Przejdź do treści
Świat: Piłka nożna, czyli gra o życie

Ligi w Europie Świat

Świat: Piłka nożna, czyli gra o życie

Przypadek Fabrice’a Muamby odbił się szerokim echem na całym świecie. Zasłabnięcia, a nawet sytuacje, w których śmierć zbierała swoje żniwo na boisku nie są jednak żadną nowością. Świadkami podobnych sytuacji byliśmy już w przeszłości.

Śmierć Miklosa Fehera wstrząsnęła portugalskim futbolem.

Kiedy pomocnik Boltonu Wanderers upadł na murawę w trakcie ćwierćfinałowego meczu Pucharu Anglii z Tottenhamem Hotspur, kibice na White Hart Lane i ci zgromadzeni przez telewizorami zamarli. Lekarze przez kilka godzin walczyli o życie Muamby, a biorąc pod uwagę to, że jego serce nie biło przez ponad 78 minut, wydaje się, że dokonali cudu. Młodzieżowy reprezentant Anglii miał szczęście, którego zabrakło innym piłkarzom.

Dzwonek ostrzegawczy

Do pierwszej tak nagłośnionej sytuacji, w której zdrowy – na pierwszy rzut oka – piłkarz umiera na boisku doszło w 2003 roku na Pucharze Konfederacji we Francji. W półfinale tej imprezy spotkały się ekipy Kamerunu i Kolumbii, a mecz zakończył się wielką tragedią. Podczas jednej z akcji na boisko upadł Marc-Vivien Foe i jak się później okazało, były to ostatnie zawody w jego życiu. Piłkarz był reanimowany na murawie i w szpitalu, jednak lekarze nie zdołali go uratować. Okazało się, że przyczyną jego śmierci był atak serca spowodowany niewykrytą wcześniej wrodzoną wadą tego organu. Szok ogarnął cały świat, a kluby zarządzały dodatkowe badania. Wydawało się wręcz niemożliwe, by zdrowy i wytrenowany zawodnik mógł tak po prostu umrzeć podczas meczu. Piłkarski świat pogrążył się w żałobie po raz pierwszy.



Minął niespełna rok od dramatycznych wydarzeń w Lyonie i wielu zdążyło zapomnieć o tym, co stało się z Foe. Śmierć postanowiła więc o sobie przypomnieć, zabierając kolejnego piłkarza. 25 stycznia 2004 roku podczas ligowego starcia Benfiki Lizbona z Victorią Guimaraes na murawę osunął się węgierski napastnik Miklos Feher. Jego koledzy z drużyny od razu zorientowali się, że coś jest nie tak, a na boisku momentalnie pojawili się ratownicy. Fehera reanimowano na stadionie, w karetce, a także w szpitalu. Nie zdołano go jednak uratować. Powód śmierci? Arytmia serca wywołana przez kardiomiopatię przerostową. Rzecz jasna, było to schorzenie, którego nie sposób było wykryć podczas standardowych testów medycznych.



Umierali młodzi i znani…

Trzecim przypadkiem, który zapadł na dobre w pamięci kibiców było zdarzenie do jakiego doszło na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan. 25 sierpnia 2007 roku w trakcie ligowej potyczki Sevilli z Getafe ataku serca dostał Antonio Puerta, wchodząca gwiazda hiszpańskiego futbolu. Piłkarz jeszcze na boisku odzyskał przytomność i sam zszedł do szatni, jednak najbliższe godziny pokazały, że była to dosłownie – jego ostatnia droga. Jeszcze na stadionie Puerta miał kolejny atak, a potem trzy następne. Lekarze byli bezsilni. Jak się okazało, w jego przypadku powodem śmierci była arytmogenna kardiomiopatia prawej komory, której także nie wykryto podczas żadnych wcześniejszych badań. Dlaczego? Ponieważ tego typu wad najzwyczajniej w świecie wykryć się nie da, a uwidaczniają się one dopiero w pewnym wieku, a czasami w ogóle.



… a także ci, o których świat nie słyszał

Oczywiście tak dramatycznych zdarzeń na boiskach było więcej. W 1989 roku, podczas spotkania eliminacyjnego do Mistrzostw Świata pomiędzy Nigerią i Angolą, zasłabł i umarł Samuel Okwaraji. Rok później śmierć zabrała napastnika York City Dave’a Longhursa, którego pomimo bardzo długiej akcji reanimacyjnej nie zdołano uratować. W 2002 roku po ataku serca na boisku zmarł Marcio Dos Santos, piłkarz Deportivo Wanka, a kilka miesięcy później, z tego samego powodu umarł Maximiliano Patrick, zawodnik Botafogo-Ribeirao Preto. Także na boisku, ale podczas gierki z przyjaciółmi, zmarł Hugo Cunha, gracz portugalskiego Uniao Leiria. Szczęście miał za to Miguel Garcia, którego lekarze zdołali uratować. Piłkarz nigdy nie wróci już jednak do zawodowego uprawiania sportu. Trzeba przyznać, że to niewielka cena za taki dar. Dar życia.



Jak pokazały powyższe przypadki, Muamba miał wiele szczęścia. Fachowość lekarzy, bardzo szybka pomoc i bliskość specjalistycznego szpitala, który był oddalony od White Hart Lane o zaledwie kilkaset metrów. Wszystko to dało mu szanse na przeżycie. Czy pomocnik Boltonu wróci jeszcze na boisko? Lekarze nie mają wątpliwości. Zanim Muamba zacznie o tym chociażby myśleć, minie jeszcze wiele miesięcy, podczas których będzie się starał powrócić do normalnego funkcjonowania.

Nieco w cieniu tych ponurych wydarzeń, we wtorkowy wieczór dojdzie do powtórzonych meczów ćwierćfinałowych Pucharu Anglii. Tottenham Hotspur zmierzy się u siebie właśnie z Boltonem, natomiast Sunderland podejmie na Stadionie Światła Everton.

Grzegorz Garbacik, PilkaNożna.pl
foto: HungarianFootball

 

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024