Przełamanie piłkarzy Pogoni Szczecin
Pogoń Szczecin w końcu się przełamała. „Portowcy” po wielu tygodniach bez zwycięstwa, odnieśli upragnione zwycięstwo i dzięki efektownej wygranej nad Lechią Gdańsk (3:1) postawili krok na drodze w kierunku zachowania ligowego bytu.
„Portowcy” w końcu się przełamali (fot. Łukasz Skwiot)
Przed środowym starciem dużo więcej szans na odniesienie zwycięstwa dawano gospodarzom, którzy na własnym boisku (poza pojedynczymi wpadkami, jak choćby 0:5 z Koroną Kielce – red.) spisują się całkiem nieźle. Wydawało się, że Lechia nie powinna mieć problemu z pokonaniem znajdującej się w ogromnym kryzysie Pogoni, który zamyka ligową tabelę.
„Portowcy” w trzynastu poprzednich spotkaniach ekstraklasy nie potrafili odnieść ani jednego zwycięstwa, co sprawiło, że nad drużyną zawisło poważne widmo spadku. Strata szczecinian do bezpiecznej strefy rosła praktycznie z weekendu na weekend i dlatego wywalczenie punktów w Gdańsku było dla nich niezwykle ważne.
Zgodnie z przewidywaniami, gospodarze od początku próbowali narzucić rywalom swoje warunki gry, jednak niewiele z tego wszystkiego wynikało. W grze zawodników Adama Owena brakowało pomysłu i tempa, a jeszcze gorzej pod tym względem prezentowała się Pogoń. Jak się jednak okazało, to właśnie goście jako pierwsi zdołali skruszyć obronny mur przeciwnika.
W 17. minucie z bardzo dobrej strony zaprezentował się niezastąpiony Adam Frączczak, który wpadł w pole karne i wykorzystał dokładnie podanie od Jakuba Piotrowskiego, nie dając Dusanowi Kuciakowi szans na skuteczną interwencję.
Lechia nie potrafiła się podnieść po takim ciosie, tak jakby była kompletnie zaskoczona tym, że tak słabo grający ostatnio rywal, zdołał objąć prowadzenie. O ile pierwszy gol dla Pogoni mógł wprowadzić miejscowych w konsternację, to już drugie trafienie, jeszcze przed przerwą, zszokowało Lechię i wzbudziło wściekłość u kibiców na Energa Stadionie.
W 33. minucie ponownie w roli głównej wystąpił Piotrowski, który wbiegł z piłką w pole karne, z dziecinną łatwością minął Błażeja Augustyna i spokojnym uderzeniem w kierunku bliższej słupka pokonał Kuciaka. Takiego obrotu spraw w Gdańsku chyba niewielu się spodziewało.
Owen próbował w drugiej połowie dokonywać roszad personalnych w składzie, jednak żadna nie zmieniła obrazu gry. Lechia prezentowała się słabo i bez wiary w możliwość odrobienia strat. Pogoń to wykorzystała i 71. minucie podwyższyła na 3:0.
We własnym polu karnym piłkę ręką zagrał Mato Milos i sędzia Zbigniew Dobrynin wskazał na „wapno”. Pewnym strzelcem „jedenastki” okazał się Adam Frączczak i było już jasne, że tym razem trzy punkty trafią do Szczecina.
Gospodarzy było jeszcze co prawda stać na odpowiedź, ale trafienie Marco Paixao było jedynie honorowym i na otarcie łez. Lechia strat nie odrobiła i po końcowym gwizdku z wygranej cieszyli się goście.
gar, PiłkaNożna.pl