Przyszły rok będzie początkiem rewolucji w rozgrywkach Ekstraklasy. Kluby zdecydują o kształcie ligi w nowym cyklu praw mediowych, który rozpocznie się wraz ze startem sezonu 2019-20. Zapewne ruszą również negocjacje w sprawie kolejnego kontraktu telewizyjnego. Ale nie tylko. Bo nie można wykluczyć zmian w przepisach. O przyszłości rozgrywek „PN” rozmawia z Karolem Klimczakiem, przewodniczącym rady nadzorczej Ekstraklasy SA. A że jednocześnie mowa o prezesie Lecha Poznań, wątku związanego z Kolejorzem nie mogło zabraknąć.
ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW PAWLAK
– Kiedy dowiemy się, ile zespołów będzie liczyła Ekstraklasa od sezonu 2019-20? – Najlepiej byłoby, gdybyśmy najpierw sprzedali prawa mediowe, a potem dokonali podziału pieniędzy między odpowiednią liczbę drużyn. Wiadomo jednak, że żadna telewizja świata nie kupi kota w worku – mówi Klimczak. – A zatem wpierw musimy zdefiniować kształt ligi, system rozgrywek, dopiero potem z produktem wyjść na rynek. W lutym odbędzie się spotkanie klubów. Następnie dojdzie do posiedzenia rady nadzorczej Ekstraklasy SA. Najprawdopodobniej w marcu poznamy decyzję.
– Do którego rozwiązania w tej chwili jest najbliżej? – 16 lub 18 zespołów. Tyle że w normalnym systemie. Bez podziału ligi po rozegraniu 30 lub 34 kolejek. Była koncepcja skorzystania z systemu czeskiego. Od nowego sezonu w Czechach rozgrywane będzie 35 kolejek przy zachowaniu 16 zespołów. Podobnie liga wygląda w Belgii. Tyle że uznaliśmy, iż nie ma sensu robić niepotrzebnego zamieszania. Mimo że pomysł dalszej gry w formacie ESA37 definitywnie nie upadł, dążymy do uproszczenia systemu rozgrywek.
– Zmniejszenie składu Ekstraklasy w ogóle wchodzi w grę? – Chcemy dostać więcej pieniędzy z telewizji. A skoro tak, siłą rzeczy nie za zdecydowanie mniejszą liczbę meczów. Można założyć, że na przykład robimy ligę 10-zespołową, gramy 36 kolejek, po cztery razy każdy zespół z każdym. Mimo wszystko jednak w 38-milionowym kraju, w którym zainteresowanie piłką nożną kibiców i mediów jest spore, liga większa wydaje się lepszym pomysłem.
(…)
– Skoro ma być tradycyjny system 30-kolejkowy, co oznacza 56 meczów mniej w sezonie niż obecnie, lub tradycyjny 34-kolejkowy, w którym meczów będzie więcej, a to ważne z punktu widzenia stacji telewizyjnych, wniosek nasuwa się sam. – Tylko trzeba pamiętać o jeszcze jednym temacie. Nie może chodzić wyłącznie o poziom sportowy. Dochodzi przecież jeszcze kwestia infrastrukturalna. Jasno trzeba powiedzieć, że powody i rezultaty sportowe mogą dać awans do Ekstraklasy, ale z przyczyn związanych z infrastrukturą taka drużyna, pomimo wywalczenia promocji na boisku, w najwyższej lidze nie zagra. Nawet przy założeniu 16-zespołowego składu ligi. Ekstraklasa to nie jest kółko różańcowe czy towarzystwo wzajemnej adoracji. Są to profesjonalne rozgrywki w najpopularniejszej w Polsce dyscyplinie sportu. Zarządzane przez profesjonalną spółkę. Wszystkie kluby składające się na Ekstraklasę chcą zarabiać większe pieniądze. Aby było to możliwe, produkt, który oferują, musi być najlepszej jakości, zarówno sportowo, jaki organizacyjnie oraz systemowo. Poprzez szkolenie i selekcję zawodników. Poprzez spełniane warunków licencyjnych. Warunków, które muszą być sukcesywnie podnoszone. Chcemy to jasno zdefiniować. Jeżeli dany klub, dane miasto, ma ambicje wejścia do Ekstraklasy, musi spełniać określone wymogi. Nie może być takiej sytuacji, w której dla awansującego klubu „zaskoczeniem” jest obowiązek posiadania podgrzewanej murawy.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (51-52 / 2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”