Przejdź do treści
Plebiscyt Tygodnika „PN”: Nominacje w kategorii Ligowiec Roku 2015

Polska Ekstraklasa

Plebiscyt Tygodnika „PN”: Nominacje w kategorii Ligowiec Roku 2015

Dwóch ligowych wyjadaczy, dwóch zawodników w kwiecie piłkarskiego wieku i jeden młodzieniec z miesiąca na miesiąc robiący gigantyczne postępy. Oto nominowani w kategorii Ligowiec Roku 2015.

Nominowani w kategorii Ligowiec Roku 2015: Karol Linetty, Rafał Murawski, Nemanja Nikolić, Michał Pazdan, Łukasz Surma (fot. Ł.Skwiot / W.Sierakowski)

KAROL LINETTY
Przed dwoma sezonami mówiło się o nim: nieopierzony, ale z ogromnym talentem, wymagający w trakcie meczu wsparcia bardziej doświadczonego kolegi. Zarówno runda wiosenna ubiegłego sezonu, jak i jesienne mecze pokazały, że wychowanek Kolejorza dojrzał już do pełnienia roli lidera zespołu. Na wiosnę jeden z najlepszych piłkarzy w całej lidze, a już na pewno najlepszy pomocnik w ekstraklasie. To on prowadził ekipę Lecha Poznań do mistrzostwa Polski. Rundę jesienną sezonu 2015-16 również zaczął bardzo dobrze, wystarczy choćby wspomnieć mecz o Superpuchar Polski, w którym zaliczył gola i asystę, był bezapelacyjnie najlepszym zawodnikiem na boisku. Później przygasł, brakowało mu siły. Na dobre odżył po usunięciu z trenerskiego stołka Macieja Skorży i zatrudnieniu Jana Urbana. Ten najpierw odbudował pomocnika fizycznie, a następnie dał więcej swobody na boisku. Jako kreatywna dziesiątka z mniejszą ilością zadań defensywnych przechodził samego siebie: przeciwko Wiśle Kraków, już w grudniu, zaliczył występ wręcz kosmiczny. Dobrą postawę Linettego w 2015 roku docenił selekcjoner Adam Nawałka, który dał zagrać pomocnikowi w najważniejszym meczu eliminacji z Irlandią. W takiej formie – pewniak do wyjazdu na Euro 2016 we Francji.

RAFAŁ MURAWSKI
Lata mijają nieubłaganie, a on wciąż zalicza się do piłkarzy wyrastających ponad ligę. Trudno sobie w ogóle w tym momencie wyobrazić Pogoń bez charyzmatycznego piłkarza w środku pola. W rundzie wiosennej poprzedniego sezonu rozegrał 100 procent możliwych do rozegrania minut i to on wziął na barki ciężar walki o awans do pierwszej ósemki. W drugiej części roku było jeszcze lepiej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że były reprezentant Polski przeżywa drugą młodość. Oczywiście czwarte miejsce szczecinian w tabeli po jesiennym graniu to zasługa w równej mierze Czesława Michniewicza i całego zespołu, ale Murawskiemu należą się szczególne słowa uznania. W kluczowych, trudnych momentach potrafił jedną akcją odmieniać losy meczów. Jak choćby z Lechią Gdańsk u siebie czy Wisłą Kraków na wyjeździe. Mózg drużyny, motor napędowy. W drugiej części roku – pięć asyst i trzy gole.

NEMANJA NIKOLIĆ
Skutecznością i umiejętnością zachowania zimnej krwi pod bramką rywala zadziwił wszystkich, zapewne nie wyłączając z tego grona samego siebie i ludzi, którzy ze strony Legii przyklepywali transfer. Jasne, wiadome było, że ściągnięto króla strzelców węgierskiej ekstraklasy, ale nikt nie przypuszczał, że Nikolić wejdzie w sezon 2015-16 z takim impetem. Pierwszą część rozgrywek zakończył z 21 ligowymi golami, co jest wynikiem fenomenalnym. Wystarczy tylko wspomnieć, że król strzelców poprzedniego sezonu, Kamil Wilczek, strzelił 20 bramek, a rok wcześniej najskuteczniejszy w lidze Marcin Robak wpisywał się na listę strzelców 22-krotnie. Nie ma więc nic dziwnego w pojawiających się już od dłuższego czasu prognozach zakładających, że przy utrzymaniu choć porównywalnej skuteczności w drugiej części sezonu serbski Węgier bez większych problemów najpierw połknie, a następnie wyśrubuje dotychczasowy rekord liczby goli. Od roku 1927 należy on do Henryka Reymana z Wisły Kraków, który w pierwszym w historii sezonie polskiej elity strzelił 37 bramek. Gwarancji na pokonanie nie ma jednak żadnych, przede wszystkim dlatego, że Legia chcąc wykorzystać moment, być może sprzeda napastnika jeszcze w tym okienku transferowym.

MICHAŁ PAZDAN
Choć przez większą część ubiegłego sezonu występował jako defensywny pomocnik, a nie środkowy obrońca, zgarnął jedną z najbardziej prestiżowych, bo przyznawanych przez konkurentów z boiska, nagród, czyli statuetkę dla najlepszego obrońcy kampanii 2014-15. I był to wybór w pełni uzasadniony, bo bez Pazdana Jagiellonia Białystok brązowego medalu nie zdobyłaby na pewno. W zasadzie bezbłędnymi występami, choćby przy Łazienkowskiej, zapracował sobie na transfer do warszawskiej Legii. Po przeprowadzce niektórzy eksperci nie wróżyli mu większej kariery, mówiono, że to piłkarz z umiejętnościami niewystarczającymi na grę w największym polskim klubie. Okazało się to bzdurą, obok Nemanji Nikolicia był najlepszym piłkarzem wicemistrzów Polski. Szybko udowodnił, że pozycja, na której pokazuje pełnię możliwości to nie defensywna pomoc, a środek obrony. Jeśli utrzyma dyspozycję z 2015 roku, Adam Nawałka nie będzie miał innego wyjścia – do Francji będzie musiał go zabrać.

ŁUKASZ SURMA
W październiku zaliczył mecz numer 500 na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Debiutował 27 lipca 1996 roku w barwach Wisły Kraków. Na szczycie Listy Przebojów Trójki królował wówczas utwór Varius Manx „Orła cień”, Prezesem Rady Ministrów był Włodzimierz Cimoszewicz, a w Gabinecie Owalnym w Białym Domu Bill Clinton inicjował z Moniką Lewinsky słynną Zippergate, czyli aferę rozporkową. Wydawać by się mogło – wieki temu. Surma mimo 38 lat na karku wciąż utrzymuje równą, wysoką formę. W pierwszej części 2015 roku – od 14 lutego do 5 czerwca – wziął udział we wszystkich meczach chorzowskiego Ruchu na poziomie ekstraklasy. Na dodatek we wszystkich wspomnianych spotkaniach zagrał od pierwszej do ostatniej minuty. Jesienią nie było gorzej – były reprezentant Polski zaliczył 21 meczów w ekstraklasie (tylko w spotkaniu z Cracovią opuścił boisko siedem minut przed końcem), dorzucił do tego dwa mecze w Pucharze Polski. Maszyna nie do zajechania, filar, nauczyciel i wzór do naśladowania dla wszystkich piłkarzy Ruchu.

Paweł Kapusta

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024