Najmocniej obsadzona kategoria – obok Piłkarza Roku. Tyle że w przypadku Trenera Roku wyraźnego faworyta, który przegoniłby konkurencję o dwie długości, nie widać.
Spokojnie mogliśmy wskazać przynajmniej jeszcze jednego szkoleniowca, który zasługiwał na nominację, a może nawet dwóch. Pierwszy odpadł z wyścigu z przyczyn formalnych, bowiem zgodnie z tradycją plebiscytu Trenera Roku wybieramy spośród polskich szkoleniowców, a Kosta Runjaic jest przecież Niemcem, został więc nominowany w kategorii Obcokrajowiec Roku. Brakuje również Macieja Skorży, trenera liderującego Ekstraklasie po jesieni Lecha Poznań. Gdyby rok trwał sześć miesięcy, zapewne Skorża znalazłby się w trójce nominowanych, być może z szansami na triumf. Ale nie należy zapominać o wiośnie (6 meczów Skorży i tylko 7 punktów), a ta należała do innych – Dariusz Banasik, Czesław Michniewicz oraz Marek Papszun podkreślili ją konkretami.
DARIUSZ BANASIK
Wiosenny konkret Banasika to awans do Ekstraklasy z Radomiakiem na co klub czekał 36 lat. Na dzień dobry z najwyższą klasą rozgrywkową zespół Banasika pojechał na Bułgarską – ileż było wtedy uwag do gry Kolejorza, ileż wieszczenia, że Lech znów nie odpalił. Właściwie nikt nie zwrócił uwagi, że do Poznania przyjechał beniaminek, który wie, na czym polega gra w piłkę, że po tym jednym meczu już można było stawiać wniosek może nie, że Radomiak stanie się sensacją jesieni, ale że z Ekstraklasy nie spadnie. A przecież był kandydatem numer jeden do szybkiego powiedzenia lidze: do widzenia. Na to się nie zanosi, Banasik wziął najwyższą klasę rozgrywką z marszu – jesienią zespół przegrał zaledwie dwa ligowe mecze, czyli tyle samo co lider i wicelider tabeli.
Od razu nasuwają się analogie z Markiem Papszunem, choć wejście Banasika do Ekstraklasy jest nawet bardziej spektakularne, bowiem Raków Częstochowa w pierwszym sezonie po awansie zajął 10. miejsce. Czy kariera Banasika potoczy się tym torem co Papszuna, który wymieniany był wśród kandydatów na selekcjonera biało-czerwonych? W każdym razie, z polską myślą szkoleniową nie zawsze jest tak źle, jak niektórzy by chcieli.
CZESŁAW MICHNIEWICZ
Tak jak dla Skorży byłoby lepiej, gdybyśmy w plebiscycie brali pod uwagę tylko pół roku, tak dla Michniewicza idealnie składałoby się, gdyby głosowanie odbyło się z końcem września, bo wówczas byłby faworytem do tytułu Trenera Roku. Najpierw pewne wywalczenie mistrzostwa Polski, potem awans do Ligi Europy – po drodze pokonani poważni rywale, a i na dzień dobry w fazie grupowej pucharów zwycięstwa ze Spartakiem Moskwa i Leicester City. Później było już zdecydowanie gorzej. Można zastanawiać się, ile winy w kryzysie, który toczył Legię Warszawa w drugiej połowie 2021 roku, jest trenera, a ile klubu i frywolnej polityki transferowej, niemniej swoją cegiełkę do tego dołożył.
W każdym razie, Michniewicz po raz kolejny zademonstrował, że potrafi znaleźć sposób na zdecydowanie silniejszego przeciwnika. Mistrzostwo Polski z Legią należy docenić, jednak wygranie ligi było obowiązkiem zespołu z Łazienkowskiej – Michniewicz przede wszystkim nie zatonął na wodach kontynentalnych, a tego nie może powiedzieć o sobie w ostatnich latach wielu polskich trenerów. Albo i żaden.
MAREK PAPSZUN
Zwycięzca plebiscytu przed rokiem, mimo że wówczas brakowało mu konkretów. No to konkrety dołożył – Puchar i Superpuchar Polski w 2021 roku. Dla Rakowa jest człowiekiem instytucją. Dość powiedzieć, że kiedy trwał medialny spektakl z przeciąganiem Papszuna do Legii, aktualny pracodawca nie dąsał się, nie stawiał sprawy na ostrzu noża: my albo oni, tylko zaoferował nowe warunki kontraktu i oczekiwał na to, co powie pan Marek.
Pod wodzą Papszuna częstochowianie ugruntowali pozycję w czołówce Ekstraklasy, w skali roku byli najlepiej punktującym zespołem w lidze – wiosnę skończyli jako wicemistrzowie Polski, jesień na podium. Swoją wcale niemałą wymowę ma również postawa Rakowa w kwalifikacjach Ligi Konferencji Europy, gdzie Papszun wyrzucił za burtę rozgrywek rosyjski Rubin Kazań. Potwierdził, że należy do czołówki polskich szkoleniowców, że wyniki Rakowa Częstochowa nie są dziełem przypadku, ale rozsądnego zarządzania klubem. I pracy wymagającego trenera. Niekoniecznie w tej kolejności.
PRZEMYSŁAW PAWLAK