Pierwszy mecz 21. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy zakończył się podziałem punktów. Górnik Łęczna zremisował w niezwykle trudnych warunkach ze Śląskiem Wrocław (1:1).
Śląsk odrobił straty, ale o wygraną już nie powalczył (fot. Łukasz Skwiot)
Spotkanie, które inaugurowało zmagania podczas tego weekendu toczyło się mocno zimowek aurze. Przed pierwszym gwizdkiem na Łęczną zaczął padać gęsty śnieg i jak się okazało, pogoda nie chciała odpuścić także po rozpoczęciu zawodów. Piłkarze nie mieli więc lekko, ponieważ musieli toczyć bój o ligowe punkty na niezwykle trudnej murawie.
Jako, że nieco bardziej technicznie grającym zespołem jest Śląsk, to od razu było wiadomo, że goście będę mieli problem z pokazaniem swoich możliwości. Górnik z kolei preferuje nieco inny futbol, co jak się okazało, w śnieżnych warunkach okazało się kluczowe.
Gospodarze od początku nie pozwalali podopiecznym Jacka Magiery na zbyt wiele i jako piersi odnaleźli swój rytm na grząskim boisku. Górnik napierał, jednak Śląsk miał w bramce Michała Szromnika, który stawał na wysokości zadania po strzałach Jasona Lokilo oraz Przemysława Banaszaka.
Co się jednak odwlecze, to nie uciecze – jak głosi stare przysłowie i dokładnie tak było w przypadku tego meczu. Górnik zasłużył sobie na prowadzenie i jeszcze przed przerwą dopiął swego. Tuż przed końcem pierwszej odsłony Lokilo uniknął spalonego i świetnie znalazł się na skrzydle i wrzucił znakomitą piłkę w pole karne. Tam dopadł do niej Victor Garcia, a futbolówka po odbiciu się od Serhija Krykuna wpadła do siatki.
Można było się spodziewać, że po zmianie stron piłkarze Śląsk ruszą do bardziej zdecydowanych ataków, ale nic takiego się nie stało. Wrocławianie mieli problem z zawiązaniem gry i chociaż warunki mogły być dla nich do pewnego stopnia wymówką, to jednak po ich stronie nie działko się kompletnie nic ciekawego.
Momentem zwrotnym dla meczu mogła być 71. minuta, kiedy to drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Kryspin Szcześniak i Górnik musiał grać końcówkę w osłabieniu.
Miejscowi zbyt długo nie zdołali wytrwać, ponieważ zaledwie kilka minut później Śląsk zdobył bramkę na 1:1. Znakomicie przed polem karnym znalazł się Adrian Łyszczarz, który wpadł w pole karne i strzałem przy bliższym słupku trafił do siatki. Rezerwowy dał gościom wyrównanie.
Jak się okazało, na więcej Śląsk nie było już w stanie sobie pozwolić. Kolejnych goli w Łęcznej już nie obejrzeliśmy i spotkanie zakończyło się więc remisem.
gar, PiłkaNożna.pl