Jagiellonia jest w kryzysie w jakim nie była od ponad roku. Lech jest na fali, na jakiej dawno nie płynął. Z kolei w Częstochowie cierpliwie czekają, aż Marek Papszun stan surowy swojej budowli zamieni na deweloperski zamknięty, w końcu zaś wejdzie z wykończeniówką. On zaś czeka na napastnika, bo obrońcę już ma.
Pięć porażek z rzędu mistrza Polski to nie jest coś, nad czym można przejść do porządku dziennego, zatem nikt nie przechodzi. Pamiętać trzeba jednak, że trzy z nich przytrafiły się na scenie europejskiej, gdzie Jaga dopiero uczy się kroków, a do intensywności tańcowania na niej, jak każda polska drużyna, przyzwyczajona nie jest. Z drugiej strony dwie ligowe porażki – z Cracovią i GKS – to już inna para kaloszy. Przede wszystkim obnażają słabość mistrza w grze defensywnej.
Gorzej niż spadkowicz
I to jest problem, nad którym pochylić muszą się nie tylko Adrian Siemieniec, ale i ludzie bezpośrednio odpowiadający za kształt kadry i jej wzmocnienia. Wszystkich niedostatków oraz strat nie da się przykryć bramkami zdobywanymi, tym bardziej, że znowu tak wiele ich nie ma. Ponoć do Jagi wrócić ma Bartłomiej Wdowik. Wiadomo, miał swój udział w mistrzowskim tytule, ale nie jest to ktoś, kto w pierwszym rzędzie odpowiada za osłonę własnej bramki.
W sezonie mistrzowskim Jagiellonia imponowała grą z rozmachem: radosną i twórczą. Zdobycze przeważały nad stratami, lecz te były przecież poważne i zauważalne. Drugi w tabeli Śląsk stracił 14 goli mniej, tylko osiem zespołów dało sobie wbić wówczas więcej goli od Jagiellonii. Mniej straciła Warta, która spadła z ligi!
Siemieniec to mądry facet i zdolny trener – on to wszystko wie i w końcu poukłada. Dwutygodniowa przerwa reprezentacyjna może pomóc. Oczywiście trener nie zmieni DNA drużyny, pozostanie wierny grze ofensywnej, jednak pewne akcenty musi rozłożyć inaczej. Tym bardziej, że Jaga może wpaść w jeszcze większą spiralę porażek, bo tą szóstą – niestety – należy poważnie zakładać w Amsterdamie.
Mosór wielopłaszczyznowy
Marek Papszun wie, że tak naprawdę musi Rakowa zbudować od nowa. Wie również, że warto zacząć budowę od fundamentów, czyli od defensywy. Jego Raków pod tym względem już jest mocny – stracił zaledwie dwie bramki w sześciu meczach – a będzie jeszcze mocniejszy.
2
Tylko dwie bramki stracił Raków w sześciu meczach.
Raków w końcu pozyskał Ariela Mosóra. Mniej więcej za 1,5 miliona euro licząc z bonusami. Pozyskał nie dlatego, że udało się znakomicie sprzedać Ante Crnaca, więc pojawiła się gotówka, ale dlatego, że Papszun chciał go od dawna. Tak jak chciał Patryka Makucha – lecz to już osobna historia. Nawiasem mówiąc: Makuch trafił efektownie w Gdańsku, lecz coś nam mówi, że MP postawi sprawę twardo: potrzebuję jeszcze jednego napastnika i to z górnej półki.
Mosór zaś to akurat obrońca z górnej półki. Absolutna ligowa czołówka. Świetny w grze na ziemi i powietrzu, pod względem wygranych pojedynków (także główkowych!) niewielu jest lepszych od niego. Papszun liczy też na niego przy stałych fragmentach gry jako zagrożenie bramki przeciwnika. Ma na niego pomysł. Uznał, że to gracz o idealnym profilu na półprawego obrońcę w systemie z trójką.
To w ogóle transfer wielowymiarowy. Raz – załatwia sprawę młodzieżowca, a Raków zapłacił już w sumie około 4 mln złotych kar z tytułu nie wypełnienia limitu minut przez młodzieżowców. Dwa – uwalnia Frana Tudora, który może zająć miejsce na prawym wahadle, a z kolei Jean Carlos będzie mógł powędrować na lewe.
A trzy – całkiem prawdopodobne, że za rok lub dwa Raków jeszcze zarobi na Mosórze, bo jako klub ma już świetną historię sprzedażowo-transferową (modne ostatnie określenie), a młody Polak, który już kosztował krocie, pod okiem Papszuna powinien dodatkowo podnieść swoje kwalifikacje, a więc i cenę.
Semafor w górę
Inny problem mają w Poznaniu. Mianowicie taki, by Kolejorz za szybko nie uwierzył w swoją wielkość. Bo prawda jest taka, że to drużyna faktycznie najlepiej prezentująca się u progu sezonu ze wszystkich w stawce.
Transferowo Lech wygląda bardziej ubogo niż w poprzednim sezonie. Kristoffer Velde i Filip Marchwiński to jednak byli klasowi zawodnicy. Z nowych najbardziej podoba się… stary, czyli wracający na Bułgarską Antoni Kozubal. Ale największą wartością Lecha jest nowy trener.
Niels Frederiksen po letnim obozie przygotowawczym mówił, że wszyscy jego zawodnicy podnieśli poziom, rozwinęli się. Wyglądało to na typową mowę-trawę, mającą przykryć opieszałość transferową zarządu. Tymczasem Duńczyk wiedział, co mówi. Lech tworzy dziś drużynę grającą konkretną piłkę, z już zarysowanymi schematami, ze zrozumieniem, w dodatku piłkę atrakcyjną dla oka. Ci, na których zdążono postawić krzyżyk, błyszczą – mowa przede wszystkim o Afonso Sousie i Ali Gholizadehu. Do formy wrócili Radosław Murawski, Joel Pereira i Mikael Ishak, nawet jeśli ostatni mecz Szwedowi nie wyszedł. Wyszedł za to drużynie. Było to bowiem widowisko, znakomita reklama Ekstraklasy. Czerwona kartka dla Pogoni ułatwiła Lechowi zadanie, ale przecież już w pierwszej połowie Kolejorz mógł ten mecz zamknąć.
30 tysięcy ludzi oglądało trzecie kolejne, domowe zwycięstwo KKS. Teraz Mielec, a po przerwie na kadrę dwa kolejne mecze lidera przy Bułgarskiej – z mistrzem i wicemistrzem Polski. Robi się ciekawie.
4 komentarzy
najstarszy
najnowszyoceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze
rudy kareł
26 sierpnia, 2024 14:35
Jaga nie ma kryzysu. Taka jest jej realna siłą. Układziki i czarni dali jeje majstra, ale nie podnieśli poziomu. typowe grajdolskie bagno. Tak jak z generalnym gubernatorem, ludziom potrzeba lekarzy i szpitali, a ten oszołom kupuje igrzyska popaprańców…
O każdym zespole można w danym momencie, że to jest realna siła tego zespołu.
Układziki tak samo załatwiały mistrza Legii i innym Lechom, pompując kasę w te rejony Polski.
Zamiast lekarzy ludziom potrzeba rządzących, którzy będą potrafili powiedzieć stop korporacjom, tym od psedo-żywności i psedo-leków i pseudo-szczepionek. A igrzyska ? Ludzi traktuje jak prymitywów, których ambicje to „chleb i igrzyska” i nic więcej.
To bardziej kiepski poziom Ekstraklasy dał Jadze mistrzostwo. Nikt nie gonił, nikt nie uciekał więc na koniec słaba drużyna została mistrzem.
Zbyszek
26 sierpnia, 2024 15:57
Jagiellonia obecnie jest bez formy porażki z Cracovią i GKSem Katowice to pokazują nie mówiąc już o porażkach z Bodo czy Ajaksem Amsterdam. Jeżeli Jagą będzie tak dalej słabo grała to może zostać znowu rozgromiona tym razem w Amsterdamie.
Jaga nie ma kryzysu. Taka jest jej realna siłą. Układziki i czarni dali jeje majstra, ale nie podnieśli poziomu. typowe grajdolskie bagno. Tak jak z generalnym gubernatorem, ludziom potrzeba lekarzy i szpitali, a ten oszołom kupuje igrzyska popaprańców…
O każdym zespole można w danym momencie, że to jest realna siła tego zespołu.
Układziki tak samo załatwiały mistrza Legii i innym Lechom, pompując kasę w te rejony Polski.
Zamiast lekarzy ludziom potrzeba rządzących, którzy będą potrafili powiedzieć stop korporacjom, tym od psedo-żywności i psedo-leków i pseudo-szczepionek. A igrzyska ? Ludzi traktuje jak prymitywów, których ambicje to „chleb i igrzyska” i nic więcej.
To bardziej kiepski poziom Ekstraklasy dał Jadze mistrzostwo. Nikt nie gonił, nikt nie uciekał więc na koniec słaba drużyna została mistrzem.
Jagiellonia obecnie jest bez formy porażki z Cracovią i GKSem Katowice to pokazują nie mówiąc już o porażkach z Bodo czy Ajaksem Amsterdam. Jeżeli Jagą będzie tak dalej słabo grała to może zostać znowu rozgromiona tym razem w Amsterdamie.