Rozpędzony Górnik lepszy od Zagłębia
Górnik Zabrze nie zwalnia tempa. Piłkarze z Górnego Śląska pokonali w niedzielne popołudnie Zagłębie Lubin (2:0) i cały czas mają szansę na to, by zakończyć sezon 2017-18 na podium ekstraklasy.
Górnik Zabrze na finiszu rozgrywek nabrał widocznego rozpędu (fot. Łukasz Skwiot)
Zwycięstwo w Poznaniu ewidentnie dodało piłkarzom z Zabrza wiatru w żagle. Podopieczni Marcina Brosza udowodnili, że nie postawili jeszcze krzyżyka na trwającej kampanii i chcą powalczyć przynajmniej o czwartą pozycję w tabeli, która – to już wiemy po finale Pucharu Polski – daje awans do rozgrywek międzynarodowych.
Górnik przystąpił do niedzielnego meczu z Zagłębiem Lubin poważnie osłabiony. Z powodu kontuzji nie mogli bowiem grać bracia Wolsztyńscy, a tylko na ławce rezerwowych usiadł najlepszy strzelec drużyny, Igor Angulo. Jak się jednak okazało, nawet tak przetrzebieni goście, byli w stanie rozegrać dobre zawody.
Zabrzanie od samego początku byli stroną przeważającą i bardzo szybko, bo już w 7. minucie udało się im udokumentować swoją dominację zdobyciem gola. Błąd popełnił Adam Matuszczyk, który przed własnym polem karnym stracił piłkę, co otworzyło drzwi dla rywala. Swojej szansy nie zmarnował Marcin Urynowicz i Górnik wyszedł na prowadzenie.
Zagłębie mogło odpowiedzieć po rzucie wolnym wykonywanym przez Filipa Starzyńskiego, ale sprytny strzał pomocnika zdołał w znakomitym stylu obronić Tomasz Loska.
Górnik wyczuł słabość przeciwnika i jeszcze przed przerwą dołożył na swoje konto kolejną bramkę. Na prawym skrzydle znalazł się rozgrywający bardzo dobre zawody Daniel Smuga, który posłał świetną piłkę przed bramkę do Damiana Kądziora, a ten będąc kompletnie niepilnowanym dopełnił formalności. Dominik Hładun mógł w tej sytuacji mieć sporo pretensji do swoich kolegów z formacji obronnej, ponieważ ci kompletnie zaspali.
Po takich ciosach „Miedziowi” się już nie podnieśli i w drugiej części spotkania nie byli w stanie odmienić losów meczu. To jednak wcale nie oznacza, że w Lubinie brakowało emocji – nic bardziej mylnego.
Dobre okazje strzeleckie mieli Filip Jagiełło, Jakub Mares, a przede wszystkim Starzyński, który po sporym błędzie Szymona Matuszka znalazł się w sytuacji sam na sam z Loską i trafił w poprzeczkę.
Wynik zmianie już ostatecznie nie uległ i po końcowym gwizdku ze zwycięstwa mogli się cieszyć piłkarze Brosza, który umocnili się na czwartej pozycji w ligowej tabeli, ale cały czas liczą się w wyścigu o miejsce na podium.
gar, PiłkaNożna.pl