Wisienki coraz bardziej dojrzałe
Jeden punkt w poprzednich ośmiu meczach i aż cztery w dwóch kolejnych. Oto ostatni dorobek Bournemouth. Dzisiaj zespół z Dean Court pokonał Leicester.
Eddie Howe może być dumny ze swoich piłkarzy. (fot. Reuters)
Remis i gra w czwartkowym starciu z Tottenhamem dały Wisienkom nadzieję na to, że sprawa spadku lub utrzymania nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Wprawdzie strata do bezpiecznych miejsc była spora – trzy punkty na cztery kolejki przed końcem sezonu to z punktu widzenia drużyny, która nie wygrała od początku lutego, pokaźna różnica – ale nawet to nie było w stanie zahamować dopływu pozytywnej energii.
Nie zrobiła tego również wizja potyczki z czwartym w tabeli Leicester. Przez moment wszystko wydawało się możliwe.
Po pierwszej połowie meczu z Lisami było zgoła odwrotnie. Rzeczywistość Bournemouth straciła wszelkie kolory. Zapanował marazm, nieład i zrezygnowanie. Gospodarze popełniali fatalne błędy w defensywie, stracili gola po uderzeniu Jamiego Vardy’ego, a ich kapitan i najlepszy zawodnik, Nathan Ake, opuścił murawę z urazem. Nic nie zapowiadało zmiany nastroju oraz wyniku.
A jednak druga połowa przyniosła przełamanie. Wisienki zaczęły kwitnąć. W 65. minucie rzut karny na gola zamienił Junior Stanislas. Chwilę później było już 2:1, a z pierwszego ligowego trafienia w czerwono-czarnych barwach cieszył się Dominic Solanke. Co więcej, podopieczni Eddiego Howe’a mieli od tego momentu grać w przewadze jednego zawodnika. Czerwony kartonik obejrzał Caglar Soyuncu.
W 83. minucie samobójcze trafienie zaliczył Jonny Evans, a kilka chwil później wynik ustalił Solanke.
Dzięki zwycięstwu Bournemouth nadal jest 18. w tabeli i ma 3 punkty straty do bezpiecznego miejsca. Leicester jest 4., lecz jeśli jutro Manchester United pokona Southampton, Vardy i spółka spadną na miejsce numer 5.
sar, PiłkaNożna.pl