Sapała: Wisła postawiła na mnie krzyżyk [WYWIAD]
Kariera Igora Sapały znalazła się na sporym zakręcie, po tym jak niedawno przedwcześnie rozwiązał kontrakt z Wisłą Kraków i pozostaje bez klubu. W wywiadzie dla "PN" opowiada o kulisach odejścia z Białej Gwiazdy i zdradza plany na przyszłość.
Jan Broda
FOT. Konrad Swierad / imago sport / Forum
JB: Przychodziłeś pomóc w awansie do Ekstraklasy, tymczasem Wisła jest dalej w I lidze, a Ty wylądowałeś bezrobociu. Myślę sobie, że chyba nie tak wyobrażałeś sobie koniec swojej pobytu w Krakowie?
IS: Na pewno. Oczekiwania były trochę inne. Wiele rzeczy złożyło się na to, że nie poszło to tak, jak obie strony by chciały. Jest jak jest.
To miał być Twój sezon. W pierwszym meczu z Llapi strzeliłeś gola, byłeś jednym z najlepszych na boisku, kibice na skandowali twoje nazwisko, widać było w Tobie entuzjazm. Wydawało się, że w końcu wracasz na dobre tory. Co poszło nie tak?
Zagrałem też rewanż z Llapi, wystąpiłem w lidze i wszystko było okej. Wyszedłem w Wiedniu na mecz z Rapidem, gdzie złapałem kontuzję barku, a potem już nie wróciłem do składu. Mam wrażenie, że trener Moskal postawił na mnie krzyżyk, nie wiem czemu, do dzisiaj jest to dla mnie zagadką. Grałem, strzeliłem bramkę, złapałem uraz i po tym urazie już nie wróciłem do grania. Trochę nie wiem, dlaczego nie dostałem znowu szansy. Później już wszystko szło w dół i skończyło się tak, że musieliśmy się dogadać i rozwiązać kontrakt.
A propos postawionego krzyżyka – słynne zdjęcie z Dubielem i Natsu z okazji gali FAME MMA przyczyniło się do Twojego odejścia?
Chciałbym wierzyć, że nie. Wiem, że wśród kibiców i w Wiśle odbiło się to szerokim echem, więc domyślam się, że mogło to mieć wpływ na ten krzyżyk. Jeśli tak, to szkoda, bo nie uważam, żeby to było coś złego. To trochę przykre, ale cóż, życie.
Kibice mocno się oburzyli się na Twój widok w towarzystwie influencerów na dzień przed meczem z Kotwicą. Co więcej, od tamtego czasu występowałeś już tylko w trzecioligowych rezerwach.
Na tym zdjęciu nie ma nic złego, jestem ze znajomymi w windzie. Wybraliśmy się galę, a następnie wróciliśmy do domu. Byłem wtedy po meczu w rezerwach, miałem następny dzień wolny. Jak ktoś chce się czegoś doszukać, to we wszystkim znajdzie jakiś problem. Może jakbym się bronił bardziej grą, takie zdjęcie nie byłoby problemem? A jeśli kibice szukali pretekstu, dałem im go na tacy.
Rozwiązanie kontraktu z Wisłą wyszło z Twojej inicjatywy, czy było raczej decyzją klubu?
To była wspólna decyzja. Ja nie chciałem być w klubie, w którym mnie nie chcą, z kolei klub nie chciał mieć zawodnika, którego nie chce. Obie strony chciały dojść do takiego porozumienia. Nie chciałem trenować w rezerwach – to była strata czasu więc chciałem jak najszybciej dogadać się i pożegnać, żeby obie strony były szczęśliwe, a ja mógł zmienić środowisko i zacząć nową przygodę.
Gdybyś miał określić swój pobyt w Wiśle jednym słowem, jakie by to było?
Niedosyt. Przychodząc miałem spore plany – chciałem awansować do Ekstraklasy, a skończyło się tak, że musiałem rozwiązać kontrakt. Na pewno niedosyt, do tego rozczarowanie.
Patrząc jednak nieco bardziej pozytywnie, musisz przyznać, że pod Wawelem na nudę nie mogłeś narzekać – sensacyjny Puchar Polski, szalone kwalifikacje do europejskich pucharów i nieudana walka o Ekstraklasę. Emocjonalny rollercoaster.
Wiele się działo, kiedy byłem w Wiśle, ale z perspektywy czasu to zdecydowanie zbyt mały był mój udział w tych wszystkich wydarzeniach.
Kontuzje Cię nie omijały. Uzbierałeś więcej urazów, niż liczb na boisku.
Pech niestety tak chciał, że tych problemów zdrowotnych trochę się nazbierało. Jak tylko zaczynałem wracać do składu i grać to trudno mi było złapać regularność – zawsze pojawiał się jakiś uraz, wypadałem i później już było ciężko nadgonić.
Piłka nożna nadal sprawia Ci przyjemność?
To zależy.
Od czego?
Od tego, w jakiej sytuacji się znajduję. Kiedy gram, idzie dobrze, to oczywiście czerpię z tego przyjemność, pewnie jak każdy. Kiedy jednak jesteś kontuzjowany, nie grasz, siedzisz na ławce albo występujesz w rezerwach, to trudno czerpać frajdę, nawet z treningu.
Pytam, ponieważ wspominałeś kiedyś, że podczas tułaczki po IV-ligowych klubach czułeś się mocno zniechęcony do futbolu. Zastanawiam się, czy w obliczu nieustannie powracających kontuzji, co rusz hamujących twój rozwój, czy Tobie po prostu dalej się chce w to bawić?
Wiadomo, że mi się chce. Jeśli znajdę ambitny klub z aspiracjami, który będzie chciał walczyć o rozwój i jak najwyższe cele, to pewnie że mi się dalej chce. Oczywiście trzeba też brać pod uwagę aspekt finansowy – to są dobre pieniądze. Nie ma co ukrywać, że odkąd futbol stał się moim pomysłem na życie, gram też dla pieniędzy, więc trudno, żeby mi się nie chciało.
Masz 29 lat, jesteś w teoretycznie najlepszym wieku dla piłkarza, a jednak Twoja kariera wydaje się być na sporym zakręcie. Nie masz czasami myśli, żeby rzucić to wszystko i wyjechać do Warszawy?
Są takie myśli, choć przeplatają się też z tymi, że chcę dalej grać. Na pewno wszystko zależy od stycznia, kiedy otwiera się okienko transferowe. Zobaczymy, jakie kluby będą chętne, żeby mnie zakontraktować i dopiero wtedy podejmę decyzję. Na ten moment czekam, jestem ciągle w treningu i zimą będę decydował.
Trener Jop mówił, że Twoje centrum życiowe przeniosło się do Warszawy. Co sprowadza Cię do stolicy?
W pierwszej kolejności miłość, która jest dosyć świeża, ale od pół roku jestem tak zakochany, że do tej Warszawy – skąd pochodzi moja partnerka – mnie po prostu ciągnie. Warszawa to też oczywiście mój dom – tam się wychowałem, tam mam rodzinę. Najchętniej chciałbym zamieszkać w stolicy, aczkolwiek zobaczymy, co przyszłość przyniesie.
Do twarzy ci w czarnej koszuli?
Wiele lat spędziłem w Polonii. Jestem wychowankiem, grałem w jej barwach przez prawie całe młode życie. Nie ukrywam, że jest to kierunek, który by mnie bardzo interesował.
Skoro właśnie po drodze Ci do Warszawy, to od razu nasuwa się na myśl sentymentalny powrót do Polonii. Jak rozumiem, nie wykluczasz tej opcji.
Nie wykluczam. Wręcz przeciwnie – tam widzę siebie i chciałbym żeby to był kolejny krok w mojej karierze.
Inne kluby się odzywały?
Były już pierwsze kontakty, ktoś się odzywał, aczkolwiek na razie czekam na zimowe okienko. To będzie moment, w którym kluby będą wiedziały, na czym stoją, czego chcą i będą mogły dać mi jakąś konkretną propozycję. Na razie czekam, nie podejmuję żadnych decyzji i w styczniu będę się zastanawiał.
Oferta poniżej I ligi nie wchodzi w grę?
Nie, nie, nie. Tak jak wcześniej wspomniałem, chciałbym dalej mieć możliwość powrotu do Ekstraklasy, żeby to granie miało sens. Bo inaczej, tak grać tylko dla pieniędzy w niższych ligach, to na pewno by mi się nie chciało.
Igor Sapała weźmie udział we freak fightach?
Nie sądzę. Jeszcze takiej propozycji nie było, ale nawet jakby się pojawiła, to wątpię. Mam sporo znajomych z tego świata, ale sam siebie tam nie widzę.
Kiedyś z Pawłem Tyburskim grałeś na jednym boisku, ale rozumiem że nie widzisz się z nim też w jednym oktagonie?
(śmiech) Przeciwko mogłoby być ciężko, więc raczej nie. Chyba że w walce dwa na dwa i Paweł byłby ze mną w drużynie – wtedy można pomyśleć.
Show biznes jako ścieżka po karierze – tak czy nie?
Lubię być w centrum uwagi, lubię te klimaty. Wiele też jednak myślę o życiu po karierze i raczej ten show biznes tam się nie przewija. Nie widzę i nie czuję tego jako sposób na życie.
Wobec tego własny biznes czy pozostanie przy futbolu?
Jeżeli skończę grę w piłkę, będę jak najdalej od niej. Inne rzeczy, inne kierunki, ale na pewno nie piłka.