Przejdź do treści
STANIATKI 09.05.2024
AKADEMIE KLASY EKSTRA PUSZCZA NIEPOLOMICE --- EXTRA CLASS ACADEMY
JAROSLAW PIEPRZYCA
FOT. JACEK PRONDZYNSKI/400mm.pl

Polska Ekstraklasa

Prezes Puszczy: Zakładaliśmy, że jednego czy dwóch piłkarzy uda się sprzedać [WYWIAD]

Drugi sezon po awansie do Ekstraklasy jest najtrudniejszy i wcale niewykluczone, że ta reguła sprawdzi się w przypadku Puszczy Niepołomice. Osiem punktów po ośmiu meczach to nie jest rezultat gwarantujący spokój nawet na tak wczesnym etapie rozgrywek, bo łatwo to już było, a będzie tylko trudniej.

Przemysław Pawlak

Kiedy Puszcza będzie rozgrywać mecze na stadionie w Niepołomicach?

Zakończyły się prace nad poszerzeniem zjazdu z drogi wojewódzkiej na obiekt. Trzeba było to zrobić, bo w przeciwnym wypadku wóz transmisyjny nie byłby w stanie dotrzeć do stadionu. Rozpoczynamy procedurę przetargową na budowę wież o wysokości 12 metrów pod kamery telewizyjne. To są dwie kluczowe kwestie – mówi prezes klubu Jarosław Pieprzyca. – Jeśli z tym zdążymy, a nic nie wskazuje na to, by coś w tej kwestii miało pójść nie tak, Puszcza wróci na własny stadion wiosną przyszłego roku. 

Jeśli nie zdążycie, wiosną zagracie na stadionie Zagłębia Sosnowiec?

Taka deklaracja pojawiła się z naszej strony we wniosku licencyjnym. Z Cracovią dżentelmeńsko umówiliśmy się, że na jej stadionie grać będziemy tylko do końca 2024 roku. Fajnie jest być w gościach, ale gdy trwa to zbyt długo, dla obu stron przestaje być komfortowe. Cracovia też potrzebuje swobody na swoim obiekcie, choćby w kwestii przygotowania murawy – rozgrywanie meczów co tydzień powoduje, że trudno o regenerację trawy. Czas wracać do domu. 

Jaki jest koszt wynajmu stadionu Cracovii?

Powiem inaczej – dla nas koszt organizacji jednego meczu w Krakowie, mam tu na myśli wynajem, ale też spełnienie wymogów bezpieczeństwa, umowy z pracownikami, zapewnienie cateringu, to rząd 200-300 tysięcy złotych. Jeszcze raz – za jeden mecz. W skali sezonu mówimy zatem o około 4 milionach złotych. Z punktu widzenia budżetu Puszczy jest to kwota olbrzymia. Nie muszę dodawać, że w Niepołomicach koszty będą nieporównywalnie mniejsze. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ja nie mam żadnych pretensji do Cracovii, przeciwnie – zawarliśmy umowę na biznesowych warunkach. Martwi mnie natomiast inna kwestia, w Krakowie na naszych meczach średnio pojawia się 2800 kibiców. Zakładać należy, że część osób nie decyduje się jednak na podróż, szacujemy więc, że gdy wrócimy do Niepołomic, zainteresowanie będzie większe, tymczasem nasz obiekt mieści tylko 2 tysiące widzów. 

Planujecie rozbudowę?

Musimy. Wymogi licencyjne dla klubów Ekstraklasy są klarowne – minimalna pojemność stadionu to 4,5 tysiąca. Klub, który wchodzi na najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce i nie posiada spełniającego te warunki obiektu, ma trzy lata na dostosowanie infrastruktury. Zostały nam już niespełna dwa. Koncepcję, jak to zrobić, mamy, nie zakłada kolejnej przeprowadzki zespołu na inny stadion. Warunek kluczowy jest jednak jeden – musimy występować na poziomie Ekstraklasy. 

Jak kształtuje się budżet klubu w drugim sezonie występów Puszczy w Ekstraklasie?

Wpływy z tytułu praw telewizyjnych i marketingowych są rzecz jasna spore, w przypadku Puszczy to około 8 milionów złotych. Wspiera nas gmina, bez tego trudno byłoby nam funkcjonować na tym poziomie, mamy zawarte umowy sponsoringowe, obecny budżet klubu wynosi około 15 milionów złotych. Mówimy zatem o znaczącym wzroście względem tego, czym dysponowaliśmy w I lidze. Tyle że tak jak już wspomniałem, koszt wynajęcia obiektu Cracovii jest znaczący, inaczej też płaci się zawodnikom na poziomie Ekstraklasy. Oczywiście można stwierdzić, iż wcale nie musimy przeznaczać więcej na pensje piłkarzy niż to było w I lidze, ale w rzeczywistości musimy. Jeśli chcemy dać sobie szanse na zachowanie statusu klubu z Ekstraklasy, a chcemy, musimy być konkurencyjni na rynku, nawet jeśli można szacować, że pod względem wysokości wynagrodzeń jesteśmy w dolnej połowie tabeli. Obecność na określonym poziomie swoje kosztuje. Słowem – funkcjonujemy teraz w innej rzeczywistości i to my musimy się do niej dostosować, nie odwrotnie. Zwłaszcza że po wywalczeniu awansu zderzenie z aspektem sportowym Ekstraklasy mieliśmy bolesne. Pewnych rzeczy nie da się przykryć, nie da się oszukać. 

A jak klub zmienił się pod kątem organizacyjnym na przestrzeni nieco ponad roku od awansu? 

Widać to chyba po liczebności sztabu szkoleniowego, do klubu dołączyło kilku szkoleniowców. W I lidze nie zawsze jeździliśmy na mecze dzień przed pierwszym gwizdkiem, teraz to już właściwie standard. Ale ten standard, ta profesjonalizacja, nie jest za darmo. Zresztą, nie ma sensu ukrywać – trochę to jest tak, że wynik sportowy drużyny wyprzedził realia organizacyjne klubu. 

Zmianę widać też w strukturze kadry, gdy Puszcza wchodziła do Ekstraklasy, gra opierała się na polskich zawodnikach, teraz obcokrajowców macie w zespole jednak więcej. Coraz więcej. To też efekt dostosowania się do realiów?

Mnie również raziło w przeszłości, że kluby po awansie do Ekstraklasy stopniowo zmieniają strukturę kadry, że skręcają w stronę zagranicznych piłkarzy. I nie przypuszczałem, że gdy awans stanie się naszym udziałem, Puszcza pójdzie dokładnie w tym samym kierunku. Patrząc jednak z punktu widzenia mojego dzisiejszego doświadczenia, rozumiem już z czego to wynika. To po prostu finansowo bardzo trudne, by pozyskać polskiego zawodnika o umiejętnościach predysponujących go do gry na poziomie Ekstraklasy. Nie ma tu miejsca na żadne czary – decydują względy ekonomiczne. Co nie zmienia faktu, że jako klub uważamy, że przepis o konieczności gry młodzieżowca jest słusznym rozwiązaniem.

Generalnie jednak kluby Ekstraklasy są przeciw.

Zgadza się, natomiast my byśmy go nie zmieniali, decyduje jednak większość i propozycja zmian przygotowana przez zespół pod przewodnictwem Wojtka Cygana wydawała się być niezła.

Zarząd PZPN nawet nie poddał jej pod głosowanie kilka miesięcy temu.

Niefortunnie się stało – tak to ujmę. 

Wracając do Puszczy, rozumiem, że transfery gotówkowe są poza zasięgiem klubu?

Nie licząc transakcji rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, których jest jednak bardzo mało – generalnie tak. Choć żaden transfer nie jest za darmo i nie mówię tylko o pensji zawodnika, ale też o kwotach za podpis na kontrakcie, prowizji dla menadżera, kosztach związanych z rejestracją zawodnika. Za darmo jest to więc stwierdzenie mocno umowne. A przypominam sobie doskonale, że 10 czy 15 lat temu pozyskiwaliśmy zawodników bez pośrednictwa menadżerów, dziś to niemożliwie, ponieważ prawie każdy piłkarz ma agenta. Choć na przykład Dawid Abramowicz sam negocjował z klubem swoje warunki, a akurat tak się złożyło, że pozyskanie tego zawodnika było jednym z naszych priorytetów na letnie okno transferowe. Generalnie jednak dopóki polskich klubów nie będzie stać na transfery gotówkowe, dopóty nasza liga nie zrobi znaczącego kroku do przodu na arenie międzynarodowej. Bodaj prezes Dariusz Mioduski powiedział kiedyś, że transfer zawodnika za milion euro nie eliminuje zupełnie, ale mocno ogranicza ryzyko popełnienia błędu. Polityka transferowa oparta o graczy z kartą na ręku obarczona jest marginesem błędu. Nawet jeśli kluby starają się go minimalizować, on wciąż jest olbrzymi. 

A po stronie zysków z transferów pojawiają się jakieś sumy?

Puszcza to klub, którego jedną z gałęzi przychodów powinny być zyski z transferów. Na razie mamy tu niszę do wypełnienia. Analizując choćby ostatnie okno transferowe – powiem szczerze, jestem trochę zawiedziony. Utrzymaliśmy się w Ekstraklasie, kilku zawodników zaprezentowało się z dobrej strony, nie ukrywam, zakładaliśmy, że jednego czy dwóch piłkarzy uda się sprzedać. Do konkretów jednak nie doszło, żadna oficjalna oferta do klubu nie wpłynęła. 

Jak pan oceni początek sezonu 2024-25 w wykonaniu Puszczy?

Słodko-gorzki. Z Legią i Lechią osiągnęliśmy dobre rezultaty po niezłej grze, ale mecz z Zagłębiem już nam nie wyszedł, a w ostatniej kolejce z Koroną zagraliśmy po prostu słabo. Nasza drużyna w dużej mierze bazuje na cechach wolicjonalnych, na waleczności – tego w spotkaniu z kielczanami nam trochę zabrakło.  

Osiem punktów w ośmiu meczach i to głównie z rywalami z dolnych rejonów tabeli – nie zapowiada się ten sezon kolorowo. 

To, co najtrudniejsze, dopiero przed nami. Nie ukrywam, zakładaliśmy, że nasz dorobek punktowy w trakcie pierwszej przerwy reprezentacyjnej będzie bardziej okazały. Dobrze byłoby złapać oddech, trochę spokoju, nie grać kolejnych meczów z nożem na gardle. Nie udało się, tymczasem teraz czeka nas Cracovia, później Raków. Faworytem nie będziemy. 

FOT. MARCIN SZYMCZYK/400mm.pl

Swoją drogą, po meczu z Puszczą trener Legii, Goncalo Feio, narzekał na murawę stadionu Cracovii, jak się pan do tego odniesie?

To po prostu wymówki nie przystające klasie szkoleniowca, a właściwie klasie drużyny, którą prowadzi. Warunki były jednakowe dla obu stron, Legia mogła na boisku pokazać jakość, na tej murawie też da się operować piłką. Kilka dni później Puszcza w spotkaniu z Lechią udowodniła, że na tym boisku spokojnie można grać w piłkę. Więcej nie mówię, żeby potem nie żałować…

Kiedyś Tomasz Tułacz na łamach „PN” odnośnie warunków panujących w Niepołomicach, nie w Krakowie, powiedział tak: gdy słyszę, że trener przeciwnika mówi o wymiarach boiska, to już wiem, że jest dobrze.

Przykrzą się nam wypowiedzi rywali o rozmiarach boiska w Niepołomicach, które rzeczywiście jest dwa metry węższe niż płyta o standardowych wymiarach, ale mieści się w granicach przepisów, czy o wysokości trawy w Krakowie. Każdy mecz to wysiłek wielu ludzi – nie tylko w trakcie samej gry, ale też podczas przygotowań. Takie wypowiedzi są krzywdzące, nie zasługujemy na to. Trochę czujemy się deprecjonowani. 

Cel sportowy na ten sezon to po prostu utrzymanie czy mierzycie choćby w środek tabeli?

Chciałbym, abyśmy uniknęli takich katorg jak w poprzednim sezonie, gdy o utrzymanie walczyliśmy właściwie do samego końca ligi, bo były trudne do zniesienia pod względem psychicznym. Przeliczanie punktów, analizy scenariuszy, sprawdzanie bilansów bramkowych, kto z kim może wygrać i co to będzie oznaczać – tego już byśmy woleli nie przechodzić. 

Gdyby widmo spadku na poważnie zajrzało Puszczy w oczy, posada Tułacza będzie wciąż niepodważalna?

Nikt w klubie nie jest samobójcą, by w ogóle pomyśleć o zwolnieniu trenera Tułacza. Żeby mieć taki pomysł w głowie, trzeba byłoby być niespełna rozumu. Mówię to bardzo wyraźnie – trener Tułacz odejdzie z Puszczy, kiedy on sam o tym zdecyduje i na swoich warunkach. 

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 47/2024

Nr 47/2024