Quique Setien odmienia Barcelonę
W Barcelonie idzie nowe. Po ostatnim meczu można śmiało stwierdzić, że na słowach się nie skończy. Quique Setién w meczu przeciwko Granadzie dał jasny sygnał, że buduje projekt według własnej koncepcji, obierając inną drogę niż ta, którą podążał jego poprzednim z Baskonii.
Wystarczyło raptem kilka jednostek treningowych i jeden mecz, aby obraz Barcelony diametralnie się zmienił przez pryzmat ostatnich występów. Barca w meczu z Granadą przypominała drużynę Betisu, którą Setien prowadził u schyłku swojej przygody na Estadio Benito Villamarín. Grała radosny i miły dla oka futbol , jednak brakowało skuteczności i ofensywnego pazura. To skutek braku Luisa Suareza, który z powodu kontuzji w tym sezonie już raczej nie zagra. Mecz z Granadą z pewnością dał nowemu szkoleniowcowi cenny materiał szkoleniowy, który pomoże mu w skutecznym załataniu dziury po urugwajskim zawodniku.
Sporą zmianą jest również wyjściowa formacja, którą w miniony weekend zawodnicy Barcelony wyszli na murawę. Ernesto Valverde przyzwyczaił nas do ustawienia 1-4-3-3 i rzadko kiedy zmieniał swoją taktykę. Quique Setién jest naturalnie na etapie budowy odpowiedniego ustawienia, jednak już z Granadą zaskoczył doborem personalnym oraz nietuzinkową formacją 1-3-1-4-2, w której Ansu Fati oraz Jordi Alba odegrali rolę wahadłowych. Za blok defensywny odpowiadała trójka Pique – Umtiti – Roberto.
Od kilku tygodni trwa otwarta dyskusja na temat przyszłości Ivana Rakiticia i Arturo Vidala, obaj zawodnicy nieco wypadli z obiegu u Valverde. Wydawało się, że jeszcze zimą odejdą z Barcelony i będą szukać szczęścia w barwach innego klubu. Jak się okazuje ich sprzedaż wcale nie jest przesądzona, bowiem Setién wystawił obu w wyjściowym składzie i bardzo możliwe, że będą otrzymywali więcej szans gry u nowego opiekuna.
Barcelona w niedzielnym spotkaniu przypomniała o sobie w dwóch najważniejszych aspektach za czasów ery Pepa Guardioli. Po bardzo długiej przerwie zawodnicy z Katalonii znów zmiażdżyli rywala w statystyce posiadania piłki oraz wykonanych podań. W niedzielę zawodnicy pod wodzę Setiena byli przy piłce uwaga… 83% czasu gry! Za kadencji Ernesto Valverde trwającej niemalże 2,5 roku, raptem kilka razy jego drużyna była przy piłce 80% czasu gry lub więcej. Warto zauważyć, że w ostatnich starciach pod wodzą Baska, posiadanie futbolówki na tle całego spotkanie wynosiło 67% (vs Espanyol), 69% (vs Deportivo Alaves) i 52% (vs Real Madryt).
W trakcie meczu z Granadą, gracze Azulgrany wymienili między sobą piłkę aż 1005 razy, co za panowania Valverde nie zdarzyło się ani razu. Ideologia Baska zbyt mocno odbiegała od tiki-taki i mozolnego, choć niejednokrotnie pięknego tkania akcji. Opierając się na statystykach, zawodnicy pod jego rządami wykonywali średnio od 650 do 700 podań w jednym meczu. W niedzielę gracze „Setienowej Barcy” po pół godzinie czasu gry miali już na koncie 300 odegrań futbolówki.
Od momentu zakontraktowania Setiéna wszyscy byli przekonani, że szkoleniowiec chętnie będzie sięgał po zawodników wywodzących się z La Masii i już w pierwszym meczu teza ta miała odzwierciedlenie na boisku. W wyjściowym składzie FC Barcelony na starcie z Granadą pojawiło się sześciu absolwentów słynnej, katalońskiej szkółki piłkarskiej: Gerard Piqué, Jordi Alba, Sergi Roberto, Sergio Busquets, Leo Messi i Ansu Fati. W drugiej połowie 61-letni szkoleniowiec przeprowadził trzy zmiany. W dwóch z nich na boisko byli desygnowani piłkarze wywodzący się z Masii – byli to Carles Pérez i Riqui Puig.
W pamięci zapadł występ przede wszystkim tego drugiego, który przez ostatnich 20 minut czasy gry pokazał się ze swojej najlepszej strony. Puig był niesamowicie aktywny w drugiej linii boiska, bardzo często biorąc udział w szybkim rozegraniu akcji. To jego podanie zapoczątkowało akcję, po której Leo Messi zdobył gola, jak się okazało wystarczającego do zgarnięcia pełnej puli punktów w tym spotkaniu.
Setién odnalazł także nową rolę dla Ansu Fatiego. Młody zawodnik, który stał się objawieniem trwającego sezonu, u Valverde był jednym z trzech zawodników usytuowanych w linii ofensywy. Nowy szkoleniowiec wystawił 17-latka na pozycji wahadłowego i bardzo dobrze wywiązywał się z nowo powierzonych mu obowiązków. Świetnie odnajdował wolną przestrzeń na prawej stronie i próbował z tego miejsca odgrywać piłki do wychodzącego na środku pola karnego Antoine Griezmanna. Wielokrotnie brakowało mu fizyczności w starciach z rosłymi zawodnikami Granady, jednak i tak jego występ można zaliczyć na plus.
Rzecz jasna za wcześnie na pierwsze oceny i osądy, jednak wydaje się, że 61-letni szkoleniowiec z Kantabrii bardzo szybko odmieni oblicze Barcelony i przyniesie wiele radości kibicom katalońskiego klubu. Pora na ligowe przetarcia – pierwszy, poważny test już za kilka tygodni w meczu z włoskim Napoli w ramach Ligi Mistrzów.
Maciej Łanczkowski