W komplecie rozczarowali, choć nie wszyscy grali źle, niektórzy prezentowali się nawet solidnie. Łączy ich wyraźny spadek formy w porównaniu z poprzednim sezonem.
Tomas Podstawski nie podbił w tym sezonie boisk PKO BP Ekstraklasy (foto: 400mm.pl)
KONRAD WITKOWSKI
Nie jest to jedenastka najgorszych piłkarzy minionego sezonu w PKO Bank Polski Ekstraklasie. To zestawienie tych, po których na podstawie wcześniejszych rozgrywek mieliśmy prawo oczekiwać więcej.
MATEUSZ LIS
Po niemal całym sezonie 2018-19 spędzonym między słupkami Lis mógł liczyć na miejsce w jedenastce także w kolejnych rozgrywkach. Tymczasem rywalizację z młodszym kolegą wygrał Michał Buchalik i to on aż do 31. kolejki strzegł bramki Wisły Kraków. Lis wskoczył do składu dopiero na finiszu.
– Olbrzymi, niewykorzystany potencjał. Kto w niego zainwestuje, wygra – napisał kilka tygodni temu na Twitterze Czesław Michniewicz. Możliwości jednak przepadną, jeśli Lis nadal będzie tracić czas. Bramkarz Wisły ma 23 lata, a dopiero co przekroczył granicę 40. występów na poziomie Ekstraklasy.
MARTIN KONCZKOWSKI
Gdyby nie znakomita dyspozycja w mistrzowskim sezonie Piasta Gliwice, dzisiaj nikt nie mówiłby o nim w kontekście rozczarowania. Konczkowski prezentował się przyzwoicie, jednak do formy z rozgrywek 2018-19 było mu daleko. Rundę jesienną zmarnował: wypadł na dwa miesiące z powodu urazu, a kiedy był zdrowy, nie miał pewnego miejsca w drużynie Waldemara Fornalika. Znacznie lepiej wiodło mu się po majowym wznowieniu rozgrywek. Występując niemal cały czas na boku obrony, zdołał zaliczyć trzy asysty.
BŁAŻEJ AUGUSTYN
Jeden z czołowych stoperów ligi sezonu 2018-19 został zepchnięty na margines. Do końca października był dla Piotra Stokowca pewniakiem do gry. Później poszedł w odstawkę: najpierw z powodu kontuzji, następnie przez kwestie pozasportowe. Upomniał się o zaległe pensje, podobno nie chciał przedłużyć kontraktu. W efekcie został przesunięty do rezerw. Na zamieszaniu najlepiej wyszła Jagiellonia Białystok, sprowadzając solidnego defensora.
ŻARKO UDOVICIĆ
Przed rokiem znalazł się w wybranej przez redakcję „PN” jedenastce sezonu. W Zagłębiu Sosnowiec dołączył do czołówki ligowych skrzydłowych, natomiast jako piłkarz Lechii Gdańsk zasłużył tylko na miano jednego z największych brutali. Z powodów dyscyplinarnych opuścił niemal całą jesienną część sezonu. Kiedy już mógł wrócić na boisko, na przeszkodzie stanęły problemy zdrowotne. W Ekstraklasie nie grał w sumie przez dziewięć miesięcy. Skalę regresu Serba pokazują liczby. Rozgrywki 2019-20 zakończył z golem i asystą, podczas gdy sezon wcześniej uzbierał w klasyfikacji kanadyjskiej aż 22 punkty.
TOMAS PODSTAWSKI
Mówi się, że drugi sezon w Ekstraklasie jest znacznie trudniejszy dla drużyn beniaminków. Jak widać, także dla niektórych piłkarzy. Podstawski w niczym nie przypominał zawodnika, którego ponad rok temu przymierzano do reprezentacji Polski. U 25-latka zanikła kreatywność, zaczął grać schematycznie i wolno. Wystąpił w minionym sezonie w 27 ligowych meczach wyłącznie dlatego, że trener Kosta Runjaic nie miał wartościowej alternatywy na jego pozycji.
MARKO VEJINOVIĆ
Skoro drużyna spada z ligi, jej lider nie ma prawa być z siebie w pełni zadowolony. Teoretycznie Vejinović zrobił swoje: jako środkowy pomocnik został najskuteczniejszym – obok Macieja Jankowskiego – strzelcem Arki, zdobywając osiem bramek. W praktyce jednak Holender rozczarował. Nie było widać u niego takiego zaangażowania, jak w rundzie wiosennej sezonu 2018-19, gdy niemal w pojedynkę utrzymał zespół w Ekstraklasie.
MACIEJ MAKUSZEWSKI
Pół sezonu stracił na ławce rezerwowych w Poznaniu. Po przeprowadzce do Białegostoku nieznacznie odżył. W Jagiellonii zaczął grać regularnie, lecz niewiele dawał drużynie. Bramka i dwie asysty w 13 meczach to mierny wynik jak na skrzydłowego. Już w sezonie 2018-19 nie błyszczał, ale wtedy przynajmniej zdołał zaliczyć siedem decydujących podań.
PATRYK LIPSKI
Od pewnego czasu wiadomo, że Lipski nie będzie takim piłkarzem, na jakiego zapowiadał się w Ruchu Chorzów. Rozgrywki 2018-19, mimo problemów z urazami, miał jednak całkiem udane (sześć bramek i dwie asysty w lidze). Kolejny sezon pokazał dobitnie, że 26-latek nie pasuje do koncepcji drugiej linii przyjętej przez trenera Stokowca. Lipski spędził na boiskach nieco ponad tysiąc minut, jedyną – choć bardzo efektowną – asystę zaliczył dopiero w ostatniej kolejce.
MARTIN KOSTAL
Po transferze z Wisły Kraków miał być wiodącą postacią Jagiellonii. Minęło półtora roku, a Słowak ma w dorobku ledwie 30 spotkań i wstydliwe zero w rubryce „bramki”. W drugiej części sezonu 2018-19 Kostal przynajmniej w białostockiej drużynie grał. Teraz głównie przesiadywał na ławce i trybunach.
OSKAR ZAWADA
Po 24-latku nie spodziewano się walki o koronę króla strzelców, niemniej sześć bramek dla Wisły Płock w rozgrywkach 2018-19 dawało nadzieję, że w przypadku Zawady jeszcze nie wszystko stracone. Zakończony niedawno sezon brutalnie zweryfikował napastnika – dwa kluby, 19 meczów i zaledwie jedno trafienie.
JESUS IMAZ
Biorąc pod uwagę suche statystki, nie powinien znaleźć się w tym zestawieniu – w końcu strzelił dla Jagiellonii 11 goli. Przyglądając się jednak uważniej, na sezonie 2019-20 w wykonaniu Imaza dostrzega się kilka rys. Po pierwsze: prawie połowa jego dorobku (pięć trafień) to gole z dwóch meczów. Po drugie: Hiszpan nie zdobył żadnej bramki w 2020 roku. Owszem, strzelał regularnie, ale tylko do grudnia. Fakt, że Imazowi zdarzało się zaczynać mecze wśród rezerwowych w bardzo przeciętnej Jadze, wiele mówi o dyspozycji 29-latka. 16 golami w sezonie 2018-19 Imaz chyba zbyt wysoko zawiesił sobie poprzeczkę.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (30/2020)