Obradoviciowi dziękujemy za… Karbownika
Cztery miesiące temu, dokładnie 11 lipca, Legia Warszawa poinformowała o podpisaniu kontraktu z Ivanem Obradoviciem. Były reprezentant Serbii jednak wciąż nie doczekał się debiutu w pierwszym zespole wicemistrzów Polski, bo ciągle jest kontuzjowany. Defensorowi jednak wypada podziękować za niedyspozycję, bo dzięki niemu objawił się Michał Karbownik – jeden z najlepszych lewych obrońców w PKO BP Ekstraklasie.
To miał być zawodnik, który wzmocni rywalizację na lewej obronie, a docelowo, po dojściu do pełni formy, wskoczy do pierwszego składu. Luis Rocha po odejściu Adama Hlouska pozostawał bez konkurencji i miał pewne miejsce w składzie. W początkowej fazie sezonu Aleksandar Vuković wystawiał na lewej obronie z konieczności nawet Artura Jędrzejczyka, który w Legii od lat gra jako stoper, a jeśli zmienia się mu pozycję to na prawą obronę. Wszystko w oczekiwaniu na byłego zawodnika Anderlechtu…
Po piętnastu kolejkach jednak próżno szukać choćby minuty spędzonej na boiskach PKO BP Ekstraklasy przez Obradovicia. Najpierw miał nadrobić zaległości treningowe. Później złapał kilka urazów, które uniemożliwiły mu treningi z zespołem. Kiedy wydawało się, że za chwilę może wskoczyć do składu, bo Vuković trzykrotnie wybrał go do meczowej dwudziestki, przesiadywał całe spotkania na ławce rezerwowych. Serb rozegrał na razie nieco ponad 400 minut w trzecioligowych rezerwach.
Wczoraj Obradović wrócił do treningów. Na razie indywidualnych, ale niedługo ma ćwiczyć z pozostałymi kolegami z drużyny. W legijnym środowisku piłkarz jest już w zasadzie skreślony, a z wielkich zapowiedzi nic nie wyniknęło i pytanie, czy wniknie. Z drugiej strony ta niedyspozycja doświadczonego obrońcy ma też olbrzymi plus…
A ten plus nazywa się – Michał Karbownik. To on najbardziej skorzystał na niedyspozycji Serba i słabszej formie Luisa Rochy. Reprezentant Polski do lat 19 wskoczył do składu na lewą defensywę i wyrósł na jednego z czołowych zawodników na tej pozycji w całej lidze. A przecież przez lata Karbownik występował w środku pomocy, jako zawodnik kreatywny, który dyktował tempo gry w młodzieżowych drużynach i rezerwach Legii.
Vuković jednak dostrzegł jego walory i wykorzystał na innej pozycji. Jaki powinien być dobry boczny obrońca? Przede wszystkim powinien dobrze bronić, ale także powinien potrafić dobrze dośrodkować, mieć żelazne płuca, czasami ograć kogoś w sytuacji jeden na jednego i Karbownik wszystkie te cechy ma. W dodatku jest kreatywny, podejmuje niekonwencjonalne rozwiązania i… ma liczby! A to w przypadku bocznego obrońcy w Legii nie jest codzienność.
Karbownik do tej pory rozegrał 10 meczów i zaliczył 4 asysty. Gola jeszcze nie strzelił, choć okazje ku temu były, jak na przykład z Widzewem Łódź w Pucharze Polski. Więcej ostatnich podań od niego mają jedynie Luquinhas i Walerian Gwilia – po sześć. Dla porównania Luis Rocha, który rozegrał w Legii do tej pory 25 spotkań ma… jedną asystę. Hlousek przez 139 meczów zaliczył 9 ostatnich podań, czyli Karbownik osiągnął już prawie połowę tego dorobku.
Pojawiały się plotki, że 18-latek może dostać szansę od… Jerzego Brzęczka w pierwszej reprezentacji. Ostatecznie powołania nie było, a Karbownik pojechał na zgrupowanie kadry U-19, z którą walczy w eliminacjach mistrzostw Europy w tej kategorii wiekowej. Spore problemy z obsadą lewej obrony ma w reprezentacji U-21 Czesław Michniewicz. Kamil Pestka, który do tej pory nie zawodził, kompletnie nawalił w starciu z Bułgarią, ale nie ma konkurencji na swojej pozycji. Może właśnie jego rywalem o miejsce w jedenastce powinien być właśnie Karbownik? Do tej pory dostarczył wielu argumentów, aby dać mu szansę. W końcu piłkarz Legii wyrósł na jedno z największych odkryć obecnego sezonu.
Paweł Gołaszewski