Znowu zaprezentował się nieźle, ponownie nie przyniósł wstydu i raz jeszcze pozostał bez punktów. Lech Poznań konsekwentnie gra swoje w Lidze Europy, jednak jak na razie nie wystarczyło to, by uniknąć porażek w starciach z wyżej notowanymi rywalami. Jakie wnioski można więc wyciągnąć po czwartkowym boju w Glasgow?
Lech Poznań znowu przegrał, ale… (fot. 400mm.pl)
Dariusz Żuraw niczego nie zmienia
Wydawać by się mogło, że skoro Kolejorzowi przychodzi mierzyć się z tak utytułowanymi rywalami jak Benfica Lizbona i Rangersi, to najlepszym sposobem na ugranie korzystnych wyników powinno być schowanie się za podwójną gardą, okopanie przed własnym polem karnym i czekanie na szansę wyjścia z kontratakiem. Nic z tego! Dariusz Żuraw od początku drogi Lecha w eliminacjach pokazuje, że można dążyć do celu inną drogą.
Prowadzony przez niego zespół wychodził w tym sezonie na każdego zagranicznego rywala bez ani grama kompleksów i nie miało znaczenia, czy mierzył się z Apollonem czy grał z europejskimi gigantami pokroju Benfiki i Rangersów. Co ważne, w obu meczach grupowych Kolejorza oglądało się z przyjemnością, jednak w decydujących momentach to wyżej notowani przeciwnicy wyciągali asy z rękawów i rozstrzygali partie na swoją korzyść.
Bez Tiby ani rusz?
Lech zagrał na Ibrox Park bez Pedro Tiby, który uskarżał się na problemy zdrowotne. Nie trzeba było być wielkim piłkarskim znawcą, by przewidzieć, że brak tak wpływowego zawodnika będzie bardzo dużym osłabieniem drużyny i dokładnie to zobaczyliśmy na boisku. Tak jak już zostało wspomniane, Kolejorz rozegrał dobre zawody, ale absencja Portugalczyk była aż nadto widoczna w środku pola i departamencie kreacji.
Z ofensywnie usposobionego zespołu Żurawia wyjęty został jeden z najważniejszych elementów i chociaż auto na tym lekko uszkodzonym silniku jechało, to było słychać, że nie pracuje on tak jak powinien. Pamiętajmy, że Tiba zdobył już w tym sezonie trzy gole i zapisał na swoim koncie sześć asyst, a w Glasgow mogliśmy się przekonać, że Lech jest w pewnym stopniu od niego uzależniony.
Na jednym silniku
Oprócz braku wspomnianego Tiby, który w każdym momencie meczu jest w stanie wykreować na boisku coś z niczego i popisać się jakimś kompletnie nieszablonowym zagraniem, na które inni by w ogóle nie wpadli, przeciwko Rangersom nie mógł także zagrać Jakub Kamiński. Drugi z motorów napędowych Kolejorza także dawał sporo rozwiązań w ofensywie, a jego dynamika, przebojowość i młoda głowa nie raz i nie dwa sprawiły rywalom kłopot. Brak tak energetycznego piłkarza po prostu musiał się odbić na jakości ofensywnej Lecha.
Krótka kołderka
Niemożność skorzystania z dwóch bardzo ważnych zawodników prowadzi z kolei do jedynego możliwego do wyciągnięcia w takiej sytuacji wniosku. Dariusz Żuraw nie dysponuje aktualnie tak szeroką kadrą, by móc sobie z takimi absencjami poradzić, szczególnie przy napiętym do granic możliwości terminarzu, kiedy jego drużyna musi wychodzi na boisko co trzy dni.
Oprócz Pedro Tiby i Jakuba Kamińskiego, do Szkocji nie mogli również polecieć Bohdan Butko i Djordje Crnomarković. Do formy doszedł co prawda Jan Sykora, ale w decydujących momentach, biorąc pod uwagę natłok spotkań, pole manewru trenera jest niewielkie. Pierwsza drużyna Kolejorza jest mocna i wyrównana, ale patrząc nieco szerzej, zdecydowanie brakuje jej głębi i przy okazji czternastego meczu w tym sezonie było to widać.
Puchacz potwierdził, że jest kozakiem
Jednym z piłkarzy, którzy po meczu w Glasgow zebrali największe słowa uznania był Tymoteusz Puchacz. Szkockie media nie szczędziły pochwał po jego adresem, podkreślając, że skrzydłowy Kolejorza był niezwykle trudny do zatrzymania, a kiedy już dostawał piłkę, to akcje Lecha od razu zyskiwały na dynamice.
Nie powinno ulegać wątpliwości, że Puchacz będzie także przyszłością reprezentacji Polski, jednak jak na razie Jerzy Brzęczek nie widzi dla niego miejsca w swoim zespole.
Punkty są w zasięgu
Po dwóch kolejkach Kolejorz nie może się pochwalić zdobyciem ani jednego punktu w Lidze Europy, ale wydaje się, że te przyjdą prędzej czy później. Lech rozegra jeszcze dwa spotkania ze Standardem Liege, zmierzy się z Rangersami przy Bułgarskiej i wyleci do Lizbony na starcie z Benficą.
Jeśli w zespole Żurawia wszyscy będą zdrowi, a ten nie zmieni swojej koncepcji, to szczególnie Belgowie wydają się być do ugryzienia. Także mecz z The Gers w Poznaniu powinien wyglądać zdecydowanie lepiej na korzyść Lecha i tam również należy szukać punktów. Wszystko w tej grupie jest wciąż możliwe.
Grzegorz Garbacik