Święci znowu bez szans w Manchesterze
Nie było niespodzianki w jedynym środowym meczu Premier League. Zmierzający po mistrzostwo kraju Manchester City rozbił na swoim boisku Southampton (5:2) i umocnił się na prowadzeniu w tabeli.
Kevin de Bruyne był jednym z bohaterów spotkania (fot. Reuters)
Drużyna prowadzona przez Pepa Guardiolę przegrała przed kilkoma dniami z Manchesterem United i tym samym została przerwana jej znakomita seria kolejnych zwycięstw. Można więc było zakładać, że Obywatele będą chcieli za wszelką cenę wrócić na ścieżkę wygranych, a starcie z takim rywalem jak Southampton wydawało się ku temu idealną okazją.
Święci zaczęli co prawda z animuszem i na początku zaskoczyli faworyta, jednak okres ich dobrej gry trwał jedynie kwadrans, kiedy to pierwszy cios wyprowadził Kevin de Bruyne.
Goście zdołali w miarę szybko odpowiedzieć trafieniem Jamesa Warda-Prowse’a z rzutu karnego, ale ten gol podziałał na przeciwnika niczym czerwona płachta na byka.
Końcówka pierwszej połowy należało bowiem już dość zdecydowanie do Manchesteru City, który najpierw dzięki uderzeniu sprzed pola karnego Riyada Mahreza, a następnie dobitce z bliska Ilkaya Gundogana przesądził o losach zawodów.
Tuż po zmianie stron na 4:1 podwyższył Mahrez, a chociaż ekipa Southampton raz jeszcze była w stanie odpowiedzieć – tym razem golem golem Che Adamsa, to na niewiele się to zdało. Na 5:2 trafił de Bruyne i można było w ciemno założyć, że w głowach gości pojawiła się myśl o tym, by nie powtórzył się dramat z Old Trafford, kiedy to stracili oni aż dziewięć bramek.
Manchester City miał wszelkie argumenty, by pognębić przeciwnika i dorzucić na swoje konto kilka kolejnych trafień, ale Guardiola uznał, że nie ma takiej potrzeby. Hiszpański menedżer zdaje sobie sprawę z tego, że jego zespół czeka w najbliższym czasie wiele ważnych meczów i dlatego zalecił swojej drużynie, by ta nie forsowała już tak bardzo tempa.
Efekt był taki, że Święci w końcówce poczuli się bardzo pewnie i w 84. minucie zdobyli trzecią bramkę. Trafienie Adamsa nie mogło jednak zostać zaliczone z powodu pozycji spalonej.
Rezultat nie uległ już więc zmianie i spotkanie zakończyło się efektowną wygraną gospodarzy, którzy umocnili się na pozycji lidera. Pełne 90 minut na Etihad Stadium rozegrał reprezentant Polski, Jan Bednarek.
gar, PiłkaNożna.pl