Uszczypliwości na linii Lech-Legia czyli echa losowania PP
Uroczyste losowanie
drabinki Pucharu Polski, w której rozstawione zostały 4 najlepsze zespoły
poprzedniego sezonu ligowego, przyciągnęło nie tylko przedstawicieli
zainteresowanych zespołów, ale także selekcjonera reprezentacji Polski,
Waldemara Fornalika a nawet polityków, którym przewodził poseł Jan Tomaszewski.
Do Sky Boxu przy Łazienkowskiej wpadł również niezapowiadany trener Legii, Jan Urban.
– Nigdy
nie byłem na losowaniu, więc skorzystałem z okazji, żeby zobaczyć jak ceremonia
wygląda od kuchni – tłumaczył „PN” obecność za sali JU. – Chciałbym, aby Legia
trafiła na Ursus, bo chłopaki z tego klubu mogliby sporo zarobić na organizacji
meczu z nami, a potem najlepiej na Zagłębie Sosnowiec i Pogoń Szczecin czyli kluby
zaprzyjaźnione. Fajnie, że jest nowa statuetka pucharu, znacznie ładniejsza i
bardziej praktyczna, szkoda tylko, iż ta prezentowana to chyba plastikowy projekt.
Chciałbym w maju przyszłego roku dźwignąć już ten prawdziwy nowy puchar.
Podczas losowania nie brakowało akcentów związanych
z aktualnymi mistrzem i wicemistrzem Polski, czyli Legią i Lechem. W roli
sierotek podczas losowania wystąpili prezes stołecznego klubu Bogusław
Leśnodorski oraz doradca prezesa Kolejorza Piotr Reiss, który de facto pełni
przy Bułgarskiej obowiązki dyrektora sportowego. I… nie szczędzili sobie
drobnych uszczypliwości. Potem, już w kuluarach, odbywał się słowny ping pong między Reissikiem
oraz byłym napastnikiem Legii, obecnie sekretarzem generalnym PZPN Maciejem Sawickim.
Ostatecznie ten ostatni musiał uznać wyższość gościa z Poznania: – OK., kiedyś
w meczu Lech – Legia, w którym wystąpiłem, strzeliłeś nam trzy gole.
Zafundowałeś nam bardzo smutny powrót do domów – wspominał Sawio.
Natomiast Reiss, który wpadł do Warszawy
niczym po ogień przed meczem Lecha z fińską Honką, był bardziej zaintrygowany
Ligą Europy niż Pucharem Polski, w którym wylosował Lechowi bardzo dobrze – najpierw
rywali pierwszoligowych, a w ewentualnym półfinale nikogo z pary pozostałych medalistów
poprzedniego sezonu (Legia, Śląsk). – Trzymamy kciuki za Żalgiris, nie tylko
dlatego, że grają tam Polacy – przyznał Piotr. – Wyprawa do Wilna jest
logistycznie o wiele prostsza, tańsza, a i warunki klimatyczne lepsze dla
polskiego zespołu. Nigdy natomiast nie wiadomo, czego spodziewać się w Armenii.
A jeśli idzie o Puchar Polski, to najwyższa pora, żeby trofeum znów trafiło na
Bułgarską. Tym bardziej, że z tego co mi wiadomo, projekt został wykonany w
Poznaniu, a i odlew nowej statuetki też jest wykonywany w moim mieście.
Najlepiej więc, aby trofeum zostało w domu.
Życzenie Reissa w kwestii rywala w LE
spełniło się szybko. Na drugie, to dotyczące PP, będzie wraz z kibicami
Kolejorza musiał poczekać co najmniej do początku maja przyszłego roku.
Adam
Godlewski