Trenera poznaje się po wynikach, co w ostatnich kilku miesiącach nie jest sprzyjającą okolicznością dla Paulo Sousy, z reprezentacją Polski nie ma bowiem żadnych. W ośmiu spotkaniach pod wodzą Portugalczyka biało-czerwoni wygrali raz (z Andorą…), selekcjoner przegrał finały mistrzostw Europy, więc wbrew pozorom ma szczęście, że trafił do Polski, gdyż Zbigniew Boniek nie pozbawił go pracy, co nie w każdym kraju musiałoby się wydarzyć. Więcej, nie ma również takiego planu nowy prezes PZPN, Cezary Kulesza – Sousa poprowadzi polską kadrę przynajmniej do końca kwalifikacji mistrzostw świata. Przynajmniej, bo jeśli zespół wywalczy awans na mundial, umowa zostanie automatycznie wydłużona na czas trwania turnieju w Katarze. Jeśli natomiast stanie się inaczej, kontrakt po prostu wygaśnie, nie będzie potrzeby zwalniać selekcjonera. Nie będzie już kogo.
Zostawienie Sousy na stanowisku wpisuje się w całkiem rozsądne pierwsze decyzje nowego prezesa PZPN. Między wrześniowymi meczami kwalifikacji MŚ a mistrzostwami Europy jest mało czasu, ewentualny nowy selekcjoner nie miałby możliwości pracy z zespołem, przekazania swojej wizji piłkarzom, przećwiczenia jej w treningach, zatem jeśli mamy pojechać na mundial, to tylko z Sousą. Co nie znaczy, że pojedziemy. W każdym razie, Kulesza dobrze kombinuje, przecież w razie braku awansu czarną robotę wykona za niego opinia publiczna, a odpowiedzialność w dużej mierze spadnie na Bońka, pomysłodawcę zatrudnienia Portugalczyka. Z kolei gdy wywalczymy przepustki na mundial, sukces również należeć będzie do nowego prezesa, bo na początku kadencji wykazał się mądrością i nie zwolnił trenera. Z perspektywy wizerunku Kuleszy pozwolenie na dalszą pracę Sousie ma wiele dobrych stron, ewidentnie były szef Jagiellonii Białystok to rozumie.
W najbliższy piątek Portugalczyk przyleci do Polski i jednym z jego pierwszych ruchów będzie spotkanie z Kuleszą. Szef związku i selekcjoner odbyli już jednak pierwszą telefoniczną rozmowę. Kulesza zapewnił trenera, że plotki o jego rychłym zwolnieniu są wyssane z palca, że może zająć się wyłącznie osiąganiem dobrych wyników z reprezentacją, a federacja zapewnia mu pełną pomoc. Zdaje się, że prezes również niespecjalnie ma problem z tym, że Sousa w Polsce bywa rzadko – przynajmniej dopóki będzie raportował o swoich działaniach podczas nieobecności w naszym kraju.
Jeszcze przed wyborami w związku Portugalczyk udzielił wywiadu „Przeglądowi Sportowemu”. Stwierdził, że w trakcie Euro podjął tylko dwie niewłaściwe decyzje, co mając na uwadze turniejową klęskę, może doprowadzić do wniosku, iż jest z siebie całkiem zadowolony. Na pytanie Roberta Błońskiego, czy rozważał rezygnację z prowadzenia kadry, odpowiada: nie. Tymczasem kilka dni później Sport.pl poinformował, że agenci Portugalczyka proponowali jego kandydaturę na stanowisko trenera w kilku włoskich klubach, co miało mieć związek z obawą o przyszłość po odejściu z federacji Zibiego. Selekcjoner przez polską stronę potraktowany został poważnie po przegranym Euro i po wyborach nowego prezesa PZPN, ale czy działa to w dwie strony?
PRZEMYSŁAW PAWLAK