzia główny może zatrzymać grę w celu przeprowadzenia wideoweryfikacji. Tylko jednak wówczas, kiedy żadna z drużyn nie znajduje się w sytuacji pozwalającej na przeprowadzenie skutecznego ataku.
Natomiast w przypadku goli, zdarzeń w polu karnym i niektórych czerwonych kartek (głównie w sytuacji DOGSO, czyli pozbawienia realnej szansy zdobycia bramki) wideoweryfikacja może obejmować fragment akcji, który doprowadził do zdarzenia. Począwszy od momentu przejęcia piłki. Nie obejmuje natomiast wznowienia gry, które rozpoczęło atak.
– W przypadku zachowań agresywnych poza polem karnym zalecane jest oglądanie samego incydentu, bez przewijania do początku akcji. To wynika ze względów praktycznych – wyjaśnia Gil.
– W sytuacji, kiedy akcja, w której zawodnik dostał kartkę, zostanie na podstawie wideoweryfikacji anulowana, anulowana będzie także ewentualna kartka. Ale tylko za przewinienie taktyczne – dodaje Marciniak.
– Natomiast za zachowanie nierozważne już nie, taka kartka pozostanie w mocy i w meczowym protokole. Nierozważne, czyli agresywne i niebezpieczne dla rywala. Niezależnie od koloru kartki.
6. Dlaczego trzeba wcisnąć guzik? Czyli wytyczne protokołu IFAB
Uczestnicy projektu VAR muszą w pełni stosować się do protokołu zatwierdzonego przez IFAB. To dokument wyznaczający identyczne standardy procesu wideoweryfikacji we wszystkich rozgrywkach, pod wszystkimi szerokościami geograficznymi. Realizacja protokołu jest skrupulatnie nagrywana, a później oceniana w międzynarodowej centrali. Na wypadek ewentualnych uchybień.
Protokół określa na przykład, że sędzia VAR na bieżąco jest podpięty pod wszystkie systemy łączności zespołu arbitrów prowadzących spotkanie. Aby jednak zabrać głos – musi wcisnąć odpowiedni guzik. Dopiero wówczas będzie mógł nadać komunikat. Co – zapewne – także miało na celu podkreślenie, że VAR nie sędziuje, a włącza się w proces decyzyjny tylko w precyzyjnie określonych sytuacjach.
– Z praktyki wiem już, że sędziowie VAR będą szczególnie przydatni, kiedy dojdzie do konfrontacji na boisku – ocenił Marciniak. – Dotąd zawodnik, nawet jeśli wypłacił rywalowi podczas przepychanek kuksańca, mógł czuć się bezkarny. Wideopowtórki są nieocenione przy identyfikacji winowajców w takich sytuacjach; teraz żadnemu się już nie upiecze.
7. Najważniejszy jest… telewizor
Sędzia główny może podjąć decyzję (o zmianie decyzji) jedynie na podstawie informacji przekazanych przez sędziego VAR lub po bezpośrednim obejrzeniu materiału, czyli przeprowadzeniu wideoweryfikacji na boisku.
– Sędziowie VAR to nie są przypadkowi, tylko w pełni przeszkoleni ludzie, profesjonaliści. Mogą jednak korzystać z uprawnień jedynie w sytuacji, kiedy nie pozostają żadne wątpliwości, że podjęta decyzja była błędna lub błędem było niepodjęcie decyzji. Czyli w tak zwanych zero-jedynkowych, lub jeśli ktoś woli, czarno-białych sytuacjach – wyjaśnia Marciniak. – Najczęściej dotyczą DOGSO. W praktyce tych sytuacji, co do których jest sto procent pewności, zdarza się na boisku niewiele, znacznie częściej mamy do czynienia z proporcjami 80-20. A gdy zaistnieją, sędzia VAR ogranicza się najczęściej do stwierdzenia: lepiej, żebyś to zdarzenie sam obejrzał. A przepisy jasno stanowią, że podjęta decyzja może zostać zmieniona tylko wtedy, gdy wideoweryfikacja wykaże, że pierwotny werdykt arbitra był w oczywisty sposób błędny. Zatem w sytuacji, gdy margines wątpliwości po obejrzeniu przez sędziego głównego powtórek sięga 20 procent, VAR nie wpłynie na zmianę decyzji. A przynajmniej nie powinien.
Istotne jest, że sędzia główny musi wyraźnie zaznaczyć rozpoczęcie procesu wideoweryfikacji poprzez pokazanie kształtu ekranu telewizyjnego. W przeciwnym wypadku, to znaczy jeśli taki gest nie zostałby wykonany, błędna decyzja nie może zostać zmieniona. Mało tego – w trakcie przeprowadzania wideoweryfikacji sędzia powinien być widoczny w celu zapewnienia jawności przeprowadzania tego procesu.
8. Kiedy VAR się zepsuje, mecz i tak gramy do końca
Ustawodawcy z IFAB zaasekurowali się na okoliczność awarii systemu wideoweryfikacji. W takim przypadku –
podobnie jak wówczas, kiedy przy zastosowaniu VAR podjęta zostałaby błędna decyzja – mecz nie zostałby
unieważniony. – Protokół przewiduje przejście w takiej sytuacji na tak zwane naturalne sędziowanie – wyjaśnia Marciniak. – Jesteśmy tylko zobowiązani do powiadomienia widzów, że mecz jest kontynuowany bez wsparcia VAR.
9. Dziś jest tylko Marciniak. 13 stopni wtajemniczenia
PZPN rozważał zarówno zainstalowanie stałego centrum VAR, jak i wersji mobilnej i ostatecznie zdecydował się na tę drugą opcję. Zakupione zostały dwa samochody, których konkretna cena… objęta jest tajemnicą. Z grubsza wiadomo, że każdy kosztował około miliona złotych. Dzięki temu docelowo systemem wideoweryfikacji będzie można objąć 7 z 8 meczów każdej kolejki (siłą rzeczy wypadnie jeden z trzech z sobotniej ramówki) ekstraklasy.
Oprócz względów technicznych, wprowadzenie i zakres VAR warunkuje także czynnik ludzki. Na razie w pełni przeszkolony wśród głównych arbitrów jest jedynie Marciniak. Tymczasem, żeby zyskać stosowny certyfikat z IFAB, sędzia musi zaliczyć 13 spotkań testowych: 5 w trybie offline, 5 w trybie online i 3 w charakterze głównego w spotkaniach towarzyskich. Wszystko po to, aby dogłębnie poznać techniczne tajniki, a przede wszystkim procedury. Jak poinformował obecny na szkoleniu Łukasz Wachowski z Departamentu Rozgrywek Krajowych PZPN, przeprowadzanie szkoleń było planowane na meczach rozgrywek juniorskich i młodzieżowych (m.in. Puchar Deyny), a nawet towarzyskich spotkaniach zespołów Nice 1 Ligi. Dlatego liczba oVARowanych sędziów powinna przyrastać w postępie geometrycznym.
10. Zabawa za 4 miliony PLN. Zaprasza – PZPN
Przed wprowadzeniem systemu wideoweryfikacji na polskie boiska, w przestrzeni publicznej przetoczyła się dyskusja, kto zapłaci za VAR. Ostatecznie wszystkie koszty w premierowym sezonie – łącznie z wynagrodzeniem dla sędziów VAR, które będzie miało identyczną wysokość jak ryczałt dla liniowych – poniesie federacja. – To my organizujemy rozgrywki piłkarskie na terenie Polski i my odpowiadamy za cały nasz futbol – wyjaśnia powody prezes Boniek. – A skoro VAR należy po prostu wprowadzić, to wprowadzamy najlepiej, jak umiemy. I najszybciej, jak tylko się da. Zdecydowaliśmy się na system mobilny, więc będziemy mogli stosować wideoweryfikację nie tylko w ekstraklasie, ale również w meczach Pucharu Polski, a także w Nice 1 Lidze. Oczywiście wtedy, kiedy nie będzie grała ekstraklasa.
Za rok pewnie system opłat zostanie zmieniony, ale należy także zakładać, że technologia po finałach MŚ 2018 będzie nie tylko o wiele lepiej sprawdzona i szerzej wdrożona, ale przede wszystkim – tańsza.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”