Reprezentacja Polski musi się przestawić na inny futbol niż jesienią. Pierwszy taki mecz od… roku
Reprezentacja Polski dzisiaj otworzy eliminacje mistrzostw świata meczem z Litwą. Dla biało-czerwonych będzie to zupełnie inne spotkanie niż ostatnie starcia w Lidze Narodów czy na Euro.
Reprezentacja Polski w ostatnich miesiącach mierzyła się z drużynami w teorii wyżej notowanymi. W teorii, bo jedynym rywalem na naszym poziomie była Szkocja, która i tak nas pokonała w kluczowym meczu Ligi Narodów, spychając biało-czerwonych na czwarte miejsce w grupie, które oznaczało spadek do Dywizji B.
W żadnym ze spotkań Ligi Narodów reprezentacja Polski nie była w stanie przejąć kontroli poprzez wyższe posiadanie piłki. Akurat w starciach z Chorwacją i Portugalią można było to zakładać w ciemno, natomiast taka sytuacja zdarzyła się również w dwumeczu ze Szkocją. Na PGE Narodowym mieliśmy 42 procent posiadania piłki, natomiast w Glasgow odnotowaliśmy najwyższy współczynnik w jesiennych starciach – 47 procent.
W dzisiejszym meczu z Litwą sytuacja musi się zmienić. Biało-czerwoni po raz pierwszy od roku będą zmuszeni do gry w ataku pozycyjnym, a rywal prawdopodobnie będzie bardzo długimi fragmentami w obronie niskiej. Ostatni raz Polacy mieli większe posiadanie piłki od rywala w marcu 2024 roku, kiedy w barażach mierzyli się z Walią – 54 procent.
Jak sobie z tym atakiem pozycyjnym poradzi drużyna Probierza? W składzie biało-czerwonych nie brakuje piłkarzy, którzy dobrze radzą sobie w grze kombinacyjnej i są do niej przyzwyczajeni. Robert Lewandowski, Jakub Moder, Karol Świderski czy Sebastian Szymański dobrze czują się w grze na małej przestrzeni, co dzisiaj będzie kluczowe w starciu z Litwinami. Oczywiście, brakuje w środku pola Piotra Zielińskiego, a na skrzydle Nicoli Zalewskiego, który dużo drybluje i wygrywa pojedynki, ale patrząc dzisiaj na skalę trudności, to niezależnie, kto wyjdzie na boisko i tak powinien sobie poradzić.
Początek meczu z Litwą o 20.45.