Przejdź do treści
Villarreal – Atletico, czyli festiwal kapiszonów

Ligi w Europie La Liga

Villarreal – Atletico, czyli festiwal kapiszonów

Kapiszon to, według słownika języka polskiego PWN, niewielka ilość materiału wybuchowego okryta papierkiem, służąca do strzelania z zabawkowych pistoletów. Takich kapiszonów padło w starciu Villarrealu z Atletico Madryt łącznie czterdzieści jeden. Tyle właśnie razy uderzali piłkarze obu drużyn na bramkę rywali. Żaden z nich nie znalazł się w siatce.

Problemy w dalszym ciągu nie opuszczają ekipy Diego Simeone. (Fot. Reuters)

Wydawać by się mogło, będziemy świadkami dość jednostronnego meczu. Atletico nie rzuca być może formą na kolana (co wynika bezpośrednio z kontuzji odniesionych przez zawodników wyjściowej jedenastki w połączeniu z niedostatkiem gwarantujących odpowiedni poziom zmienników), jednak w starciu z przegrywającym ostatnio wszystko jak leci Villarrealem, to własnie zawodnicy Diego Simeone byli uznawani za bitych faworytów do zainkasowania trzech punktów.

Jak się jednak okazało, słabsza forma „Los Rojiblancos” – oczywiście jak na standardy do jakich ekipa ze stolicy nas przyzwyczaiła – ponownie dała o sobie znać. Jeśli ktoś myślał, że Atletico zdominuje znajdujące się w dołku przeciwnika, ten srogo się zawiódł, ponieważ goście nie mieli zbyt wielu argumentów, by w jakikolwiek spowodować, by Żółta Łódź Podwodna zaczęła w końcu nabierać wody.

Zresztą, nie wiedzieć dlaczego, Villarrealowi ostatnimi czasy przed własną publicznością mecze przeciwko „Los Colchoneros” układają się nadspodziewanie dobrze. Nawet, jeśli znajdują się w mniejszym lub większym kryzysie formy, gdy przychodzi im zmierzyć się przeciwko madrytczykom, stają się zupełnie inną drużyną. Po raz ostatni Atletico zgarnęło trzy punkty na Estadio de la Ceramica ponad pięć lat temu, kiedy to jedyną bramkę w meczu zdobył Fernando Torres. Od tamtej pory podopiecznym Simeone przyszło grać na wspomnianym obiekcie czterokrotnie. Dzisiaj nastąpił piąty raz – kolejny bez zwycięstwa.

O ile wskazanie przed pierwszym gwizdkiem arbitra faworyta konfrontacji raczej nie należało do zadań z kategorii trudnych, o tyle biorąc pod uwagę wyłącznie przebieg boiskowych wydarzeń, jednoznaczne stwierdzenia tego, który z zespołów lepiej poczynał sobie na murawie, jest niemożliwe. Suche liczby odzwierciedlają to najlepiej: podania – 507 do 463 dla Villarrealu, strzały – 23 do 18 dla Villarrealu, strzały celne – trzy do trzech, pojedynki – 20 do 16 dla Atletico. 

Tym sposobem padł bezbramkowy remis (co przy tak dużej ilości uderzeń na bramkę jest swoistym ewenementem), a to oznacza, że jeśli Getafe wygra swój mecz, Atletico wypadnie poza strefę europejskich pucharów (siódme miejsce). Dopóki do pełni zdrowia nie wrócą Diego Costa, Jose Gimenez, Stefan Savic, Sime Vrsaljko, dopóty „Los Rojiblancos” będą się prezentować dużo poniżej swoich możliwości. Parafrazując słowa Waldemara Pawlaka – kryzys trwa i trwać ma!


JAN BRODA



Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024