Szczęśliwe zwycięstwo Rakowa
Choć GKS Katowice nie dopisze sobie żadnego dorobku punktowego po starciu z Rakowem, Rafał Górak może być względnie zadowolony z postawy swojej drużyny. Beniaminek przez znaczną część meczu prezentował się lepiej od częstochowian, lecz to podopieczni Marka Papuszna ostatecznie przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Filip Trokielewicz
GieKSa przystępowała do meczu z Rakowem podbudowana pierwszym triumfem po awansie do Ekstraklasy. Przed tygodniem podopieczni Rafała Góraka odnieśli premierową wygraną w nowym sezonie, pokonując Stal Mielec 1:0. Częstochowianie w poprzedniej kolejce ulegli z kolei Cracovii 0:1.
Obraz pierwszej odsłony rywalizacji GKS-u z „Medalikami” był nieco zaskakujący. Trener Marek Papszun mógł przecierać oczy ze zdumienia. Postawa katowiczan mogła podobać się, jeżeli chodzi o intensywność i organizację gry. Dobrze prezentowali się w środku pola Oskar Repka, a także debiutujący Mateusz Kowalczyk, z których upilnowaniem problemy mieli Władysław Koczergin i Gustav Berggren. Aktywny w szeregach gospodarzy był Borja Galan, który zmarnował jedną z najlepszych okazji GieKSy w pierwszych 45 minutach. Hiszpan stanąwszy oko w oko z Kacprem Trelowskim, zbyt długo zwlekał z uderzeniem na bramkę, przez co został zblokowany.
Kiedy wydawało się, że to beniaminek jest bliższy objęcia prowadzenia, do głosu doszedł Raków. Fran Tudor zacentrował na głowę Jeana Carlosa Silvy, który umieścił piłkę w bramce strzeżonej przez Dawida Kudłę. Brazylijczyk był niewątpliwie jedną z najjaśniejszych postaci w ekipie spod Jasnej Góry w sobotnim meczu.
Sporo było niefrasobliwości, jeśli chodzi o funkcjonowanie obrony Rakowa. W pierwszej części spotkania kilkukrotnie elektryczne zagrania zanotował Trelowski. Druga połowa rozpoczęła się od złego rozegrania piłki przez Stratosa Svarnasa i Petera Baratha. Bliski skierowania futbolówki do bramki częstochowian był Adrian Błąd.
Prawdziwe oblężenie bramki Rakowa oglądaliśmy około 60. minuty. Zespół prowadzony przez Rafała Góraka kilkukrotnie egzekwował stałe fragmenty gry. Uderzali między innymi Lukas Klemenz i Oskar Repka.
W 86. minucie doskonałą okazję na podwyższenie prowadzenia „Medalików” miał Erick Otieno. 27-letni Kenijczyk pomylił się jednak w sytuacji sam na sam. Do końca meczu nie oglądaliśmy już bramek. Raków skromnie zwyciężył z GieKSą.
Jak na jednego z faworytów to Raków bardzo słabo wygląda. Pod względem kultury gry i jakości to niemal dramat, nie wiem czy potrafili cztery dokładne podania rozegrać do przodu. T