Watford w finale Pucharu Anglii
Watford FC w wielkim finale Pucharu Anglii. Mimo dwóch bramek straty, „Szerszenie” zdołały się podnieść i po dogrywce pokonały Wolverhampton Wanderers (3:2).
Kibice na Wembley zobaczyli znakomite spotkanie (fot. John Sibley / Reuters)
W sobotę awans do finału Pucharu Anglii wywalczył Manchester City, a w niedzielę mieliśmy poznać zespół, który zmierzy się w głównym faworytem rozgrywek w meczu o trofeum. W drugim półfinale próżno było szukać innych wielkich potentatów Premier League, jednak to wcale nie oznaczało, że na Wembley zabraknie emocji.
Starcie Watfordu z Wolves od początku stało na bardzo dobrym poziomie. Żadna z drużyn nie zamierzała stawiać na defensywę i czekać na posunięcie rywala, a że obie miały sporo do zaoferowania w ofensywie, to można było w ciemno zakładać, że emocji na londyńskim gigancie nie zabraknie.
Nieco lepiej prezentowali się podopieczni Nuno Espirito Santo, którzy w tym sezonie prezentują się naprawdę świetnie, patrząc na to, że mówimy o beniaminku.
Wynik spotkania został otworzony w 36. minucie. Jota świetnie dośrodkował w pole karne, a tam pozycji spalonej uniknął Matt Doherty, który z najbliższej odległości skierował piłkę do siatki.
W doliczonym czasie gry pierwszej połowy powinno być już 1:1. W świetnej pozycji znalazł się Andre Gray, który znalazł się z piłką na jedenastym metrze przed bramką Wolves. Wystarczyło się jedynie złożyć i zapytać bramkarza, w który róg uderzyć. Piłkarz Watfordu zastanawiał się jednak o ułamek sekundy zbyt długo, ponieważ zdołał do niego dopaść rywal, który zablokował strzał.
Można się spodziewać, że Watford po przerwie ruszy do odrabiania strat, a zamiast tego, został skarcony po raz drugi. W 64. minucie na 2:0 podwyższył Raul Jimenez i chociaż „Szerszenie” miał jeszcze nadzieję na to, że gol nie zostanie uznany, to weryfikacja rozstrzygnęła wszystkie wątpliwości i Michael Oliver bramkę zaliczył.
Jeśli ktoś myślał, że to już koniec emocji na Wembley, ten był w błędzie. Na niespełna kwadrans przed końcem Watford zdołał bowiem zdobyć gola kontaktowego. Piłkę w polu karnym Wolves dostał Gerard Deulofeu, który miał miejsce i czas żeby się zastanowić, a także przymierzyć i jak się okazało, zrobił to idealnie, trafiając w samo okienko bramki rywala.
Watford już do samego końca desperacko atakował, szukał swoich szans i robił co mógł, by zdobyć drugiego gola… i w końcu dopiął swego. Już w doliczonym czasie Leander Dendoncker sfaulował rywala we własnym polu karnym i sędzia Oliver, dzięki weryfikacji wideo, podyktował jedenastkę. Do piłki podszedł Troy Deeney, który uderzył z całej siły i chociaż John Ruddy był bliski interwencji, to przy takim uderzeniu musiał skapitulować.
Skoro „Szerszenie” odrobiły dwa gole straty, to w dogrywce przyszło im grać z wiatrem. Kibice Wolves mogli przecierać z kolei oczy ze zdumienia, kiedy pod koniec pierwszej połowy dogrywki Deulofeu wpadł w pole karne rywala i płaskim strzałem pokonał Ruddy’ego. 3:2 dla Watfordu!
Rezultat zmianie już nie uległ i po stojącym na bardzo wysokim poziomie spotkanie półfinałowym bilety powrotne na Wembley zapewnili sobie podopieczni Javi Garcii.
Watford FC – Wolverhampton Wanderers 3:2 (0:1) – po dogrywce
0:1 – Doherty (36′)
0:2 – Jimenez (62′)
1:2 – Deulofeu (79′)
2:2 – Deeney (93′) k.
3:2 – Deulofeu (104′)
gar, PiłkaNożna.pl