Przejdź do treści
Takie oferty nie zdarzają się codziennie

Polska Ekstraklasa

Takie oferty nie zdarzają się codziennie

Skoro Wisła Płock zamierza budować swą tożsamość, zatrudniając ludzi zasłużonych dla klubu, Paweł Magdoń musiał być jednym z głównych kandydatów. Przed laty na boisku odpowiadał za defensywę, aktualnie kreuje politykę transferową.



Czy kiedykolwiek był pan tak zajęty, jak obecnie?
W poprzednim klubie również miałem sporo zajęć, zwłaszcza podczas okresów transferowych – przyznaje Magdoń. – W Lechii Tomaszów Mazowiecki musieliśmy pozyskać do zespołu około 14-15 zawodników, więc zadań nie brakowało. Aktualnie w Płocku mam szersze spectrum obowiązków: poza pierwszą drużyną są jeszcze rezerwy i szereg innych kwestii do załatwienia. Pracy jest dużo, ale nie narzekam.

Da się porównać pracę dyrektora sportowego na poziomie III ligi z tą w Ekstraklasie?
W najwyższej klasie rozgrywkowej są zupełnie inne wymagania. Tutaj dyrektor sportowy wykonuje wiele zadań, których nie ma w III lidze. Pozyskiwanie zawodników, obserwacja, analiza ich występów – jeśli chodzi o te działania, w pewnym stopniu jest podobnie. Ekstraklasa otwiera natomiast większe możliwości, dostęp do piłkarzy jest prostszy, łatwiej da się ich obejrzeć i zweryfikować.

Przejście do innej rzeczywistości pod względem finansowym jest mocno odczuwalne?
Możliwości finansowe trzecioligowego klubu są bardzo ograniczone, pieniędzy jest niewiele, co zmniejsza szanse na sprowadzenie wybranych zawodników. Dlatego w takich ligach należy inwestować w młodzież, moim zdaniem to najlepsza droga. W Wiśle opcji jest zdecydowanie więcej, ale również trzeba działać z głową. Zastanawiamy się przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu, gdyż na tym polu łatwo o błąd.

Współpracował pan z Wisłą w charakterze skauta. Ilu zawodników, których pan rekomendował, trafiło do klubu?
W lecie nie udało się pozyskać polecanego przeze mnie gracza. Dopiero od obecnego okna można rozliczać Pawła Magdonia za transfery. Podpisuję się pod każdym piłkarzem, który tej zimy przybył do Płocka.

Czy w związku z pana poprzednimi funkcjami można oczekiwać, że w najbliższej przyszłości Wisła będzie odważnie sięgać po zawodników z niższych lig?
Na różnych szczeblach rozgrywek jest sporo piłkarzy, którzy zasługują na szansę w Ekstraklasie. Przyglądamy się im, zajmuje się tym dział skautingu. Nie jest łatwo pozyskać zawodnika, na przykład z III ligi, który od razu będzie wzmocnieniem drużyny. Pamiętajmy, że pomiędzy tymi poziomami istnieje przepaść. Takiego gracza trzeba najpierw przygotować.

Na co w pierwszej kolejności zwraca pan uwagę, oceniając, czy wyróżniający się zawodnik z niższego szczebla może poradzić sobie w Ekstraklasie?
Najistotniejszy jest charakter. Dla gracza znającego piłkę tylko w wydaniu drugo lub trzecioligowym zderzenie z Ekstraklasą jest bolesne. Jeżeli taki zawodnik nie będzie miał odpowiedniego podejścia, nie będzie potrafił walczyć o siebie, to przepadnie. Same umiejętności piłkarskie mogą zostać szybko zweryfikowane, wówczas to charakter decyduje o tym, czy taki chłopak zdoła się przebić, czy wróci tam, skąd przyszedł.

Po otrzymaniu propozycji z Płocka zawahał się pan choć przez chwilę czy odpowiedział błyskawicznie?
Byłem zaskoczony, nie spodziewałem się, że mogę zastąpić Marka Jóźwiaka. Decyzję podjąłem niemal natychmiast, nie musiałem się zastanawiać. Takie oferty nie zdarzają się codziennie.

Jak zapamięta pan pierwsze tygodnie pracy w Wiśle?
Jako okres nieustannych rozmów telefonicznych. Tak długo wiszę na słuchawce, że telefon zaczął się częściej rozładowywać. W pierwszych dniach otrzymywałem zarówno gratulacje, jak i propozycje kandydatów do gry w Wiśle. Na początku ważne jest zweryfikowanie, od kogo należy odbierać połączenia. W środowisku krąży wielu ludzi chcących szybko zarobić pieniądze, a którzy działają niekoniecznie profesjonalnie.

Jakie cele wyznaczył pan sobie na starcie i czy któreś z nich już udało się zrealizować?
W futbolu nie można powiedzieć, że coś zostało załatwione w stu procentach. To żywy organizm, który podlega permanentnym zmianom. Nigdy nie jest dobrze, cały czas trzeba myśleć o tym, co będzie jutro. Czasami musimy działać z dnia na dzień, ale jako osoby odpowiedzialne za klub patrzymy na niego w dłuższej perspektywie. Chcemy, żeby Wisła z rundy na rundę była coraz lepsza. Zespół ma stawiać kroki, raz mniejsze, raz większe, lecz zawsze do przodu.

Kadra, którą zastał pan w Płocku, była przesadnie rozbudowana?
Na wstępie postanowiłem zapoznać się z drużyną. Wychodzę z założenia, że do oceny jakości kadry niezbędne jest bliższe poznanie każdego z zawodników, określenie ich potencjału. Zobaczyłem, że w piłkarzach Wisły drzemią spore możliwości. Jeśli chodzi o liczebność, to zgadzam się, że kadra powinna być trochę szczuplejsza. Pracujemy nad tym, rozwiązanie umów z niektórymi graczami nie jest proste.

Jak wyobraża pan sobie Wisłę za pół roku, rok?
Podstawowy cel to rozwój drużyny. Moja rola polega na tym, by Wisła szła w odpowiednim kierunku, żeby każda wymiana piłkarza w kadrze stanowiła zmianę na lepsze pod względem umiejętności sportowych. Kręgosłup zespołu powinien być oparty na mocnych charakterach, na ludziach związanych z klubem: takich, którzy są w tym miejscu, bo naprawdę tego chcą, a nie wyłącznie dla pieniędzy. Chciałbym, aby w szatni prym wiedli Polacy. Najlepiej jeszcze, gdyby w składzie byli wychowankowie. Do takiego stanu rzeczy będziemy dążyć, lecz to nie zawsze jest możliwe.

Zakontraktowaliście paru nastoletnich zawodników, którzy dołączą do drużyny w lipcu. Czy to jest kierunek, w którym planuje iść Wisła?
Skoncentrowaliśmy się na piłkarzach młodych, perspektywicznych. Każdy z tych chłopaków ma potencjał, ale upłynie trochę czasu zanim którykolwiek z nich stanie się ważną postacią drużyny w Ekstraklasie. Młodzieżowcy pełnią dzisiaj w lidze znaczącą rolę. Przepis daje im więcej możliwości występów, natomiast my powinniśmy tak skonstruować zespół, żeby piłkarz młodzieżowy nie był jego osłabieniem. Naszym celem jest zwiększenie rywalizacji wśród zawodników do 21. roku życia, co nie oznacza, że za chwilę będziemy grać wyłącznie młodzieżą.

Bieżącego sezonu, w którym z Ekstraklasy spadnie tylko jeden klub, nie postrzega pan jako czasu idealnego na przebudowę zespołu?
Nie zamierzam na początku pracy w Płocku dokonywać rewolucji. Po pierwsze, wierzę w ten zespół. Po drugie, do transferów musimy się odpowiednio przygotować. Nie wysypię z rękawa kilku nowych piłkarzy, by nimi zastąpić tych, którzy są w kadrze – to tak nie działa. Gracza należy obserwować, jeździć na mecze, porozmawiać z nim, a nie oceniać go jedynie na podstawie statystyk z programów komputerowych. Uznaliśmy, że jeżeli kogoś sprowadzamy, musi to być zawodnik, co do którego jesteśmy pewni, iż wydatnie pomoże Wiśle. Unikamy nerwowych ruchów. Nie wymienimy pięciu piłkarzy tylko dlatego, że w tym sezonie jeden klub spada z ligi. W kadrze jest wielu zawodników, którzy – z różnych względów – dotychczas nie pokazali pełni możliwości. Najpierw musimy spojrzeć na tych, których mamy: dać im szansę, a dopiero później zastanawiać się, na jakich pozycjach szukać wzmocnień.

Zatrudnienie dyrektora skautingu, Emila Kota, było pańską inicjatywą?
Proponując funkcję dyrektora sportowego, prezes Tomasz Marzec przekazał mi informację, że działem skautingu będzie zajmować się Emil Kot. Ucieszyła mnie ta wiadomość.

Jak wygląda współpraca pomiędzy panem a szefem skautingu?
Emil wyszukuje zawodników przede wszystkim do drugiej drużyny oraz juniorów. Jeśli dostrzeże piłkarza aspirującego do zespołu seniorskiego, to naturalnie również o nim raportuje. Następnie ja takich graczy weryfikuję. Aktywnie uczestniczą w tym procesie również prezes oraz trener rezerw. Tworzymy team, który stale ze sobą współpracuje. Spoglądamy na ten projekt szerzej. Nasze działania to kolejny etap przekształcania Wisły. Pierwsza drużyna to priorytet, lecz mocno stawiamy także na rozwój grup młodzieżowych. Akademia jest dla nas istotna, ona stanowi fundament dobrze funkcjonującego klubu.

Jaki macie pomysł na czwartoligowy obecnie zespół rezerw?
Chcemy, aby druga drużyna grała co najmniej na poziomie III ligi. Przede wszystkim dlatego, że wówczas łatwiej jest wprowadzać piłkarzy do pierwszego zespołu. Zamierzamy awansować grupą zawodników młodych i utalentowanych. Nie samą młodzieżą, bo tak wywalczyć promocję jest niezmiernie trudno. Pokazuje to choćby przykład rezerw Legii Warszawa, które od lat próbują dostać się na szczebel centralny. Dlatego zamierzamy pozyskać jednego bądź dwóch bardziej doświadczonych graczy, żeby młodzi mieli się od kogo uczyć. Generalnie jednak nie będziemy ściągać do rezerw piłkarzy niemających perspektywy gry w pierwszej drużynie. Potrzebujemy ludzi z potencjałem, którzy przy odpowiedniej pracy za kilka miesięcy, rok czy dwa lata będą gotowi do występów w Ekstraklasie.

Oczekujecie awansu już w tym sezonie?
Wszyscy jesteśmy głodni zwycięstw, ucieszylibyśmy się z takiego scenariusza. Podchodzimy jednak do tematu spokojnie, mamy świadomość, że drużyna dopiero się buduje. To młodzi zawodnicy powinni w pierwszej kolejności postawić przed sobą taki cel – jeżeli samych siebie uważają za talenty, muszą to udowodnić na wyższym poziomie niż IV liga.

Licznej grupie piłkarzy Wisły w czerwcu wygasają kontrakty. Należy spodziewać się wielu pożegnań po sezonie, nie tylko z Alanem Urygą?
Negocjujemy z kluczowymi graczami. Niektórym zawodnikom już wcześniej zostały przedstawione propozycje nowych umów. Rozmowy trwają, ale nie należą one do łatwych, bo zwykle w takich sytuacjach w grze są już inne kluby, które chciałyby pozyskać piłkarza. Co do zawodników, którzy udowodnili, iż są ważnymi postaciami zespołu, bardzo chcemy, żeby zostali w Płocku. Mam na myśli na przykład Angela Garcię. Nie mogę jednak zagwarantować, że któryś z nich nie postanowi spróbować sił gdzieś indziej.

KONRAD WITKOWSKI

WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (6/2021)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024