Wnioski po meczu z Francją. Remis daje osłodę i pozwala zachować twarz.
Reprezentacja kończy swój udział na mistrzostwach Europy. Przez ostatnie kilkanaście dni mieliśmy sporo powodów do narzekania, ale punkt w starciu z Francja niewątpliwie osłodził nam turniej rozgrywany w Niemczach.
Maciej Łanczkowski
FOT. PIOTR KUCZA / 400MM
Spokój w bramce
Nie wiemy, czy Wojciech Szczęsny w najbliższym czasie zakończy reprezentacyjną karierę. Wiemy jednak, że jeśli podejmie taką decyzję, to o obsadę bramki możemy być spokojni. Łukasz Skorupski wytrzymał presję związaną z debiutem na imprezie mistrzowskiej i zagrał fenomenalne spotkanie, notując szereg udanych interwencji. Piłkarz Bolonii bardzo mocno podbił swoje notowania w hierarchii kadry. Jeśli „Skorup” utrzyma ten poziom, nie mamy nic przeciwko temu, aby po odejściu Szczęsnego został podstawowym bramkarzem Polski.
Honor uratowany
Choć Euro 2024 nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii polskiej piłki, ostatni mecz przyniósł osłodę i powody do optymizmu. Remis z faworyzowanymi wicemistrzami świata smakuje jak zwycięstwo i pozwala zachować twarz. Utrzymujemy passę turniejów z przynajmniej jednym punktem na koncie, unikając tym samym kompromitacji. Wszystkie drużyny na Euro 2024 mają minimum punkt po fazie grupowej, w tym również Polska.
Autobus niepotrzebny
Przed meczem z Francją pojawiały się głosy, że jedyną szansą na korzystny wynik jest ultradefensywna taktyka. Na szczęście Michał Probierz nie uległ tej presji i postawił na odważną, otwartą grę. Co prawda, Trójkolorowi zmusili do grania defensywnie przez większy wymiar czasowy, ale Polacy pokazali, że potrafią również zagrozić rywalom. Nie zdecydowaliśmy się na „parkowanie autobusu”, jak miało to miejsce podczas Mistrzostw Świata w Katarze.
Ulotne przebłyski
To kolejny mecz, w którym reprezentacja Polski zanotowała okres dominacji na murawie. W pierwszej połowie biało-czerwoni odważnie atakowali Francuzów, stwarzając realne zagrożenie pod ich bramką. Niestety, moment lepszej gry trwał maksymalnie 20 minut, po czym rywale przejęli inicjatywę i zepchnęli Polaków do głębokiej defensywy, zmuszając ich do zmiany taktyki. Podobny obraz oglądaliśmy w meczu z Holandią oraz Austrią.
Najgorszy Kiwior
W pierwszej połowie obrońca Arsenalu miał problemy z precyzyjnym rozegraniem piłki, tracił mnóstwo piłek, a po przerwie jego błędy tylko się nasiliły. Kulminacyjnym momentem był faul na Dembele, który skutkował rzutem karnym dla Francji. Kiwior okazał się najsłabszym punktem reprezentacji Polski w tym meczu.
Trafne spostrzeżenia. Napisałbym jeszcze o Urbańskim, bo zyskał najwięcej z naszych na tym turnieju.
I można. Może diabły nie takie straszne, kiedy nie jesteśmy tacy świeci