Piłkarska Europa wraca do Poznania. Lech podejmie Fiorentinę
Co
prawda nie będzie to premierowy w tym sezonie mecz fazy grupowej
europejskich pucharów rozgrywany w Poznaniu, jednak prawdziwie
międzynarodowy futbol i atmosfera mu towarzysząca zawitają do
stolicy Wielkopolski po raz pierwszy. W czwartkowy wieczór Lech
zmierzy się z Fiorentiną w walce o arcyważne punkty w Lidze Europy.
Od postawy Marcina Kamińskiego (z lewej) i Szymona Pawłowskiego będzie dużo zależało w meczu Lecha z Fiorentiną (foto: Ł. Skwiot)
17
września meczem z portugalskim Belenenses Lech Poznań zainaugurował
swoją przygodę z fazą grupową Ligi Europy w sezonie 2015/16.
Europejskie rozgrywki na tym szczeblu pojawiły się na stadionie
przy ulicy Bułgarskiej po pięcioletniej przerwie. Nie był to
jednak powrót marzeń – mistrz Polski znajdował się właśnie w
przededniu spadku na ostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy, a
kibicie, m.in. z powodu beznadziejnej postawy drużyny w rozegranym
kilka dni wcześniej spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (0:1),
postanowili zbojkotować mecz z Belenenses. Zamiast radosnej uczty
była więc stypa: przy niemal pustych trybunach (niespełna osiem
tysięcy widzów) piłkarze obu drużyn stworzyli przeciętne
widowisko, w którym nie padły gole.
Na
kolejny mecz Ligi Europy Poznań musiał czekać półtora miesiąca,
a w tym czasie zmieniło się bardzo wiele. Lech sięgnął dna na
krajowym podwórku, Jan Urban zastąpił Macieja Skorżę na
stanowisku trenera, a potem przyszła sensacyjna wygrana 2:1 we
Florencji. Od tego momentu w ekipie Kolejorza coś drgnęło.
–
Po tamtym zwycięstwie zespół uwierzył w siebie oraz w to, że
jest w stanie walczyć jak równy z równym z rywalem pokroju
Fiorentiny. Wygraną na wyjeździe dodaliśmy sobie wiele otuchy.
Pokazaliśmy, że Lech może skutecznie walczyć i wygrywać –
przyznał Jan Urban. – Nasza wygrana w pierwszym meczu z Fiorentiną
była niespodzianką. Nie ma się co oszukiwać – jeśli
zdobędziemy trzy punkty także w drugim spotkaniu, to również
będzie zaskoczenie. Gdybyśmy grali z tym rywalem powiedzmy sześć
meczów w rundzie, wtedy w każdym z nich to oni byliby faworytami –
dodał szkoleniowiec Lecha.
Czwartkowy
mecz będzie wydarzeniem z zupełnie innej półki niż wrześniowa
potyczka z Belenenses. I to co najmniej z kilku powodów. Teraz
mistrz Polski wydaje się być na fali wznoszącej (za kadencji
trenera Urbana nie przegrał żadnego meczu: trzy zwycięstwa i dwa
remisy), a w Poznaniu wraca entuzjazm związany z występami Lecha,
co znajdzie potwierdzenie we frekwencji: podczas spotkania z
Fiorentiną na trybunach będzie około cztery razy więcej kibiców
niż w trakcie meczu pierwszej kolejki Ligi Europy. Właśnie na ten
ostatni aspekt w pierwszej kolejności zwracają uwagę trener i
piłkarze Kolejorza.
– Fakt, że zagramy przy niemal pełnych
trybunach będzie bardzo ważny. Umówmy się: gdyby nie było w
czwartek kibiców, to rozegralibyśmy spotkanie towarzyskie –
stwierdził Jan Urban. Trenerowi wtórował Maciej Gajos. – Nie
będzie atmosfery sparingu, gdzie słyszelibyśmy siebie nawzajem na
boisku. Będziemy mogli liczyć na wsparcie kibiców zarówno w tych
dobrych, jak i złych momentach w trakcie meczu. Mi osobiście doping
z trybun daje bardzo wiele – przyznał pomocnik mistrzów Polski.
Goście
rozegrają w Poznaniu mecz o wszystko. Na półmetku zmagań w grupie
I Ligi Europy Fiorentina ma w dorobku trzy punkty i aby myśleć o
awansie do fazy pucharowej, nie może wrócić z Polski bez wygranej.
Z kolei Lech, który do tej pory zgromadził o jedno „oczko”
więcej od ekipy Paulo Sousy, nie musi, ale może.
Czy
poznaniacy są w stanie powtórzyć rezultat z Florencji? Będzie o
to niezwykle trudno, jednak mistrzowie Polski powinni wyjść na
murawę Inea Stadionu wyjątkowo zmotywowani. W stolicy Wielkopolski
czuć bowiem atmosferę starcia z wielkim rywalem, której nie było
tutaj od sezonu 2010/11, kiedy Lech podejmował Juventus, Manchester
City, czy Sporting Braga.
–
Każdy piłkarz cieszy się, że może wystąpić w tak ważnym
meczu. Wszyscy jesteśmy podekscytowani, że mamy okazję zmierzyć
się z tak renomowanym rywalem z silnej ligi. W końcu drużyny z
Serie A to zawsze niezwykle wymagający przeciwnicy, choć może nie
grają tak efektownie, jak zespoły hiszpańskie lub angielskie –
ocenił trener Jan Urban. – Ten mecz może bardzo dużo dać jednym i
jednocześnie wiele zabrać drugim. Mam nadzieję, że w naszych
szeregach nie pojawi się strach, w końcu cały stadion będzie po
naszej stronie. Chcemy sprawić kolejną niespodziankę i wygrać to
spotkanie – zapowiedział z kolei Maciej Gajos.
Lech:
Jasmin Burić – Kebba Ceesay, Marcin Kamiński, Paulus Arajuuri,
Barry Douglas – Abdul Aziz Tetteh, Karol Linetty, Gergo
Lovrencsics, Maciej Gajos, Szymon Pawłowski – Kasper Hamalainen.
Fiorentina:
Luigi Sepe – Nenad Tomović, Gonzalo Rodriguez, Davide Astori –
Mario Suarez, Milan Badelj – Jakub Błaszczykowski, Borja Valero,
Matias Fernandez – Josip Ilicić, Nikola Kalinić.