TOP 15 Obcokrajowców w PKO BP Ekstraklasie
Polskie kluby bardzo chętnie sięgają po zagranicznych zawodników. Nie zawsze są to piłkarze, którzy podnoszą poziom ligi, trafiają się jednak i tacy. Oto subiektywne zestawienie 15 najlepszych bądź naszym zdaniem najbardziej wartościowych – głównie dla swoich klubów – obcokrajowców, którzy biegają po ekstraklasowych boiskach w tym sezonie.
15. ALASANA MANNEH
(Górnik Zabrze)
Kiedy na początku sezonu drużyna Marcina Brosza zbierała laury za świetne występy, morze pochwał wylało się na graczy stricte ofensywnych. W tym czasie Manneh wykonywał mrówczą pracę w środku pola. Gambijczyk notował mnóstwo przechwytów, momentami harował za dwóch, ale w ataku też było z niego sporo pożytku. Od kilku tygodni zabrzanie jednak nie zachwycają, ale akurat do Manneha nie można mieć pretensji. Pomocnik cały czas bez zarzutów wykonuje swoją pracę i trzeba to docenić.
14. JESUS IMAZ
(Jagiellonia Białystok)
Drużyna z Podlasia w tym sezonie nie zachwyca, ale jeśli szukać pozytywów w ekipie z Białegostoku, to trzeba wskazać właśnie na Hiszpana. Imaz wiosną nie strzelił gola w barwach Jagi. Latem mówiło się, że Jesus może odejść, bo za dużo zarabia, a trzeba odciążyć budżet płacowy. Ostatecznie został przy Słonecznej i przypomniał sobie, że potrafi grać w piłkę. Początek sezonu miał bardzo obiecujący: przełamał się na Legii, później poprawił w meczu z Podbeskidziem, zapewnił zwycięstwo nad Piastem w Gliwicach. Po serii dobrych występów znowu przyszedł mały dołek i o ile cała drużyna jeszcze z niego nie wyszła, to akurat Imaz prezentuje się w ostatnich tygodniach całkiem nieźle.
13. DAVID TIJANIĆ
(Raków Częstochowa)
Do październikowo-listopadowej przerwy na reprezentację Słoweniec był jednym z liderów Rakowa i dołożył olbrzymią cegłę do dzisiejszej pozycji częstochowian. Po siedmiu kolejkach miał na koncie cztery gole i trzy asysty, więc średnio w każdym spotkaniu dokładał punkt w klasyfikacji kanadyjskiej. Od listopada jednak trener Marek Papszun stracił nieco zaufanie Tijanicia. Najpierw w starciu z Wisłą Kraków ściągnął go w przerwie, a w meczu z Lechem w Poznaniu wpuścił na ostatnie 11 minut. Tydzień później z Wartą wrócił do wyjściowej jedenastki, ale nie zachwycił. Poprzeczkę zawiesił sobie wysoko po takim początku sezonu, w ostatnich tygodniach jednak zgasł… A szkoda.
12. JOSIP JURANOVIĆ
(Legia Warszawa)
Po pucharowej kompromitacji z Karabachem Agdam wydawało się, że Czesław Michniewicz schowa Chorwata i oszczędzi kibicom oglądania kolejnych jego popisów. Tymczasem Juranović szybko się pozbierał, wywalczył stałe miejsce w podstawowej jedenastce i dzisiaj trudno wyobrazić sobie skład mistrzów Polski bez byłego zawodnika Hajduka Split. Juranović gra ofensywnie, bierze udział w większości ataków Legii, a w dodatku gra bardzo solidnie w obronie. Oczywiście zdarzają mu się wpadki, jak na przykład samobójcze trafienie w starciu z Lechem, ale jego transfer trzeba zapisać po stronie zysków, a nie strat. Na pewno będzie poważnym kandydatem do jedenastki jesieni na prawą obronę.
11. TOMAS PETRASEK
(Raków Częstochowa)
Jeszcze trzy i pół roku temu występował polskiej w drugiej lidze. Dzisiaj jeździ na zgrupowania reprezentacji Czech, w której rozegrał dwa spotkania. Petrasek już w pierwszym sezonie w PKO BP Ekstraklasie pokazywał, że jest czołowym stoperem, a w obecnych rozgrywkach tylko to potwierdza. Gra bardzo solidnie w obronie, a do tego zawsze jest groźny przy stałych fragmentach pod bramką rywali. Czech dzieli i rządzi w powietrzu, ale z grą w piłkę nogami także nie ma problemów. Lider Rakowa na boisku i w szatni – choć ostatnio kontuzjowany, nie mogliśmy nie wziąć go pod uwagę.
10. DANTE STIPICA
(Pogoń Szczecin)
Chorwat jest jedynym bramkarzem, którego uwzględniliśmy w naszym zestawieniu. Wiadomo, że w takich rankingach zawsze bardziej uprzywilejowani są zawodnicy ofensywni niż defensywni, ale postawę Stipicy trzeba docenić. Pogoń straciła do tej pory zaledwie siedem goli, chorwacki golkiper aż sześciokrotnie zachowywał czyste konto. Broni cały czas na równym i wysokim poziomie, daje drużynie gwarancję bezpieczeństwa. W tym sezonie nie rozgrywa wybitnych spotkań, do czego nas przyzwyczaił w poprzednich rozgrywkach, a może po prostu przywykliśmy do tego, że Stipica jest po prostu wybitnym fachowcem na swojej pozycji.
9. ROBERT PICH
(Śląsk Wrocław)
Słowacki pomocnik od początku przygody ze Śląskiem imponował skutecznością. W tym sezonie nie jest inaczej. Pich po 11. kolejkach ma na koncie 5 goli i asystę. Słowak jest najskuteczniejszym skrzydłowym w całej lidze i na razie niewiele wskazuje na to, aby jakiś inny boczny pomocnik mógł się do niego chociaż zbliżyć. Pich jest motorem napędowym wrocławskiej ofensywy. – Myślę, że zasłużył na dobre piwo – mówił po jego występie z Wisłą Kraków Vitezslav Lavicka, trener Śląska. Bez niego wrocławianie mieliby kilka punktów mniej…
8. FLAVIO PAIXAO
(Lechia Gdańsk)
Energią i optymizmem jest w stanie zarazić nawet największego smutasa. W tym roku skończył 36 lat, ale kompletnie nie widać po nim, że jest już na ostatniej prostej w profesjonalnej karierze. Paixao cały czas pozostaje ważnym, a może nawet i najważniejszym elementem ofensywnej układanki Piotra Stokowca, który mówi o nim jako o liderze formalnym i nieformalnym w szatni. Portugalczyk cały czas strzela jak na zawołanie – w tym sezonie zdobył już 7 bramek. Ogólnie w całym 2020 roku ma na koncie 15 ligowych trafień – spośród wszystkich portugalskich zawodników skuteczniejsi są jedynie: Cristiano Ronaldo, Bruno Fernandes i Andre Silva. Jeśli weźmiemy pod uwagę piłkarzy z polskiej ligi w tym roku, to Flavio jest po prostu najlepszy. Tuż za nim jest Pekhart z dorobkiem 14 goli oraz… Christian Gytkjaer – autor 13 trafień.
7. DANI RAMIREZ
(Lech Poznań)
Od jego pierwszych występów w PKO BP Ekstraklasie widać było, że zupełnie nie pasuje do Łódzkiego Klubu Sportowego. Hiszpan przerastał swoich kolegów z drużyny co najmniej o klasę, dlatego po pół roku przechwycił go Lech. Dzisiaj Ramirez jest jednym z najlepszych ofensywnych pomocników w całej lidze. Świetnie rozumie się z Tibą i Moderem, bardzo dobrze współpracuje z Ishakiem. Kolejorz zainwestował w Hiszpana pół miliona euro, ale po takim roku spokojnie będzie mógł oczekiwać kwoty co najmniej czterokrotnie wyższej, aby zapalić zielone światło na transfer do silniejszego klubu.
6. IVI LOPEZ
(Raków Częstochowa)
Hiszpan wszedł do polskiej ligi z drzwiami i futryną. Trener Marek Papszun dał mu miesiąc na zaadaptowanie się w Rakowie i dopiero po czterech tygodniach zaczął go wystawiać w pierwszym składzie. Ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę, bo Ivi kiedy wskoczył do wyjściowej jedenastki, to z miejsca stał się motorem napędowym częstochowian. Nie przez przypadek kilka tygodni temu wybraliśmy go najlepszym piłkarzem października PKO BP Ekstraklasy. Potrafi kiwać, ale gra kombinacyjna także nie sprawia mu problemów, a co najważniejsze jest zabójczo skuteczny. Postrach każdej defensywy w polskiej lidze.
5. MIKAEL ISHAK
(Lech Poznań)
Kiedy latem z Poznania odchodził Gytkjaer, wszyscy zastanawiali się jak Kolejorz poradzi sobie po stracie tak klasowego snajpera. Lech jednak ściągnął do ligi jeszcze większego kozaka w postaci Ishaka. Szwed wydaje się piłkarzem bardziej kompletnym od Duńczyka. Nie jest typowym egzekutorem, który czeka w polu karnym na podania od kolegów. Potrafi się cofnąć po piłkę, bierze aktywny udział w budowaniu ataków, ale przy tym jest także zabójczo skuteczny. Nie jest typem napastnika, który potrzebuje czterech-pięciu sytuacji, aby wpisać się na listę strzelców. Zazwyczaj wystarczy mu jedna, góra dwie dogodne okazje, aby pokonać bramkarza rywali. Zresztą jego liczby mówią same za siebie. We wszystkich rozgrywkach w barwach Kolejorza zagrał w 20 meczach i strzelił aż 14 goli. Bilans kosmiczny jak na nasze warunki.
4. TOMAS PEKHART
(Legia Warszawa)
Nie jest piłkarskim wirtuozem, nie gra widowiskowo, nie czaruje bajeczną techniką, ale ma dar, którego nie da się wyuczyć – potrafi znaleźć się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie w polu karnym, a piłkę przyciąga niczym magnes do swoich nóg i głowy (tą częścią ciała strzelił już pięć goli!). Tak udanego początku sezonu jak Czech nie miał żaden napastnik w Legii od czasów Nemanji Nikolicia. Nawet Jarosław Niezgoda w poprzednich rozgrywkach rozwiązał worek z golami dopiero po 13. serii spotkań. Pekhart jest nie tylko najskuteczniejszym piłkarzem mistrzów Polski, ale także najlepszym strzelcem wśród wszystkich piłkarzy PKO BP Ekstraklasy. W dodatku w całym 2020 roku żaden piłkarz z Czech nie ma na koncie więcej ligowych bramek niż snajper Legii! Nie są to gole z kategorii „stadiony świata”, ale przecież ich uroda wcale nie jest najważniejsza.
3. JESUS JIMENEZ
(Górnik Zabrze)
Liczba skutecznych Hiszpanów w Zabrzu musi się zgadzać. Kiedy latem z Górnikiem żegnał się Igor Angulo, wydawało się, że Marcin Brosz będzie miał poważne kłopoty w ofensywie. Nic z tych rzeczy. Trener przestawił Jimeneza ze skrzydła na środek ataku i okazało się to świetną decyzją. Hiszpan zachwycał szczególnie na początku sezonu, podobnie jak cały Górnik. Ostatnio drużyna trochę wyhamowała, nie gra już z takim rozmachem jak na przełomie sierpnia i września, ale JJ cały czas utrzymuje regularność i strzela gole. Dobrze, że został w Polsce, bo przecież pod koniec okna transferowego pojawiły się doniesienia o ewentualnej wyprowadzce Hiszpana znad Wisły.
2. FILIP MLADENOVIĆ
(Legia Warszawa)
Serb wyrobił sobie w polskiej lidze świetną markę, choć w poprzednim sezonie nie był już takim kozakiem jak w rozgrywkach 2018-19. Po przeprowadzce z Gdańska do Warszawy znowu wszedł na najwyższe obroty. Gra bardzo ofensywnie, czego efektem są dwa gole i trzy asysty po zaledwie jednej trzeciej sezonu PKO BP Ekstraklasy. Jego transfer do Legii z pewnością byłby w gronie TOP 3 letniego okna 2020. Mladenović od początku prezentuje równą i przede wszystkim wysoką formę. W tym sezonie żaden lewy obrońca mu nie dorównuje. Serb odjechał wszystkim i niewiele wskazuje na to, aby do końca rundy ktoś mógł go dogonić.
1. PEDRO TIBA
(Lech Poznań)
Portugalczyk ma w sobie coś magicznego. Może w tym sezonie nie wykręca najlepszych liczb, może brakuje mu konkretów, ale praktycznie w każdym spotkaniu popisuje się takimi zagraniami, o których inni piłkarze z PKO Bank Polski Ekstraklasy mogą tylko pomarzyć. Dla takich zawodników chodzi się na trybuny lub zasiada przed telewizorem, aby podziwiać ich wirtuozerię. Tiba jak na polskie warunki jest piłkarzem kompletnym. Zawsze zgłasza się po piłkę, bierze na siebie ciężar gry, świetnie rozgrywa, potrafi posłać nieszablonowe podanie, które napędzi akcję ofensywną Kolejorza i nie ma również problemów z dograniem futbolówki ze stałego fragmentu. Pan piłkarz.
PAWEŁ GOŁASZEWSKI
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 49/2020)