Arka Gdynia pozostaje wciąż bez zwycięstwa w tym sezonie. Drużyna Jacka Zielińskiego podzieliła się punktami z Lechem Poznań, a w dużej mierze zawdzięcza jeden punkt fantastycznej formie Pavelsa Steinborsa, który dwoił się i troił, aby nie puścić bramki. Misja zakończyła się powodzeniem, choć kilkukrotnie serca żółto-niebieskich zadrżały.
Obie ekipy miały zupełnie inne humory po czterech pierwszych kolejkach. Gdynianie mieli w dorobku zaledwie jeden punkcik, a ich forma jest daleka od przyzwoitej. Poznańska lokomotywa pierwsze trzy spotkania miała niezwykle obiecujące, ale tydzień temu delikatnie się wykoleiła, ponieważ trafiła na rozpędzonego Śląska Wrocław.
Już w 5. minucie Kolejorz mógł, a w zasadzie powinien objąć prowadzenie. Darko Jevtić posłał świetne prostopadłe podanie do Kamila Jóźwiaka, ale ten zmarnował sytuację sam na sam ze Steinborsem. Chwilę później łotewskiemu golkiperowi pomógł słupek, który zatrzymał piłkę po strzale Pedro Tiby.
Napór Lecha rósł i wydawało się, że gole są tylko kwestią czasu. W 22. minucie po raz kolejny na wysokości zadania stanął Steinbors, który obronił strzał z dystansu Tiby. Do piłki dopadł jeszcze Jevtić, ale jego dobitka przeszła nad poprzeczką. Siedem minut później doskonałą szansę zmarnował Maciej Makuszewski, który uderzył głową po dośrodkowaniu Jóźwiaka, ale piłka również minęła cel.
Arka obudziła się dopiero w końcówce pierwszej połowy, ale praktycznie nic z tego nie wynikało. Brak goli do przerwy był zasługą fatalnej skuteczności gości.
Po zmianie stron serca gdyńskich kibiców zadrżały w 55. minucie. Jevtić dośrodkował z rzutu wolnego, ale czujnie na polu bramkowym zachował się Steinbors, który sparował piłkę do boku.
Niewykorzystane sytuacje mogły się zemścić w 72. minucie. Robert Gumny przewrócił w polu karnym Fabiana Serrarensa, sędzia Paweł Raczkowski podyktował jedenastkę, ale po analizie VAR zmienił decyzję i karnego anulował.
Niecałe dziesięć minut później znowu w roli głównej wystąpił Steinbors. Łotysz tym razem świetnie odbił piłkę na słupek po strzale Jevticia z rzutu wolnego i skończyło się na strachu.
Wielkich emocji dostarczył kibicom doliczony czas gry. Najpierw groźną okazję mieli lechici, a konkretnie Paweł Tomczyk, który oddał bardzo dobry strzał ze skraju pola karnego, ale znowu w bramce błysnął Steinbors. Kilkadziesiąt sekund później Kamil Antonik wyszedł sam na sam z golkiperem rywali, minął go, ale w ostatniej chwili powstrzymał go Djordje Crnomarković.
pgol, PilkaNozna.pl