Wisła Płock długo prowadziła różnicą dwóch goli, ale Stal Mielec nie poddała się i koniec końców doprowadziła do wyrównania w zaległym meczu szesnastej kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy.
Podopieczni Sobolewskiego ponownie nie zdołali utrzymać prowadzenia w końcówce meczu. (fot. 400mm.pl)
Pierwotnie spotkanie miało się odbyć niemal równo miesiąc temu, bo 8 lutego. Tak się jednak nie stało. Rozegranie meczu pokrzyżowały niesprzyjające warunki pogodowe. Ciągle padający śnieg, porywisty wiatr i niska temperatura uniemożliwiły wówczas właściwe przygotowanie boiska w Mielcu.
Czwartkowy mecz pomiędzy Stalą Mielec i Wisłą Płock było istotne dla obydwu drużyn w kontekście walki o utrzymanie. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego plasowali się na ostatnim miejscu z piętnastopunktowym dorobkiem, zaś Radosław Sobolewski i spółka zajmowali trzynastą lokatę za sprawą dwudziestu trzech zdobytych oczek.
Wisła objęła prowadzenie jeszcze w pierwszym kwadransie gry. W czternastej minucie Alan Uryga dostrzegł wychodzącego na wolne pole Patryka Tuszyńskiego i posłał w jego kierunku górą prostopadłe podanie. Tuszyński znalazł się sam na sam z Rafałem Strączkiem i wręcz go ośmieszył. Najpierw delikatnie przerzucił futbolówkę nad nim, a następnie głową skierował piłkę do pustej bramki.
„Nafciarze” nie zadowolili się jednobramkowym prowadzeniem i w drugiej odsłonie spotkania podwyższyli je. W czterdziestej dziewiątej minucie Mateusz Szwoch dośrodkował w pole karne z rzutu rożnego. Do piłki najwyżej w powietrze wyskoczył Damian Michalski, który mocnym i dokładnym strzałem głową wpisał się na listę strzelców.
Mielczanie nie złożyli broni i wzięli się za odrabianie bramkowych strat. Trafienie kontaktowe z ich strony padło w sześćdziesiątej pierwszej minucie. W polu karnym Marcin Flis zgrał piłkę tuż pod nogi Macieja Jankowskiego, który strzałem z bliskiej odległości zmusił do kapitulacji strzegącego dostępu do bramki Krzysztofa Kamińskiego.
W późniejszych minutach gospodarze kilkukrotnie stanęli przed okazją na doprowadzenie do wyrównania, lecz w decydujących momentach za każdym razem brakowało im niezbędnej skuteczności. Strzelecką impotencję Ojrzyński i spółka przełamali dopiero w osiemdziesiątej siódmej minucie. Wówczas Mateusz Matras doprowadził do upragnionego wyrównania i, jak się okazało, jednocześnie ustalił końcowy rezultat spotkania.
Czesław Michniewicz zwykł mawiać, że „dwa do zera to niebezpieczny wynik”. Boleśnie przekonała się o tym Wisła Płock, która już w drugim meczu z rzędu dała sobie wyrwać z kieszeni zwycięstwo w samej końcówce. Wobec tego podopieczni Sobolewskiego pozostają na trzynastej lokacie. Położenie w tabeli Stali Mielec również nie uległo zmianie, jednak jeden punkt dla drużyny walczącej o utrzymanie zawsze jest cenny, tym bardziej, jeśli został wywalczony w tego rodzaju okolicznościach.
jbro, PilkaNozna.pl