Wieteska. Futbol ze studiami w tle
Musiał odejść, aby zostać naprawdę docenionym w warszawskiej Legii. Latem został odkupiony z Górnika Zabrze, w barwach którego rozegrał bardzo dobry poprzedni sezon.
ROZMAWIAŁ PAWEŁ GOŁASZEWSKI
Kilka miesięcy temu powiedziałeś w rozmowie z „Super Expressem”, że atmosfera w szatni Legii kilka lat temu była super, ale w Górniku byliście ze sobą bardziej zżyci. O co chodzi?W Zabrzu było więcej młodszych zawodników – mówi obrońca Legii. – Wszyscy byliśmy w podobnym wieku i każdy z nas miał podobne pomysły. Jak coś robiliśmy, to wszyscy razem. Poza boiskiem często się spotykaliśmy. W trakcie pierwszej przygody z Legią byłem jednym z najmłodszych, więc wyglądało to trochę inaczej. Teraz czuję się pewniej. Wszedłem do szatni jako pełnoprawny członek pierwszego zespołu, dostaję szanse od trenera, wszystko wygląda zupełnie inaczej.
W letnim okienku transferowym Legia sprowadziła wielu młodych zawodników, ale to o tobie i Konradzie Michalaku mówiło się najgłośniej.
Graliśmy poprzedni sezon na poziomie Ekstraklasy, więc znało nas więcej osób. A przecież wrócili także Mateusz Żyro, Tomek Nawotka, Mateusz Hołownia czy Sandro Kulenović. Trochę obniżyliśmy średnią wieku w szatni. Okienko transferowe jest otwarte do końca sierpnia i nie wiemy, kto zostanie w klubie, a kto odejdzie. Jeśli chodzi o mnie i Kondzia, pokazaliśmy przez ostatnie miesiące, że umiemy grać na wysokim poziomie w Ekstraklasie. Dla mnie gra w Legii to wyjątkowa sprawa. Urodziłem się w Warszawie, ale mieszkałem w Grodzisku Mazowieckim, gdzie stawiałem pierwsze piłkarskie kroki. Cała rodzina kibicowała Legii.
Jak trafiłeś na Łazienkowską jako 13-latek?
Zostałem wypatrzony przez Legię na zgrupowaniu kadry Mazowsza. Graliśmy mecz z reprezentacją województwa łódzkiego. Po meczu nasz trener – Dariusz Krajewski – przyszedł i poprosił o mój numer telefonu, ponieważ wpadłem w oko skautowi Legii. Chciał się skontaktować ze mną i rodzicami, aby porozmawiać na temat mojej przyszłości.
Zaszumiało w głowie?
Aż tak to chyba nie. Na pewno zrobiło się bardzo miło, że grą zrobiłem wrażenie. Inna sprawa, że Legia od razu nie zadzwoniła do taty, więc podchodziłem do tego na chłodno. Dopiero kiedy trener wykonał telefon, bardzo się ucieszyłem. Najpierw pojechałem na kilka treningów, dopiero później dopięliśmy transfer. Legia chciała mnie wziąć pół roku wcześniej, kiedy kończyłem szóstą klasę podstawówki. Wtedy z rodzicami stwierdziliśmy, że jeszcze zostaję w Grodzisku. Na szczęście po sześciu miesiącach się nie rozmyśliła.
Ile czasu czekałeś na telefon?
Dwa tygodnie. Wróciłem ze szkoły, rzuciłem plecak i chciałem iść pokopać piłkę. Tata mnie jednak zatrzymał i powiedział, że dzwonili z Legii i mnie chcą. Rozmawialiśmy z rodzicami na temat przyszłości, zdawałem sobie sprawę, że nie mogę podjąć takiej decyzji z dnia na dzień. Trzeba było wszystko przemyśleć, pogodzić ze szkołą. Nauka jest przecież bardzo ważna. Rodzice wiele razy podkreślali, że mam skończyć wszystkie szczeble w szkole, a dopiero potem myśleć o innych rzeczach.
Czyli studia wyższe też?
Też. Studiuję wychowanie fizyczne w Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie w Warszawie. Uczę się razem z Adamem Ryczkowskim, Konradem Michalakiem i Michałem Staszem, czyli kolegami, z którymi graliśmy razem w juniorach Legii. Mam indywidualny tok studiów. Wiele egzaminów mogę zdawać przez platformę internetową. Uczelnia jest bardzo wyrozumiała, ale raz na jakiś czas trzeba się pojawić na zajęciach. Wykładowcy wiedzą, co robię, ale nie dostaję zaliczeń za darmo. Trzeba się uczyć.
A jak cię traktują koledzy na studiach?
Z tym jest problem, ponieważ… mało kogo poznałem. Rzadko bywam na wykładach, więc trudniej nawiązać relacje. Ci, których poznałem lepiej, bardzo mi pomagają z materiałami, które są na zajęciach. Utrzymujemy kontakt przez internet, jestem na bieżąco z tematyką wykładów.
Musiałeś pytać trenera o zgodę na studiowanie?
To była tylko i wyłącznie moja decyzja. Trzeba było znaleźć uczelnię, którą będę mógł pogodzić z profesjonalnym graniem w piłkę. Właśnie kończę czwarty semestr.
Wszystkie zaliczenia do przodu?
Jeszcze nie. Zostało mi kilka egzaminów, ale do końca wakacji powinienem to spokojnie ogarnąć.
O czym będziesz pisał pracę licencjacką?
Powoli się za to zabieram, ale jeszcze dokładnie nie myślałem o temacie. Na pewno praca będzie o piłce nożnej.
Cały czas z tyłu głowy masz świadomość, że w piłkę nie będziesz wiecznie grał?
Trzeba coś robić po karierze. Na razie jeszcze się nie zastanawiałem, w którym kierunku pójdę za 15 lat. Mam dopiero 21 lat, mam dużo czasu na przemyślenia. Może będę trenerem, dyrektorem sportowym albo menedżerem.
Jako 13-latek wyprowadziłeś się od rodziców do internatu. Jak było?
Piękne wspomnienia, zostaną na całe życie. Poznałem wielu znajomych, którzy już nie grają w piłkę albo występują w niższych ligach. Nie żałuję, że trafiłem do internatu. Lubię życie w grupie i kontakt z innymi ludźmi.
Zdarzały się jakieś wybryki?
Coś tam się zdarzało, ale wielkich wykroczeń nie było.
Skoro mieszkałeś u księży salezjanów, rozumiem, że obowiązkowo musiałeś się meldować w pokoju przed 22.
O 21.15 mieliśmy modlitwy wieczorne, a o 22.30 była już cisza nocna. Na pewno panował większy rygor niż wcześniej na Bielanach.
Zawsze byłeś wystawiany jako środkowy obrońca?
Nie. Zaczynałem w środku pola jako ósemka, czasami dziesiątka. Zdarzało się nawet, że występowałem w ataku.
Legia cię kupiła jako środkowego pomocnika?
Dokładnie tak. Czasami tęsknię za tą pozycją, bo wiadomo, że bliżej do bramki przeciwnika i więcej szans na gole. Każdy młody chłopak chce grać w ataku.
Na zdobywanie bramek i tak nie możesz narzekać.
No tak się składa, że trochę w poprzednim sezonie ich wpadło.
Siedem. Wiesz, które miejsce byś zajął w klasyfikacji najlepszych strzelców Legii w Ekstraklasie w poprzednim sezonie?
Nie mam pojęcia.
Trzecie.
Czyli tak jak w Górniku.
Skąd u ciebie łatwość strzelania goli?
Na pewno pomaga mi wzrost, ale też piłka mnie szuka w polu karnym. W ostatnich miesiącach poprawiłem timing i grę głową, więc to wszystko złożyło się na taki bilans. Wiem, gdzie może piłka spaść i gdzie powinienem być.
Gdzie widzisz u siebie największe braki?
Na pewno gra w defensywie jeden na jednego. Do tego dochodzi zwrotność, ale na każdym treningu pracuję nad tym. Znam swoje słabe strony, staram się je eliminować.
Od kilku lat trzymasz się z Konradem Michalakiem.
Mieszkaliśmy razem w internacie. Co prawda nie w jednym pokoju, ale blisko siebie. Konrad to bardzo fajny człowiek, z którym można porozmawiać na wiele innych tematów, a nie tylko o futbolu. Momentem przełomowym było nasze przejście do rezerw Legii. Wtedy razem z Kondziem, Adamem Ryczkowskim i Filipem Karbowym zaczęliśmy trzymać się razem.
Spodziewaliście się, że wszyscy przebijecie się do Legii, czy od początku zdawaliście sobie sprawę, że w Warszawie jest tak wiele transferów zagranicznych zawodników i sobie nie poradzicie?
Zdawaliśmy sobie sprawę, że to jest bardzo trudny klub dla młodych zawodników. Ale droga, którą przeszedłem ja czy Konrad Michalak z wypożyczeniem do innego klubu Ekstraklasy, jest bardzo dobra dla wychowanków. Poprzez grę w innych zespołach można udowodnić, że jest się gotowym na grę przy Łazienkowskiej.
Miałeś dwa wejścia do szatni Legii – pierwsze po przejściu z drużyny juniorów i teraz po transferze z Górnika. Które było trudniejsze?
Zdecydowanie to pierwsze. Był taki efekt wow. Nigdy nie byłem wśród takich zawodników, nie wiedziałem, jak się zachować. Wtedy w szatni byli między innymi Marek Saganowski czy Miro Radović, którzy niejednokrotnie udowodnili, że grają na bardzo wysokim poziomie. Do Marka Saganowskiego mówiłem na pan. Po kilku dniach zwrócił mi uwagę, że jesteśmy kolegami z szatni i nie muszę mu „panować”.
Wróciliście z Michalakiem do Legii, ale nieco innymi drogami. Jemu skończyło się wypożyczenie, a ciebie klub musiał odkupić. Jakie to uczucie, kiedy zespół, w którym się wychowałeś, musi za ciebie zapłacić?
Na pewno poczułem się potrzebny. Poza tym wiem, że wykonałem dobrą robotę w Górniku. To nagroda za cały rok pracy.
Przy założeniu, że przejdziecie wszystkie szczeble eliminacji w Lidze Mistrzów, przez najbliższe osiem tygodni rozegracie 16 spotkań. Trochę dużo.
Jestem gotowy na takie obciążenia. Mamy szeroką kadrę i trener będzie mógł rotować składem, więc może tak wyjść, że będziemy grali w zasadzie co tydzień.
Mówiło się, że przychodzisz do Legii, aby za chwilę z niej odejść do zagranicznego klubu.
Dziennikarze chyba wiedzieli więcej niż ja.
Czyli zostajesz?
W futbolu nigdy nic nie wiadomo, ale na ten moment zostaję.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (NR 30/2018)