Pierwsza porażka ligowa Tottenhamu
Rywalizacja Crystal Palace z Tottenhamem zapewniła kolejny dowód na nielogiczność i niekonsekwencję futbolu. Trzy punkty zdobyła nie ta drużyna, która dotąd wygrała wszystkie spotkania, a ta, która dotychczas nie odniosła ani jednego ligowego zwycięstwa.
Harry Kane nie był w stanie pomóc Tottenhamowi w przeciwstawieniu się Crystal Palace. (fot. Reuters)
Kogutom wyraźnie nie dopisywało dziś zdrowie. W meczu nie mogli wystąpić Heung-min Son i Steven Bergwijn, którzy leczą urazy. Eric Dier musiał opuścić boisko już w 12. minucie. Po dodaniu do tego absencji Davinsona Sancheza, który przebywa na kwarantannie, drużynie, która rozpoczęła sezon od trzech zwycięstw, daleko było do miana kadrowo optymalnej.
Nic dziwnego, że pierwszą połowę goście spędzili broniąc dostępu do bramki. Nie oddali ani jednego strzału. Sami musieli zmierzyć się z siedmioma, lecz gola nie stracili.
W 48. minucie doszło do przełamania – Lucas Moura zmusił golkipera rywali do interwencji. Była to jednak tylko jaskółka, po której nie nadeszła wiosna. Aktywniejsze w ataku znów było Crystal Palace. Było mu o to o tyle łatwiej, że dwie żółte kartki obejrzał Japhet Tanganga i od 58. minuty Tottenham grał w osłabieniu.
Orły naciskały i w 75. minucie otrzymały nagrodę. Ben Davies zagrał ręką w polu karnym, a jedenastkę na gola zamienił Wilfred Zaha.
W końcówce starcia Iworyjczyk podał do debiutującego w drużynie gospodarzy Odsonne’a Edourada, a ten podwyższył na 2:0. W doliczonym czasie gry Francuz skompletował dublet i ustalił wynik meczu.
Osłabiony Tottenham przegrał pierwszy mecz w tym sezonie ligowym. Crystal Palace sięgnęło natomiast po premierowe trzy punkty, dzięki którym przesunęło się na jedenaste miejsce w tabeli.
sar, PiłkaNożna.pl