Wisła Płock lepsza od Zagłębia Sosnowiec
Po piątkowych emocjach związanych z meczami 15. kolejki Lotto Ekstraklasy, sobota rozpoczęła się od spotkania w Płocku. Miejscowa Wisła pewnie pokonała Zagłębie Sosnowiec (2:0).
„Nafciarze” odnieśli kolejne zwycięstwo (fot. 400mm.pl)
Za zdecydowanego faworyta sobotnie starcia uważano gospodarzy, ale nie mogło być inaczej. „Nafciarze” pod wodzą nowego szkoleniowca wyraźnie nabrali wiatru w żagle i w trzech ostatnich kolejkach zgromadzili pięć punktów. Co więcej, tydzień temu Wisła pewnie pokonała w delegacji Śląsk Wrocław (3:0) i dlatego kibice w Płocku liczyli na to, że ich pupile pójdą za ciosem.
Okazja ku temu nadarzała się znakomita, ponieważ na stadionie imienia Kazimierza Górskiego stawili się piłkarze najsłabszego w stawce Zagłębia Sosnowiec. Beniaminek także zmienił trenera i także było widać, że roszada przynosi efekty, jednak w trakcie ostatniej kolejki podopieczni Valdasa Ivanauskasa zostali rozbici na własnym boisku przez Jagiellonię Białystok (1:4), która odsłoniła ich wszystkie słabości. Po takim laniu trudno było z optymizmem spoglądać na wyjazd o Płocka.
Wydawało się, że Wisła będzie próbowała od początku grać swoje, jednak inny plan na to spotkanie mieli goście z Sosnowca, którzy nie pozwalali piłkarzom Kibu Vicuny na zbyt wiele, bardzo szybko do nich doskakiwali i nie zostawiali im miejsca na rozwinięcie skrzydeł.
Po okresie bardzo słabej gry obu drużyn, jako pierwsza obudziła się Wisła. W 35. minucie znakomite podanie z głębi pola otrzymał Ricardinho, który uniknął pozycji spalonej i znalazł się w pozycji sam na sam z bramkarzem. Piłkarz „Nafciarzy” zdecydował się na minięcie Dawida Kudły efektownym zwodem i dopełnił formalności strzałem do pustej bramki.
W doliczonym czasie gry piłkę ręką poza własnym polem karnym zagrał wspomniany już Kudła. Sytuacja wydawała się dość oczywista, jednak sędzia przez kilka minut analizował wszystko na powtórkach i dopiero po tym podjął decyzję. Jak się okazało, arbiter zinterpretował wszystko w taki sposób, że bramkarz Zagłębia najpierw odbił futbolówkę głową, a dopiero potem piłka trafiała w jego rękę. Efekt? Kudła uniknął czerwonek kartki, a gości gry w osłabieniu.
W drugiej części meczu obraz gry się nie zmienił. Żadna z drużyn nie była w stanie przejąć inicjatywy, ale w lepszej sytuacji znajdowali się gospodarze, którzy mieli gol zapasu i mogli wyczekiwać na ruch przeciwnika.
Jedną z nielicznych okazji strzelecki miał Damian Szymański, który mocno przymierzył z dystansu, ale jego strzał zdołał odbić Kudła. „Nafciarze” próbowali kontrolować przebieg wydarzeń na placu boju, wyczekując swoich szans w kontratakach, na które – im bliżej końce meczu – powinno być coraz więcej miejsca.
W końcówce z boiska musiał zejść strzelec jedynego gola – Ricardinho, który nabawił się kontuzji mięśniowej, która – tak to w pierwszym oglądzie wyglądało – może go wykluczyć z gry na jakiś czas.
Już w doliczonym czasie gry Mateusz Cichocki sfaulował rywala we własnym polu karny i sędzie nie zawahał się ze wskazaniem na „wapno”. Pewnym egzekutorem „jedenastki” okazał się Dominik Furman i zwycięstwo Wisły stało się faktem.
PiłkaNożna.pl