Remis ze wskazaniem na Motor
Długo rozkręcało się spotkanie Motoru z Koroną, ale jego druga połowa była całkiem interesująca. Obie ekipy podzieliły się punktami, choć na przestrzeni pełnych 90 minut nieco lepsze wrażenie sprawiał beniaminek.
Filip Trokielewicz
Właściwie od momentu, kiedy w Koronie Kielce zaszły zmiany na stanowiskach dyrektora sportowego oraz prezesa klubu, wiadomo było, że relacje Kamila Kuzery z nowymi władzami nie należą do najcieplejszych. Obie strony publicznie wysyłały zresztą dyskretne sygnały, że nie było im po drodze. Mimo że „Scyzoryki” nie rozpoczęły nowego sezonu najlepiej, tak szybkie odejście 41-letniego szkoleniowca było zaskoczeniem dla wszystkich. W meczu z Motorem kielczan tymczasowo poprowadził Mariusz Arczewski. W ostatnich latach w debacie publicznej na temat polskiego futbolu dużo czasu poświęca się ciągłości różnych projektów. Po co pozwalać trenerowi przepracować okres przygotowawczy, skoro opuszcza on drużynę po dwóch seriach gier? Nie sposób znaleźć jakiejkolwiek racjonalnej odpowiedzi na to pytanie…
Wyrównane starcie oglądaliśmy w niedzielne popołudnie w Lublinie. Przez długi czas żaden z zespołów nie potrafił wypracować sobie wyraźnie zarysowanej przewagi. Dużo było gry w środku pola. Nie było to zanadto porywające widowisko w pierwszej części spotkania.
W 42. minucie Korona nieco niespodziewanie objęła prowadzenie. Wiktor Długosz zewnętrzną częścią stopy dograł do Adriana Dalmau, który skierował futbolówkę do bramki strzeżonej przez Ivana Brkicia. Kompletnie przysnęła w tej sytuacji obrona ekipy prowadzonej przez Mateusza Stolarskiego.
Drugą połowę od mocnego akcentu mógł zacząć Motor. Po centrze w pole karne Xavier Dziekoński wypuścił piłkę z rąk, a następnie po uderzeniu Marka Bartosa zatrzepotała ona w siatce. Sęk jednak w tym, że wcześniej wybrzmiał gwizdek arbitra, ponieważ faulowany przez Samuela Mraza był golkiper gości, w związku z czym gol nie został uznany.
Z upływem kolejnych minut rosła przewaga lublinian. Gra toczyła się przede wszystkim na połowie Korony. W 69. minucie Arena Lublin eksplodowała. Z rzutu rożnego dośrodkował Bartosz Wolski, po drodze piłkę zgrał Sebastian Rudol, a z najbliższej odległości trafił Kaan Caliskaner. Radość fanów beniaminka nie trwała jednak długo, gdyż po analizie sędziów VAR bramka została anulowana z powodu spalonego. Dziewięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Motor dopiął swego. Xavier Dziekoński sprokurował rzut karny, faulując Kacpra Wełniaka. Jedenastkę pewnie egzekwował Piotr Ceglarz, wyrównując stan rywalizacji.
Kielczanie na pierwsze ligowe zwycięstwo będą musieli poczekać jeszcze przynajmniej do przyszłego tygodnia. Ostatecznie spotkanie zakończyło się podziałem punktów, choć to Motor był bliżej wygranej.
Źródło: Własne
Marek
Uważam inaczej, remis że wskazaniem na Koronę. Karny bardzo mocno sporny. Korona sama sobie winna iż była drużyna lepsza w 1 połowie 75% a Motor może w drugiej 60%…