Polska średnia europejska
Jaka jest pozycja sportowa Ekstraklasy w Europie i jaka jest tendencja w ostatnich sezonach, lepiej nie przypominać. W końcu pucharowe rany zdążyły się co nieco zabliźnić. Na szczęście nie tym zajęło się Międzynarodowe Centrum Studiów Sportowych (CIES).
TOMASZ LIPIŃSKI
W opublikowanym niedawno raporcie zestawiono 31 lig europejskich, w tym naszą, na podstawie trzech kategorii. A pierwszy płynący z tego wniosek brzmi: prymusami nie jesteśmy, ale gdybyśmy tak samo wyglądali na boisku, nie byłoby czym się martwić.
W centrum zainteresowania CIES znalazły się: średnia wieku piłkarzy w danej lidze, liczba cudzoziemców oraz liczba wychowanków. Do definicji wychowanka zastosowano regułę obowiązującą w UEFA: to zawodnicy między 15 a 21 rokiem życia, którzy w aktualnym klubie spędzili przynajmniej trzy sezony.
Na wyniki raportu złożyły się dane uzyskane do 1 października tego roku oraz z dwóch poprzednich sezonów. A zatem ze względu na wprowadzony do Ekstraklasy dopiero od początku bieżących rozgrywek przepis o młodzieżowcu u nas procenty na korzyść wychowanków będą dopiero nabierały mocy. Na razie pozwoliły usadowić się w drugiej połowie stawki, na 18. miejscu z wynikiem 16,4 procent. Na samym końcu znajdują się Turcja – 8,7, Włochy – 8,9 i Portugalia – 9,1, ale oczywiście nie z tymi krajami powinniśmy się porównywać.
Nasz pucharowy poziom w eliminacjach to kraje skandynawskie i sąsiedzkie. A tam wskaźniki z liczbą wychowanków są sporo wyższe. Absolutnym liderem w europejskim rankingu jest Dania. W tamtejszej lidze prawie co trzeci piłkarz nosi status wychowanka. Niewiele gorzej wygląda sytuacja w Słowenii. Na trzecim miejscu znajduje się Norwegia. Czesi i Słowacy, którzy w pucharach zawsze czymś pozytywnym zaskakują, mając ponad 24 procent, też świecą nam szkoleniowym przykładem po oczach.
Słowacja to o tyle ciekawa liga, że w niej najłatwiej trafić albo na wychowanka, albo na cudzoziemca. 44 procent w tej drugiej kategorii pozwoliły jej zamknąć pierwszą dziesiątkę. My otwieramy drugą z wynikiem o trzy punkty procentowe mniejszym. To mniej więcej tak, jakby z 14 piłkarzy posyłanych w meczu na boisku przez trenerów (rzadko się zdarza, żeby nie wykorzystali limitu zmian) 6 stanowili obcokrajowcy. Sprawdźmy, jak to się miało do pierwszej listopadowej kolejki?
Z 224 piłkarzy 96 stanowili obcy, co przeniosło się na rezultat 42 procent, a więc po uwzględnieniu błędu statystycznego prawie taki sam, jak uzyskany przez CIES. Idealnie z ustaloną normą zagrały Arka, Piast i Raków, zawyżyły średnią Legia, Cracovia, Górnik, Jagiellonia, Korona, Pogoń i Lech, poniżej wypadły Lechia, Zagłębie, Śląsk, ŁKS i dwie Wisły. Zarówno ta z Płocka, jak i z Krakowa wpuściły do podstawowego składu po jednym cudzoziemcu i na zmiany też po jednym. Ich udział wyniósł więc tylko 14 procent. To tak samo mało, jak w całej lidze serbskiej, która może poszczycić się mianem najbardziej nacjonalistycznej na Starym Kontynencie. Poniżej 20 procent nie znajdziemy już żadnej. W przedziale między 20 a 30 mieszczą się Ukraina, Izrael, Czechy, Norwegia i Austria. Natomiast na drugim biegunie ze wskaźnikiem ponad 60 procentowym mamy Cypr, Portugalię i Turcję.
Cypr to kraj dla podstarzałych cudzoziemców. Bo to ich liczba w połączeniu z zaawansowanym z reguły wiekiem wywindowały ligę cypryjską na drugie miejsce w Europie pod względem średniej wieku. Jednak najstarsi piłkarze grają w Turcji. Trzecie miejsce należy się Węgrom. W „polskim”, mniej więcej 25-letnim przedziale, znajduje się najwięcej lig. Natomiast poniżej tej ogólnoeuropejskiej normy znalazły się cztery: chorwacka, słoweńska, holenderska i słowacka. Ten zestaw specjalnie nie dziwi.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA”