Potknięcie Borussi, pogrom Eintrachtu
Dublet goli autorstwa Erlinga Haalanda nie wystarczył. Borussia Dortmund nieoczekiwanie dwubramkowo zremisowała w meczu przeciwko dużo niżej notowanemu 1. FC Koeln.
Haaland tradycyjnie nie zawiódł, ale cała Borussia – już tak. (fot. Reuters)
Dortmundczycy rozpoczęli mecz w wręcz wymarzony sposób. Wystarczyło im bowiem tylko trzy minuty, aby objąć prowadzenie.
Emre Can dostrzegł wychodzącego na wolne pole
Erlinga Haalanda i posłał w jego kierunku z głębi pola długie podanie prostopadłe. Napastnik rodem z Norwegii przyjął futbolówkę, zwiódł pilnującego go defensora i wreszcie z bliskiej odległości wpisał się na listę strzelców.
Później było jednak już tylko gorzej. W trzydziestej czwartej minucie Jude Bellingham dopuścił się zagrania ręką w obrębie pola karnego. Sędzia po weryfikacji zdarzenia przy użyciu systemu VAR słusznie wskazał na wapno. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł dobrze nam znany z ekstraklasowych boisk Ondrej Duda, który ze stoickim spokojem skutecznie zamienił rzut karny na wyrównującego gola.
To nie był koniec kłopotów dla podopiecznych Edina Terzicia, lecz dopiero ich początek. W sześćdziesiątej czwartej minucie Ismail Jakobs sfinalizował błyskawiczny kontratak w wykonaniu graczy z Kolonii. Strzegący dostępu do bramki Marwin Hitz mógł tylko bezradnie patrzeć, jak piłka nieuchronnie wpada między jego słupki.
Mimo to ostatnie słowo należało do Borussi. Gdy wydawało się, że ekipa z Signal Iduna Park będzie musiała pogodzić się z powrotem do domu bez jakiejkolwiek zdobyczy punktowej, do akcji wkroczył niezastąpiony Haaland. W dziewięćdziesiątej minucie Ansgar Knauff posłał futbolówkę z prawej strony wzdłuż pola karnego, a Norweg dopełnił formalności poprzez dostawienie stopy, notując tym samym swoje 22. trafienie w niemieckiej ekstraklasie.
Co działo się w tym samym czasie na pozostałych stadionach w Niemczech poza kolejnym popisem Roberta Lewandowskiego i jego Bayernu Monachium? Działo się wiele. We Frankfurcie doszło do prawdziwego pogromu, bo tamtejszy Eintracht ograł Union Berlin w stosunku aż 5:2, dzięki czemu znalazł się na czwartym miejscu gwarantującym udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
W Bremie natomiast Werder musiał uznać wyższość VfL Wolfsburg, który zasłużenie zwyciężył 2:1. W taki oto sposób podopieczni Olivera Glasnera zgarnęli po raz kolejny trzy punkty i umocnili się zatem na ostatnim stopniu podium. Na boisku w barwach „Wilków” nie pojawił się Bartosz Białek. Całe spotkanie spędził na ławce rezerwowych.
jbro, PilkaNozna.pl