Testowanie czy zgrywanie?
Przed reprezentacją Polski dwa ostatnie mecze, po których wybije godzina zero, czyli finały mistrzostw Europy. Czy Paulo Sousa w starciach z Rosją i Islandią postawi na podobne rozwiązania, jak w marcowych spotkaniach eliminacji mistrzostw świata? A może z tymi samymi wykonawcami będzie szukać nowych opcji? A może w ogóle sparingi potraktuje jako przegląd wojsk?
Portugalski selekcjoner miał bardzo mało czasu na poznanie drużyny i wprowadzenie swoich korekt. W marcu czas go mocno naglił, odbył zaledwie dwa treningi przed pierwszym starciem z Węgrami, a później regeneracja i mecze z Andorą oraz Anglią.
Teraz Sousa ma czas i spokój. Od kilku dni pracuje z drużyną w spokoju w Opalenicy, przekazuje piłkarzom swoje wskazówki i wprowadza swój model gry. Oczywiście, nawet dwa tygodnie to kropla w morzu, ale podpisując kontrakt z polską federacją Portugalczyk musiał przecież mieć to na uwadze, że czasu przed spotkaniem ze Słowacją w zasadzie nie będzie. Dwa (a może nawet trzy, licząc spotkanie z Andorą) mecze bez ciężaru gatunkowego, kilkanaście treningów, kilkadziesiąt odpraw, rozmowy z zawodnikami, korekty w treningach i nic więcej.
Czy zatem mecze z Rosją i Islandią nie powinny być naturalnym poligonem doświadczalnym dla „pierwszego garnituru”? Niby tak, bo przecież te warianty z treningów w końcu trzeba przenieść na realnego przeciwnika, a nawet gra wewnętrzna w pełni nie odda rywala, który zachowuje się niespodziewanie i raczej nie odstawia nogi, co może mieć miejsce w przypadku kolegi z drużyny.
Sousa jednak zapowiedział już na konferencji prasowej, na której ogłaszał listę powołanych, że pierwszym bramkarzem na Euro będzie Wojciech Szczęsny, ale w spotkaniu z Rosją zagra ktoś inny. To oznacza, że garnitur wcale nie będzie pierwszy, bo przecież Portugalczyk już wymienił co najmniej jeden guzik na kilkanaście dni przed sparingiem. A co będzie z resztą?
Czy ustawienia z trzema stoperami nie trzeba dopracowywać? Oczywiście, że trzeba! Mało tego, trzeba znaleźć w zasadzie wykonawców do tego systemu, bo pewnymi miejsca są w zasadzie tylko Kamil Glik i Jan Bednarek. A kto trzeci? Bartosz Bereszyński? Kamil Piątkowski? Michał Helik? Paweł Dawidowicz?
W ataku przecież też nie wszystko funkcjonowało tak jak należy. Środkowi pomocnicy nie byli tak kreatywni jak należy od nich wymagać. Wahadłowi momentami też byli zagubieni… Czy zatem Sousa nie powinien szlifować i dopracowywać elementów z pierwszym garniturem? Nie od dziś wiadomo, że na Euro będą grali prawie cały czas ci sami piłkarze, a z dalszego szeregu pojawi się kilku, pięciu może sześciu zawodników. Czy jest zatem sens sprawdzania formy zawodników nr 23, 24, 25 i 26?
Jaką decyzję podejmie Sousa? Portugalczyk pokazał, że lubi zaskakiwać, więc pewnie i tym razem nie będzie inaczej, a w meczach towarzyskich da się wykazać bardzo szerokiej grupie zawodników. Selekcjonera jednak nikt nie będzie rozliczał z decyzji przed turniejem, ale to one będą miały wpływ na ostateczną formę biało-czerwonych w finałach ME.
pgol, PilkaNozna.pl