Podsumowanie 15. kolejki La Liga
Status quo utrzymane – po piętnastej kolejce La Liga nie doszło do roszady ani na podium, ani w strefie spadkowej.
Diego Simeone ma poważne powody do strapienia. Atletico pod jego wodzą ostatnimi czasy rozczarowuje. (Foto: Reuters)
Co jednocześnie nie oznacza, że byliśmy świadkami do bólu nudnych meczów. Bo nie byliśmy. A to przede wszystkim za sprawą szlagieru – trapione licznymi kontuzjami, niemocą strzelecką, a w konsekwencji słabymi wynikami Atletico podejmowało na własnym stadionie raczej niezachwycającą FC Barcelonę. I choć końcowy rezultat był skromny (1:0 na korzyść aktualnych mistrzów Hiszpanii po fantastycznym golu Leo Messiego), to spotkanie przez większość czasu toczyło się na zawrotnej intensywności, co więcej – dwukrotnie ostemplowane zostało obramowanie bramki, raz słupek i raz poprzeczka.
Porażka osunęła podopiecznych Diego Siemone na szóstą lokatę w klasyfikacji, bowiem bez większych problemów trzy punkty zdobyli Real Sociedad (4:1 przeciwko Eibarowi) i Athletic Bilabo (2:0 przeciwko Granadzie). Granadzie, która szturmem rozpoczęła rozgrywki bieżącego sezonu do tego stopnia, że pod koniec października plasowała się nawet na fotelu lidera La Liga po raz pierwszy od czterdziestu sześciu lat (!). Potem przyszło jednak bieniaminkowi z Andaluzji mierzyć się z drużynami bardziej z góry, aniżeli dołu tabeli. Tym samym w starciach z kolejno Getafe, Realem Sociedad, Valencią, Atletico Madryt i właśnie Athleticowi Bilabo podopieczni Diego Martineza zgromadzili raptem punktu, a zarazem spadli z pierwszego na dziesiąte miejsce.
Sevilla i Real Madryt kontynuują serie odpowiednio dziesięciu i ośmiu meczów bez porażki we wszystkich rozgrywkach pomimo, że w swoich ostatnich meczach musieli się napracować, by finalnie zdobyć trzy punkty – tak Leganes, jak Alaves postawili trudne warunki do gry. Dość powiedzieć, że bramki dla drugiej oraz trzeciej drużyny hiszpańskiej ekstraklasy strzelali w minionej serii gier wyłącznie defensorzy (Diego Carlos dla Sevilli; Sergio Ramos i Dani Carvajal dla Realu).
Derby regionu Walencji nie zawiodły. A raczej – przebiegły zgodnie z przewidywaniami. W ostatnim dziesięciu starciach Valencii z Villarrealem padało względnie sporo bramek (1,9 na mecz) i sporadycznie kończyły się kompromisem w postaci remisu (tylko dwa razy). I w gruncie rzeczy tak właśnie było. „Nietoperze” zanotowali dwa trafienia, a „Żółta Łódź Podwodna” tylko jedno, co – rzecz jasna – poskutkowało w ostatecznych rozrachunku zwycięstwem czwartego klubu poprzedniej kampanii.
Co słychać w dole tabeli? Bez zmian! – parafraza legendarnego już dowcipu dotyczącego postawy Franciszka Smudy na inaugurującym meczu EURO 2012 najlepiej oddaje sytuację w strefie spadkowej Primera Divisón. Leganes, Espanyol i Celta łącznie zgromadzili punkt (zespół z Vigo podzielił się punktami z Realem Valladolid). Wspomniana trójka to na ten moment najpoważniejsi kandydaci do gry w przyszłym sezonie na zapleczu hiszpańskiej ekstraklasy.
Jan Broda, PilkaNozna.pl