Przejdź do treści
GUBIN 07.12.2023
MECZ 1/8 FINALU FORTUNA PUCHAR POLSKI SEZON 2023/24 --- 1/8 FINAL OF POLISH CUP FOOTBALL MATCH: CARINA GUBIN - PIAST GLIWICE
nz MICHAEL AMEYAW GOL GOAL CIESZYNKA RADOSC KACPER MARZEC
FOT. ERNEST KOLODZIEJ / 400mm.pl

Polska Ekstraklasa

Trenerzy z Ekstraklasy, którzy zmieniają profesje. Dlaczego tak się dzieje?

Zawód trenera jest niezwykle wymagający i to na każdym poziomie piłkarskiej piramidy. Wypalenie zawodowe czy chęć stabilizacji życia rodzinnego sprawiają, że niektórzy szkoleniowcy porzucają tę drogę i zmieniają branżę.

Paweł Gołaszewski

Droga trenerska na szczyt jest kręta i długa, najwyższy poziom w naszym kraju osiągają tylko jednostki. Miejsc na poziomie centralnym jest zaledwie 54 dla pierwszych trenerów, ale trzeba pamiętać, że szczególnie w PKO Bank Polski Ekstraklasie zatrudniani są także obcokrajowcy. Znacznie większe szanse są na to, aby znaleźć się w sztabie w roli asystenta lub analityka, co może być dobrą trampoliną. Pojawiają się jednak sytuacje, że trenerzy po dojściu na najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce zmieniają zawód.

PRIORYTETY

Jak dojść na szczyt? To pytanie zadaje sobie każdy trener, który rusza na pierwsze kursy. Marzy o pracy w PKO Bank Polski Ekstraklasie w zasadzie w każdej roli. Z reguły najpierw trzeba się rozpychać łokciami, aby dojść do profesjonalnego klubu, później trzeba popracować jeszcze mocniej, aby trafić do pierwszego zespołu. Cele celami, ale proza życia codziennego lubi pisać zupełnie inne scenariusze.

– Kiedyś usłyszałem zdanie, że życie trenera w piłce profesjonalnej rozpoczyna się, kiedy wyprowadzi się co najmniej 200 kilometrów od domu rodzinnego – mówi Kacper Marzec, który od grudnia 2022 do końca poprzedniego sezonu był asystentem Aleksandara Vukovicia w Piaście Gliwice.

Dzisiaj już w tej roli nie pracuje, choć był szkoleniowcem od 2009 roku. Najpierw były lokalne kluby, później wyjazd z rodziną do Warszawy do pracy w Legii, z której wrócił do Motoru. Dopiero do Gliwic ruszył bez najbliższych.

– Rozłąka z domem bardzo mi doskwierała. Z Gliwic do Lublina miałem prawie pięćset kilometrów, a nie chciałem zaniedbywać rodziny. Trener Vuković był przy tym wszystkim niezwykle wyrozumiały, zdarzały się sytuacje, kiedy pozwolił mi nie pójść na trening, abym mógł pojechać na jeden dzień do żony i córki. W naszym domu niezwykle ważnym świętem jest 6 grudnia. W tamtym roku wydawało się to niemożliwe, abym spędził ten dzień z moimi dziewczynami, ponieważ 7 grudnia graliśmy wyjazdowy mecz w krajowym pucharze z Cariną Gubin. Na szczęście trener Vuković poszedł mi na rękę i pozwolił pojechać do domu 5 grudnia wieczorem, a na drugi dzień rano ruszyłem z Lublina prosto na mecz. Jechałem najpierw sześć godzin pociągiem z Gliwic do Lublina, żeby następnego dnia jechać dziewięć godzin do Gubina. Wszystko tylko po to żeby spełnić oczekiwania córki. Wtedy dojrzewałem do decyzji o tym, aby zrezygnować z pracy szkoleniowej.

Fot. Irek Dorozanski

Kiedy zapadła ostateczna decyzja o rezygnacji? – Trenerowi przekazałem informację 2 maja, że wraz z końcem sezonu chciałbym zmienić pracę. Vuko to zaakceptował, ale przede wszystkim zrozumiał, że dla mnie najważniejsza w życiu jest rodzina. Trener Vuković sam kieruje się podobnymi wartościami w życiu i dokładnie wie, jak ważna jest rodzina. To ogromy komfort, jeżeli masz pierwszego trenera, który przede wszystkim jest człowiekiem, a dopiero później trenerem. 

ŁZY CÓRKI

Wraz z końcem poprzedniego sezonu Marzec zakończył pracę w Piaście i na kilka tygodni porzucił futbol. Został zatrudniony w rodzinnej firmie. Dla 35-latka najważniejszy był przede wszystkim powrót do domu i funkcjonowanie jako mąż i ojciec.

– Kiedy powiedziałem córce, że już będę cały czas w domu, zadała mi pytanie „do kiedy”. Odpowiedziałem, że już zawsze, że nie wracam do klubu, nie będę już jeździł do Gliwic. Rozpłakała się. Nie miałem problemów, aby odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Dzisiaj pracuję cały czas zdalnie, mogę wykonywać pracę z każdego miejsca na świecie, gdzie mam dostęp do internetu. Gdybym miał podjąć tę decyzję drugi raz, zrobiłbym dokładnie tak samo, bo stracony czas z najbliższymi nie jest warty takich pieniędzy, które zarabiasz w sztabie, choć trener Vuković dba o swoich współpracowników. Nie są to jednak kwoty, które rekompensują brak najbliższych na co dzień.

Rozbrat z piłką Marca trwał zaledwie… trzy miesiące. Pochodzący z Lublina szkoleniowiec po powrocie do domu otrzymał od razu oferty pracy z lokalnych klubów. Zgłosił się także Motor, który zaproponował różne rozwiązania. Marzec przystał na propozycję pracy w roli koordynatora przy drużynach jedenastoosobowych w klubowej akademii.

– Nie chciałem pracować jako członek sztabu czy pierwszy trener przy juniorach, bo wtedy znowu miałbym zajęte całe weekendy, a tego chciałem za wszelką cenę uniknąć. Dużą rolę odegrał dyrektor akademii i wicedyrektor sportowy klubu Grzegorz Koprukowiak, z którym szybko doszliśmy do porozumienia. Grzesiek docenił moje doświadczenie i mam nadzieję, że wspólnie stworzymy coś fajnego. 

STABILIZACJA

Praca w Legii Warszawa jest marzeniem prawie każdego trenera ze stolicy lub okolic. Nie inaczej było w przypadku pochodzącego z Nadarzyna Piotra Parchana. 30-latek trafił do stołecznego klubu do działu analizy w akademii Legii Warszawa, później został zatrudniony w akademii, gdzie pracował jako analityk, aż w końcu w trakcie zimowej przerwy sezonu 2021-22 za kadencji Vukovicia został przesunięty do pierwszego zespołu właśnie w roli analityka. Tę rolę pełnił aż do końca rozgrywek 2023-24, w trakcie których przekazał przełożonym informację, że chciałby zakończyć współpracę. Z Legią cieszył się z wygranego Pucharu Polski w 2023 roku oraz bardzo emocjonalnej drogi w Lidze Konferencji. 

 – Dojrzewałem do tej decyzji przez kilka miesięcy, w końcu zdecydowałem się zmienić branżę – opowiada Parchan. – Powód? Praktycznie brak wolnego czasu. Oczywiście nie zamieniłbym swojej drogi na żadną inną i gdybym miał jeszcze raz podjąć decyzję o spróbowaniu sił w pracy trenerskiej, postąpiłbym tak samo. Szczególnie przy graniu co trzy dni dało się odczuć brak wolnego czasu, który wolałbym przeznaczyć dla najbliższych i dla swoich pasji. Któregoś dnia usiadłem i policzyłem, ile miałem dni wolnych od pracy na przestrzeni dwóch miesięcy i wyszło mi, że trzy. Do tego doszedł inny aspekt. Chodzi o stabilizację – wcale nie była ona tak duża. W ostatnich latach niektórzy trenerzy zmieniali analityków, dawało mi to do myślenia. Nie wyobrażam sobie wyprowadzki z obecnego miejsca zamieszkania, gdzie mam rodzinę i przyjaciół, dlatego cały czas z tyłu głowy miałem plan B w postaci zmiany branży. 

FOT. MARCIN SZYMCZYK/400mm.pl

Parchan jeszcze w trakcie pracy w Legii podjął decyzję o pójściu na studia. Kierunek? Informatyka, dokładnie programowanie. – Jest to trudny kierunek, wymaga czasu na naukę. Próbowałem to łączyć przez cały sezon, ale nie było szans, aby to ogarnąć. Postawiłem więc na studia i znalazłem nową pracę, w której pracuję od poniedziałku do piątku od ósmej do szesnastej właśnie w nowej branży. Cenię sobie to, że mogę wieczorem spędzić więcej czasu z żoną, poświęcać się pasjom, a w weekend spokojnie spotkać się ze znajomymi. W przypadku pracy analityka, próba takiego funkcjonowania wiązała się z późniejszym zarywaniem nocy na pracę i spaniem po cztery godziny. Lubię też grać z tatą w szachy, podczas pracy jako analityk nie było ani jednej okazji, aby urządzić sobie kilkugodzinną partyjkę. Od Legii się nie odciąłem, cały czas chodzę na mecze domowe, ale już tylko jako kibic – mówi były analityk Wojskowych.

POŁOWA PRACUJE

Rezygnacja z pracy na poziomie profesjonalnym z własnej woli nie jest zjawiskiem powszechnym, ale można ją zaobserwować. Niektórzy szkoleniowcy decydują się na odejście z klubu i zaczynają pracę na własny rachunek, na przykład w roli trenerów indywidualnych – ta profesja staje się coraz bardziej popularna w naszym kraju, zarówno pod kątem zajęć technicznych jak i motorycznych i mentalnych.

Aktualnie w Polsce mamy prawie 27 tysięcy osób z ważną licencją trenerską. Warto podkreślić, że prawie dokładnie tyle samo osób posiada dyplom, niestety nie ma aktywnej licencji. 

FOT. PIOTR KUCZA/400mm.pl

– Zdajemy sobie sprawę, że trudno jest utrzymać rodzinę, pracując tylko jako trener w klubie amatorskim – mówi Paweł Grycmann, dyrektor szkoły trenerów PZPN. – Często ludzie pracują przy kilku rocznikach, aby mieć z czego żyć. Po ostatnich podwyżkach dla nauczycieli również możemy zaobserwować, że trenerzy rezygnują z dodatkowej pracy szkoleniowej rozumianej przez pryzmat „łatania” domowego budżetu. Wcześniej był to fajny dodatek, dzisiaj kwoty, które ludzie zarabiali w klubach, dostają w szkołach, zatem pozostały czas mogą wykorzystać w inny sposób. Mamy dzisiaj w Polsce około osiem tysięcy klubów, więc statystycznie wychodzi ponad 3 trenerów na klub. A przecież w każdym klubie jest po kilka, czasami kilkanaście roczników! Obserwujemy jednak modę na rozwijanie kompetencji trenerskich. Nowe, młode pokolenie trenerów wychowane w nieco innym świecie wartości, poruszające się swobodnie we współczesnej rzeczywistości daje nam nutę optymizmu na przyszłość. 

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024