Piast przypomniał sobie, jak się zwycięża
Grudzień to magiczny czas cudów. Jeden z nich wydarzył się właśnie w Gliwicach. Piast odniósł drugie zwycięstwo z rzędu w Ekstraklasie. Tym razem podopieczni Aleksandara Vukovicia wypunktowali Stal Mielec.
Małą serię zwycięstw Piasta należy traktować w kategoriach cudu, biorąc pod uwagę wyjątkową słabość gliwiczan do dzielenia się punktami. Tylko w tym sezonie Ekstraklasy aż 12 razy mecze z ich udziałem kończyły się wynikami remisowymi.
Podopieczni Aleksandara Vukovicia przez kilka miesięcy nie mogli się odblokować. Aż wreszcie nadszedł grudzień, w którym za jednym zamachem odnieśli trzy zwycięstwa z rzędu: 5:2 z Cariną Gubin w Pucharze Polski, 1:0 z Lechem Poznań i teraz luźne 3:0 ze Stalą Mielec.
Początkowo jednak spotkanie układało się według przeklętego scenariusza. W pierwszej połowie gospodarze mieli niezbyt przekonującą optyczno-statystyczną przewagę i jednocześnie brakowało im konkretów. Efekt? Do przerwy nudne zero do zera.
Piastunki rozkręciły się na dobre dopiero w drugiej odsłonie. Worek z bramkami rozwiązał Tomas Huk. W 51. minucie Damian Kądzior dośrodkował z rzutu wolnego, piłkę głową zgrał Ariel Mosór, a całą akcję wykończył również głową właśnie Huk.
Potem jeszcze po trafieniu dołożyli Jorge Felix i z rzutu wolnego po rykoszecie Kądzior. W tym samym czasie goście z Podkarpacia bezskutecznie próbowali nawiązać walkę. Nic z tego. Piast dzisiaj był po prostu lepszy.
Vuković i spółka po wymarzonej końcówce roku w dobrych humorach zasiądą do świątecznych stołów i z optymizmem będą przygotowywać się w trakcie przerwy zimowej. Tego samego nie można powiedzieć miewającej skrajne wahania formy Stali.
jbro, PilkaNozna.pl