Odkrycie Roku 2020 – nominacje
Miniony rok był w polskim futbolu istotnym etapem zmiany pokoleniowej. Przedstawiciele nowej generacji nie tylko pojawili się na scenie, ale też głośno i wyraźnie wykrzyczeli: nadchodzi nasz czas.
KONRAD WITKOWSKI
Tak to się w ostatnich latach układało, że zawodnik uznany przez „PN” za Odkrycie Roku najpóźniej kilkanaście miesięcy po odebraniu statuetki zostawał bohaterem głośnego transferu do Serie A lub Premier League. Tradycja może zostać naruszona: tym razem dwóch z grona nominowanych już reprezentuje barwy zagranicznych klubów.
BARTOSZ BIAŁEK
Piłkarska polska usłyszała jego nazwisko późną jesienią 2019, lecz to wiosna roku 2020 potwierdziła, że nie jest krótkotrwałą ciekawostką, tylko talentem co się zowie. Białek wszedł do Ekstraklasy bez najmniejszych kompleksów, już w debiucie zdobył bramkę i zaliczył asystę. W kolejnych meczach regularnie strzelał gole dla Zagłębia, co zaowocowało bardzo szybkim wyjazdem z Lubina. Po napastnika zgłosili się przedstawiciele Wolfsburga, położyli na stole około pięć milionów euro i zabrali nastolatka do Niemiec.
Wielu wówczas twierdziło, że to zbyt wcześnie na transfer, że chłopak, choć bez wątpienia zdolny, nie ma szans na przebicie się w Bundeslidze. Początki Polaka w mieście Volkswagena rzeczywiście zwiastowały kłopoty: Białek przesiadywał na ławce, w dodatku nie znał słowa w języku niemieckim, co uniemożliwiało mu komunikację w zespole. Czas jednak grał z nim do tej samej bramki. Młodzieżowy reprezentant Polski pracował i cierpliwie czekał. W listopadzie zadebiutował w lidze, raz jeszcze wszedł na boisko w końcówce, w trzecim występie strzelił premierowego gola. Dostawał coraz więcej szans, by na grudniowe spotkanie z VfB Stuttgart znaleźć się w podstawowym składzie obok największej gwiazdy drużyny, Wouta Weghorsta.
Białka komplementują pracownicy klubu, niemieccy dziennikarze zachwycają się postępami, jakie zrobił w ostatnich miesiącach. Do Wolfsburga przychodził jako napastnik numer cztery, dziś jest dla trenera Olivera Glasnera drugim wyborem.
JAKUB KAMIŃSKI
W trakcie minionych 12 miesięcy jego kariera nabrała niebywałego rozpędu. Zaczynał rok – z konieczności – jako prawy obrońca, zaś po wiosennej przerwie spowodowanej wybuchem pandemii był jednym z najlepszych skrzydłowych w lidze i ważną postacią rozpędzonego Lecha. Już w letnim oknie transferowym przyszła za niego co najmniej interesująca oferta z Włoch, jednak przy Bułgarskiej zdecydowano, że ze sprzedażą 18-latka warto się wstrzymać, a zawodnik powinien zebrać jeszcze nieco doświadczenia na krajowych stadionach.
Obecny sezon zaczął bardzo dobrze, wymiernie przyczynił się do awansu Kolejorza do fazy grupowej Ligi Europy. Otrzymał powołanie do pierwszej reprezentacji na listopadowe zgrupowanie, lecz szansy na debiut pozbawił go uraz. Problemy zdrowotne zepsuły mu rundę jesienną (zaledwie jeden gol i asysta), w końcówce roku grał jakby na zaciągniętym hamulcu, nie mogąc zaprezentować pełni potencjału.
Chłopak z Rudy Śląskiej, którego Lech ściągnął do akademii, gdy ten miał 13 lat. Spokojny, ułożony, zdyscyplinowany i świadomy swojej szansy. Od dziecka był nastawiony na sport, choć nigdy nie zaniedbywał edukacji. Tegoroczny maturzysta, a zarazem kandydat do pobicia rekordu transferowego Ekstraklasy. Jeśli w nadchodzących miesiącach będzie grać na miarę talentu, może pojechać na mistrzostwa Europy.
JAKUB MODER
Niespełna 11 miesięcy – tyle czasu minęło od jego ostatniego meczu w rezerwach Lecha do dnia ogłoszenia najdroższego transferu w dziejach Ekstraklasy. W zawrotnym tempie przebył drogę z drugoplanowej postaci w poznańskim klubie do roli poważnego kandydata do wyjściowej jedenastki reprezentacji. O Moderze w pewnym momencie zrobiło się tak głośno, że przestał rozmawiać z mediami, by nie potęgować szumu wokół siebie.
Fascynacja 21-latkiem, której apogeum przypadło na wczesną jesień ubiegłego roku, wynikała między innymi z tego, że to typ pomocnika, jakiego nad Wisłą ogląda się bardzo rzadko. Należy do tych, którzy tworzą widowiska. Zawodnik środka pola, ale grający efektownie, strzelający piękne gole, nieszablonowy i kreatywny. Jeszcze w Lechu miał wiele zadań defensywnych, jednak nie brakuje głosów, również wśród kolegów z boiska, że to idealny zawodnik na pozycję numer dziesięć. Istotne, jak rolę Modera postrzega Graham Potter, gdyż właśnie menedżer Brighton będzie mieć w najbliższym czasie największy wpływ na rozwój jednego z najciekawszych polskich piłkarzy.
„Piłka Nożna”