Pewne zwycięstwo Legii! Warszawianie pokonali beniaminka!
Legia wyglądała w Gdańsku jak drużyna, która jest kandydatem do mistrzostwa, a Lechia jak zespół, który, jak mawiał klasyk, walczy o spadek. Stołeczni bez większych problemów rozprawili z beniaminkiem.
Filip Trokielewicz
Ani portugalski szkoleniowiec Legii Warszawa, ani prowadzący Lechię Gdańsk Szymon Grabowski nie mogli w minionych tygodniach spać spokojnie. Kolejne potknięcia ich drużyn mogą sprawić, że ich posady zawisną na włosku.
Komiczne było oświadczenie, które opublikował beniaminek z Trójmiasta w trakcie przerwy reprezentacyjnej. – Nasz zarząd nie rozumiał niektórych złych decyzji trenerskich podejmowanych przez trenera Szymona Grabowskiego w pierwszych 10 meczach sezonu, a nawet czasami braku opieki trenerskiej jako takiej – można przeczytać na łamach oficjalnego portalu gdańszczan. Władze Lechii publicznie podważyły kompetencje szkoleniowca, ale jednocześnie podkreśliły, że go wspierają. Absurd.
Nerwowo było też ostatnimi czasy w Warszawie. O ile w europejskich pucharach stołeczni radzą sobie naprawdę przyzwoicie, to w Ekstraklasie zbyt kolorowo jak dotychczas nie było. Legia przegrała z bezpośrednimi rywalami w walce o czołowe lokaty – Pogonią i Rakowem. Ponadto uległa Piastowi i zremisowała z Puszczą oraz Śląskiem. W mediach pojawiło się kilka kandydatur zagranicznych szkoleniowców, którzy mogliby zastąpić Portugalczyka, jeżeli powinie mu się noga.
Bez złudzeń
Goncalo Feio zdecydował się na roszady w podstawowym składzie. W miejsce Kacpra Tobiasza i Luquinhasa na plac gry od pierwszej minuty wybiegli Gabriel Kobylak oraz Wojciech Urbański. Ten drugi zaliczył naprawdę obiecujący debiut, choć wcześniej na ekstraklasowych boiskach spędził tylko nieco ponad pół godziny. 22-letni golkiper także spisał się bez zarzutu.
Warszawianie kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń w Gdańsku od pierwszej do ostatniej minuty. W pierwszej połowie mocno szwankowała skuteczność, bo Legia miała kilka naprawdę dogodnych okazji do zdobycia bramki. Aktywny był Ryoya Morishita, kilka razy nieźle pokazał się Marc Gual, dobrze wyglądała współpraca Kacpra Chodyny i Pawła Wszołka, na miarę oczekiwań zaprezentował się Bartosz Kapustka.
Drogę do bramki Lechii warszawianie znaleźli jednak dopiero w drugiej połowie. Najpierw na listę strzelców wpisał się Ryoya Morishita, a wynik na 2:0 ustalił Kacper Chodyna. Ekipa z Łazienkowskiej miała jeszcze kilka sytuacji do podwyższenia prowadzenia, ale za każdym razem jej ataki spalały ostatecznie na panewce.
To był jeden z najlepszych ligowych występów Legii w ostatnim czasie. A Lechia? Jeżeli szybko nie poprawi swojej dyspozycji, powoli może zacząć planować przyszłą kampanię w 1. Lidze. Światełko w tunelu wydaje się być dla gdańszczan nadjeżdżającym pociągiem.
Feio zaskoczył sadzając Tobiasza na ławkę ale trzeba przyznać że Kobylak dobrze spisał w Gdańsku.