Pierwszy egzamin zaliczony. Nowa era w Widzewie rozpoczęta [KOMENTARZ]
Widzew Łódź w inauguracyjnej serii gier zasłużenie pokonał Zagłębie Lubin 1:0. Chociaż przy al. Piłsudskiego wszyscy sobie zdają sprawę, że z każdym kolejnym spotkaniem, poziom gry musi się znacznie podnieść.
Wydarzenia w trakcie sezonu „ogórkowego” w Widzewie były bacznie śledzone przez całe środowisko Ekstraklasy. W końcu odkąd Robert Dobrzycki w marcu stał się większościowym udziałowcem klubu, oczekiwano sporo zmian, które sprawią, że Widzew znów może być wielki. Do Serca Łodzi poprzez solidny zastrzyk gotówki zaczęli trafiać piłkarze, na których wcześniej klubu nie było po prostu stać.
Sęk w tym, że spoglądając na transfery przychodzące, widać, że Robert Dobrzycki nie ma zamiaru grać w Football Managera w świecie realnym. Sam zresztą w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Onet wspomniał, że dla niego posiadanie większościowych akcji klubu to olbrzymia odpowiedzialność i spełnienie, gdyż kibicem Widzewa jest od najmłodszych lat. Ruchy do klubu wyglądają przede wszystkim bardzo sensownie, a nawet jeśli kogoś oburza fakt, że w Widzewie znalazło się więcej obcokrajowców, to nie można mieć zastrzeżeń do ich jakości. A to przecież w piłce nożnej jest najważniejsze, a nie kto, jakiej jest narodowości.
Dlatego też kibice czerwono-biało-czerwonych nie zamierzają narzekać i dało się to wyczuć, rozmawiając z nimi na strefie kibiców przed pierwszym gwizdkiem spotkania. Mają oczekiwania, ale są też świadomi, gdzie klub był jeszcze parę lat wcześniej. – Patrząc przez pryzmat poprzednich lat, widać, że kibic Widzewa nabrał pokory po tylu latach tułaczki w niższych ligach. Oczywiście napływ gotówki rozbudza nadzieje, a nasza część miasta tęskni za czasami świetności. Są podstawy do budowania czegoś wielkiego – mówi Patryk Kapa, redaktor naczelny portalu „Watch Ekstraklasa” oraz kibic Widzewa.
Atmosfera z najwyższej półki
16 728 widzów efektowną kartoniadą przywitało w rytmie „Tańca Eleny” swoją drużynę, co niewątpliwie musiało robić wrażenie. Ogólnie rzecz biorąc, postawa kibiców niezależnie od osiąganych wyników jest godna pochwały. Stadion niemalże zawsze pełny, głośny doping od pierwszej do ostatniej minuty powoduje, że odbiór meczu na żywo jest zupełnie innym doświadczeniem. Nawet jeśli na boisku nie dzieje się zbyt wiele. Tym razem na początek zmagań w sezonie 25-26, dwa sektory kibiców utworzyli oprawę pt. „Słuchaj głosu serca”.
Foto Dawid Figura / PressFocus
Warto też wspomnieć, że dzień meczowy przy al. Piłsudskiego nie zaczął się na kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem Pawła Raczkowskiego. Już na ponad dwie godziny wcześniej w zorganizowanej przez klub strefie pojawiło się masę kibiców, którzy z wytęsknieniem czekali na start ligi. Nie zabrakło oczywiście ulubionego złocistego napoju czy kiełbasy z grilla oraz różnych atrakcji dla najmłodszych. Tak naprawdę każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Przed meczem oprócz radości z powrotu do gry Widzewa, dało się również wyczuć nastrój wyczekiwania, a może nawet i niepewności. W końcu na papierze czerwono-biało-czerwoni dokonali bardzo ciekawych transferów, które mają podnieść poziom drużyny. O oczekiwaniach kibiców i presji na przedmeczowej konferencji wspominał trener Widzewa, Żelijko Sopić. – Czuję zobowiązanie do wykonywania pracy, ale nie czuję presji – podkreślił chorwacki szkoleniowiec.
Pierwsze śliwki robaczywki
Na boisku tego dnia zbyt wiele jednak się nie działo. Trener gospodarzy w wyjściowym składzie zdecydował się na pięciu nowych zawodników, którzy latem dołączyli do klubu. Nic zatem dziwnego, że często wychodził na jaw brak zrozumienia oraz wypracowanych automatyzmów. Już w momencie budowy gry od własnej bramki, łodzianom zdarzały się proste błędy, które na szczęście dla nich rywal nie potrafił wykorzystać.
Kibice Widzewa mogą być zadowoleni po meczu zwłaszcza z ostatniego kwadransa pierwszej połowy, w którym to Julian Shehu znakomitym strzałem pokonał Dominika Hładuna. Wspomniany wyżej fragment meczu był zalążkiem tego, jak Widzew ma wyglądać przez pełne 90 minut. Gospodarze zepchnęli Zagłębie do niskiej obrony i poszukiwali skrawka przestrzeni na zadanie ciosu. – Jestem zadowolony z gola i postawy całej drużyny. Napawa mnie duma, bo daliśmy z siebie wszystko. A dobrze wiemy, że w pierwszym meczu sezonu liczy się wynik, a nie ile trenujesz oraz w jakiej formie się znajdujesz – mówił reprezentant Albanii.
𝐉𝐔𝐋𝐉𝐀𝐍 𝐒𝐇𝐄𝐇𝐔! Kapitalny gol pomocnika @RTS_Widzew_Lodz, który zdaje się wciąż jest w formie z poprzedniego sezonu!
O istocie wagi wygranej z Zagłębiem wspomniał też w rozmowie z Radiem Łódź nowy napastnik Widzewa – Sebastian Bergier. Były piłkarz GKS-u Katowice podkreślił, że drużyna potrzebuje czasu na zgranie oraz wypracowanie odpowiednich automatyzmów, aby również i on miał więcej serwisu w polu karnym. O tym, jak trudny mecz czekał Widzew, wspomniał również na konferencji trener gospodarzy – Żelijko Sopić. – Jestem zadowolony, bo wiedziałem, że nie będzie to łatwe spotkanie. Na boisku decyduje w końcu jakość piłkarska, a nie nazwiska na koszulce. Natomiast postawa całego zespołu napawa mnie optymizmem – zaznaczył Chorwat.
Tego dnia dla nich liczyło się zwycięstwo za wszelką cenę, stąd pewnie nieco mniej ofensywne nastawienie w drugiej połowie spotkania. Przed drużyną Żelijko Sopicia jednak teraz znacznie trudniejsze wyzwanie, czyli wyjazd do Białegostoku. Na arenie brązowego medalisty poprzednich rozgrywek łodzianie będą musieli jednak podnieść poziom swojej gry, jeśli myślą o wywiezieniu z Podlasia kompletu punktów.
Departament Logistyki Rozgrywek, na wniosek Rakowa Częstochowa, przełożył mecz 4. kolejki Ekstraklasy z Zagłębiem Lubin, który był zaplanowany na 10 sierpnia (między spotkaniami 3. rundy el. Ligi Konferencji). Nowa data zostanie ogłoszona po zakończeniu kwalifikacji do pucharów.